Podróżować można na milion różnych sposobów, ale niezależnie od tego czy lubimy luksusowe wakacje, czy też staramy się podróżować oszczędnie, sztuką jest odpowiednio zarządzać finansami. Każdy, kto dużo podróżuje, powie Wam, że pilnuje budżetu, bo skoro można na czymś zaoszczędzić i potem wydać to na coś innego (kolejną podróż?), to czemu by tego nie zrobić? Najwięksi przedsiębiorcy tego świata znani są z tego, że zawsze liczą swoje pieniądze, zawsze negocjują cenę i zawsze wiedzą, na co i kiedy wydali (czyli pieniądze nie przeciekają im przez palce). To tyczy się także podróżowania, które wydatków ma bez liku i bardzo łatwo przeszacować i popłynąć w wydawaniu pieniędzy.
Mój dziadek zawsze powtarzał „lepiej mieć 5 zł, niż nie mieć“ i zgodnie z tą zasadą planuję dokładnie finanse każdego wyjazdu niezależnie od stylu, w jakim zamierzam podróżować.
Bilety lotnicze są zazwyczaj największym kosztem podróży. Istnieje natomiast cały szereg trików, które pozwalają kupić je taniej, a w przypadku wielu lotów, np. międzykontynentalnych, przekłada się to na oszczędności rzędu nawet kilkuset złotych.
Dziś przygotowałam dla Was 10 punktów, które zawsze stosuję przy kupowaniu biletów. To taka moja mantra, ale za to sprawdzona i przetestowana i gdy stosuję się do tych zasad, zawsze jestem in plus w podróżniczym budżecie.
A piszę do Was z Miami, do którego już drugi raz z rzędu uciekłam przed zimą (pamiętacie wpis z zeszłego roku? TUTAJ). I mimo to, że wyjazd planowałam na ostatnią chwilę i trochę z dnia na dzień (nie polecam), to stosując kilka znanych mi zasad, udało się nie przekroczyć budżetu.
1. Kupowanie biletu lotniczego poza sezonem
Zacznijmy od tego, że przy wybieraniu danego kierunku warto się dwa razy zastanowić, czy aby na pewno musimy lecieć tam w szczycie sezonu (w Europie są to miesiące wakacyjne, od maja do końca września, w innych częściach świata w zależności od klimatu i np. pory mokrej i suchej). Często przeczekanie najpopularniejszych miesięcy pozwala kupić bilety znacznie taniej i wcale nie musi oznaczać, że pogoda będzie fatalna. Jestem absolutną zwolenniczką niepchania się w turystyczne miejsca w szczycie sezonu, gdyż nie tylko bilety lotnicze są droższe, ale również ceny na miejscu, a dodatkowo otaczają nas dzikie tłumy. Po co to komu?
2. Kupowanie biletu lotniczego w konkretne dni
Kolejną ważną rzeczą, o której warto pamiętać, są ceny biletów lotniczych wahające się nie tylko w zależności od sezonu, ale również od dnia tygodnia. Z reguły najniższe są we wtorki i w czwartki. Przy planowaniu warto więc uwzględnić wylot i powrót właśnie w te dni i zdecydowanie unikać rezerwowania w piątki i weekendy. Ja na ogół robię to tak: otwieram sobie przeglądarkę np. Skyscanner, zaznaczam wylot w poniedziałek danego tygodnia, a potem sprawdzam kolejne dni i szukam najtańszego lotu. Te 2–3 dni robią ogromną różnicę. Podam Wam antyprzykład z mojej podróży do Meksyku. To był spontaniczny wypad z dnia na dzień w grudniu (szczyt sezonu), plus postanowiłam wrócić na święta, tuż przed Wigilią (w tamtym przypadku nie było innej możliwości). Efekt – bilet powrotny kupiony w szczycie sezonu, na piątek przed świętami = porażka cenowa. Słono za to zapłaciłam (ale z pełną odpowiedzialnością), natomiast dosłownie 3 dni wcześniej i później ten sam bilet kosztowałby mnie o ponad 50% taniej (ale wtedy albo nie zobaczyłabym kilku jaskiń w Meksyku, albo nie załapałabym się na wigilijne pierożki). Słowem: uczcie się na moim złym przykładzie ;)
3. Kupowanie biletu lotniczego z wyprzedzeniem
Przy kupowaniu biletów lotniczych, zwłaszcza w odległe miejsca i w popularnych terminach (np. Tajlandia zimą), warto rozważyć ich wcześniejsze nabycie. Jeśli jesteście na 100% pewni, że gdzieś polecicie, macie już zaplanowany urlop itp., to w zasadzie nic nie powstrzymuje Was przed zakupem biletu nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Zwykle zaleca się to robić w okresie od 50 do 100 dni przed wylotem, co ma być gwarantem niższej ceny. Natomiast nie zawsze się to sprawdza, jak np. w przypadku bardzo popularnych destynacji, które mają duże obłożenie albo tam, gdzie rejsy odbywają się regularnie. Wtedy różnica w cenie między małym i dużym wyprzedzeniem jest niewielka. Mój przykład z lotem do Miami. Niby szczyt sezonu, niby lot międzykontynentalny, ale za to bardzo popularny. Kupiłam go tydzień przed wylotem i koszt w dwie strony wyniósł 1900 zł. Sprawdziłam termin za 3 miesiące i cena biletu była podobna. Nie zawsze zatem ten patent się sprawdza, co nie robi nam dużej różnicy, skoro i tak cena jest stała.
4. Kupowanie od razu biletu powrotnego
Akurat ta zasada sprawdza się zawsze. Jeśli za jednym zamachem kupicie tzw. round ticket, czyli bilet w dwie strony, to jego cena zawsze będzie niższa niż przy kupowaniu dwóch pojedynczych. I znów dobrze obrazujący to przykład mojego lotu do Miami. Mimo że jeszcze nie wiem, kiedy dokładnie wracam do Polski, zdecydowałam się kupić od razu bilet powrotny na prawdopodobny termin. Kalkulacja była prosta – bilet w jedną stronę na trasie Warszawa – Miami kosztowałby mnie 2500 zł, natomiast w dwie strony zapłaciłam 1900 zł. Nawet gdybym nie wracała w danym terminie, to i tak dwa podwójne bilety będą mnie kosztowały mniej, niż dwa kupione oddzielnie. Planujcie zatem mądrze Wasze powroty.
5. Używanie trybu incognito
Przewoźnicy to nieźli spryciarze i mają swoje sposoby na podbicie ceny biletów lotniczych, na których nam zależy. Na podstawie historii z wyszukiwarki są w stanie zebrać o nas cały szereg informacji i ocenić, jaki lot najczęściej wyszukujemy. Na tej podstawie specjalnie dla nas (jacy kochani!) podbijają jego cenę. Oczywiście oficjalnie żadna linia lotnicza się do tego nie przyzna, ale my podróżnicy swoje wiemy i ceny potrafią zmieniać się z minuty na minutę. Często ma znaczenie też waluta, w której mamy podane ceny (spróbujcie ją zmieniać np. na USD, gdy kupujecie bilety do USA) oraz kraj ustawiony w geolokalizacji. Tu przychodzi z pomocą tryb incognito. Włączenie go w przeglądarce internetowej pozwala uniknąć skoków opłat, które powstają w wyniku śledzenia naszych wyszukiwań. Jak to się mówi – jak nie oni nas, to my ich :D
6. Podróżowanie tylko z bagażem podręcznym
Jednym z głównych kosztów biletu lotniczego (oprócz doliczanych podatków) jest bagaż rejestrowany. I najłatwiejszym sposobem zniwelowania go jest nauczenie się minimalizmu. Im więcej podróżuję, tym częściej przekonuję się, jak niewiele rzeczy w rzeczywistości wykorzystuję. Kiedyś nie umiałam selekcjonować ubrań i moje walizki były wypchane po brzegi rzeczami, których nigdy nie miałam okazji założyć podczas wyjazdu. Teraz stawiam na podstawową garderobę i ubrania, które mogę łączyć ze sobą w wiele różnych zestawów, a dodatkami zmieniam ich charakter. Na tygodniowe i weekendowe wypady zawsze podróżuję z bagażem podręcznym, czyli tzw. kabinówką. Najcięższe buty i kurtkę lub grubszy sweter zakładam na siebie i wybieram zawsze kosmetyki miniaturki. Proste triki, które spokojnie pozwalają zmieścić się w małą walizkę. Dodatkowe plusy: nie trzeba rejestrować bagażu, a po przylocie czekać na jego odebranie. Wbrew pozorom to przyśpiesza i ułatwia sprawne podróżowanie.
Walizki WITTCHEN – fioletowa i niebieska
7. Programy lojalnościowe i zbieranie mil
Każda linia lotnicza ma swoje programy lojalnościowe i dla stałych klientów oferuje różnego rodzaju zniżki. Rejestracja jest najczęściej bezpłatna, a potem zostaje nam tylko cierpliwe (bardzo cierpliwe) zbieranie punktów czy mil. Mile są po prostu „punktami lojalnościowymi”, którymi linia lotnicza nagradza nas za lot ich samolotem. Podstawowy przelicznik jest bardzo prosty: przebyty dystans = liczba mil. Ja np. zbieram mile w programie Miles&More. Mam swoją kartę lojalnościową i przypisany do niej numer i przy każdym locie liniami, które należą do programu, wpisuję go w procesie kupna biletu. Mile naliczane są automatycznie. Im dłuższe i dalsze loty, tym większa zniżka dla nas. Ostatnio obniżyłam koszt lotu do Grecji właśnie dzięki wcześniej zebranym miliom.
8. Zapisywanie się do newsletterów linii lotniczych
Warto też zapisać się do newsletterów linii lotniczej, bo zawierają one promocje na konkretne loty i często zniżki. Warto wiedzieć, co w trawie piszczy. Dodatkowo jest to zawsze źródło inspiracji dla kolejnych podróży (argument: lecę tam, bo bilet był za pół darmo, wcale nie jest taki zły ;)).
9. Zwracanie uwagi na przewalutowywanie
Jeśli kupujesz bilet w walucie innej niż polski złoty, czyli np. od amerykańskiego przewoźnika (United Airlines), to podaje on cenę w walucie lokalnej, a portal, przez który kupujesz, przewalutowuje ją na Twoją walutę (np. PLN). I wtedy na takim kursie tracisz. Żeby to ominąć, należy ustawić w parametrach strony wyświetlanie ceny i opcję płacenia w walucie danego przewoźnika. Jeśli nie macie konta w euro lub dolarach, to polecam Wam założyć konto Revolut, które pozwala na przewalutowanie po kursie zbliżonym do kursu wymiany NBP, czyli najbardziej korzystanym, jaki możemy mieć.
10. Kupno lotu bez jedzenia
Tę opcję polecałabym Wam szczególnie z kilku powodów. Przede wszystkim zdrowotnych. Jeśli dbacie o swoje ciało i formę, to samolotowe jedzenie jest najgorszym, co możecie zafundować swojemu organizmowi. Masowo produkowane, wcale nie z najlepszych składników, długo przetrzymywane, a potem odgrzewane – to nie może być zdrowe. Ja kiedyś jadłam wszystkie posiłki w samolotach, aż do momentu, w którym poczytałam więcej na temat procesu produkcji i porozmawiałam z kilkoma znajomymi pracującymi w liniach lotniczych. Plus do momentu, kiedy zaczął mnie boleć żołądek niezależnie od linii, którymi leciałam. To przeważyło. Teraz na każdy lot zabieram ze sobą własne jedzenie i lekkie przekąski. Czuję się lepiej i zdrowiej. Czemu zatem miałabym płacić za posiłki, których nawet nie otwieram? I tu można połączyć przyjemne z pożytecznym. Niektóre linie lotnicze np. Norwegian, wprowadzają już możliwość kupienia lotu bez wyżywienia, co zawsze jest oszczędnością i w dodatku z korzyścią dla Waszego zdrowia.
A na koniec, żeby jeszcze trochę obniżyć koszty Waszych podróży, mam dla Was zniżkę na moje cukierkowe (i nie tylko te) walizki WITTCHEN, które idealnie wpisały się w klimat mojej podróży do Miami i tutejszej kolorowej sztuki ulicznej. „Cukiereczki” są teraz w promocji, a oprócz tego z kodem TKF_WITTCHEN3 otrzymacie na nie i na resztę walizek dodatkowe 5% zniżki. Kod jest ważny w dniach 22.02–01.03.2019.
Co zaoszczędzicie na locie, wydajcie na walizki :) Wiadomo, równowaga musi być! ;)
Zdjęcia do wpisu powstały w jednej z moich ulubionych, kolorowych dzielnic Miami – Wynwood, słynącej z niesamowitej sztuki ulicznej i murali największych artystów z całego świata. Genialne miejsce, pisałam o nim szerzej TUTAJ.
Do następnego!
Ten post ma 24 komentarzy
Powiem tak – zarąbiste rady, ale te zdjęcia to jakaś bajka! Świetna robota, miło popatrzeć na tak dopracowany wpis :)
Antku ogromne dzęki za tak miłe słowa! To moja ulubiona sesja z ostatnich i super, że tez Ci się podoba :) Pozdrawiam serdecznie!
Boże Drogi jakie cudne walizki – ta różowa rzeczywiście wygląda jak cukierek < 3 Super to wszystko wygląda Olu!
Bardzo dziękuję Aniu :))) To było moje pierwsze skojarzenie – landrynki :)
Kocham Twoje buty! Są przepiękne!!!! czy to New Balance? <3
Tak jest! :)))
Świetny, praktyczny wpis :) ja też zawsze kombinuję jak by to najtaniej kupic bilety, które przecież są największym kosztem podróży. Robie podobnie jak Ty, czyli celuję w bilety w środku tygodnia. Staram się też poza sezone, chociaż nie zawsze mi się to udaje ze względu na urlop
Dzięki wielkie Dominku :) Klucz to znac jak najwięcej trików, zawsze jakiś pomoże, prawda? :)
Miami Ci służy!!! Wyglądasz jak milion dolarów! I jaką masz formę – widać gołym okiem, że jesteś fit <3 Mega mega mega
Dzięki serdeczne! Ogromnie mi miło :))
Przepiękne zdjęcia, miejsce, outfit, Ty *_* Miami to moje marzenie, a jak ogladam Twoje zdjęcia tu i a Instagramie to już wogle śni mi się po nocach. Trzymaj kciuki,żeby udało mi się wkrótce je zobaczyć i czekam na kolejne inspiracje! Serdeczności
Zuzo bardzo Ci dziękuję! Miód na moje serce, bo jestem dumna z tej sesji, tak ładnie mi się zgrała :) Trzymam mocno kciuki za Miami i jakby coś pisz – może coś podpowiem :)
Super pomocny wpis, dzięki
Dziękuję Łukaszu! Bardzo się cieszę:) Pozdrawiam serdecznie
Jesteś przepiekna, nie można oderwać oczu bez kitu. I piszę to, jako kobieta hetro ;)
hahah najlepszy komplement na świecie od kobiety <3 Dzięki serdeczne Klaudnio :*
Jakie kolory! Istna wiosna w tym Miami. Ślędzę wszytskie Twoje stories i wzdycham do tych palm i biegania nad ocenem, rewelacja! <3
Nie tylko wiosna, nawet wieczne lato <3 Aż mi się nie chce wracać, ale co zrobić :)
Naprawdę super rady, o niektórych nie miałam pojęcia (np. tryb incognito – ale jazda!)
Wielkie dzięki za ten wpis :-)
Dzięki serdeczne Zuzanko :) Bardzo się cieszę, że się przyda <3
Zachwycająca sesja! Świetnie dobrałaś wszystkie detale do tego miejsca. Perfekcja❤️
Natalio ogromne dzięki za tak miłe słowa <3 Bardzo się cieszę, że Ci się podoba! :) Pozdrawiam serdecznie :)
Nigdy nie chce mi się zostawiać Komentarzy ale tym razem nie mogę się powstrzymać. Chciałam ci tylko napisać że śledzę twój blog od kilku miesięcy i jest jednym z niewielu które nigdy mi się nie nudzą. Każdy wpis który to znajduje jest przemyślany interesujący i daje jakąś wartość. Dodatkowo robisz piękne zdjęcia i to wszystko idealnie się komponuje. Reszta blogów to zwykle dwa zdania na krzyż i jakieś kiepskie zdjęcie. I mówię tu o blogach które teoretycznie są duże i rozpoznawalne. A tak naprawdę nie wiadomo dlaczego bo jakości tam 0 i widać że to tylko maszynki do zarabiania pieniędzy. U ciebie jest inaczej widać że wkładasz w to całe serce ciągle się rozwijasz i to co robisz jest prawdziwą inspiracją. Bardzo ci kibicuję i masz we mnie stałą czytelniczkę. Pozdrawiam cię serdecznie w sobotni wieczór
Joanno, ogromnie Ci dziękuję za tak wspaniały, podbudowujący komentarz. Cieszę się, że zdecydowałaś się go napisać, bo właśnie takie słowa są dla mnie największą nagrodą i motywacją do dalszego rozwijania Travel and Keep Fit. Ściskam mocno i jeszcze raz dziękuję!