Ostatnio rozmawiałam ze znajomym, który zapytał mnie skąd właściwie biorę pieniądze na podróżowanie? Zanim zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam, że na pewno od rodziców lub też odziedziczyłam duży spadek.
Kiedy próbowałam mu wytłumaczyć jak jest, miałam wrażenie, że odpowiedź średnio go już interesuje. Wygodniej jest wierzyć, że ci którzy podróżują mają po prostu fart, dostali tą możliwość za nic lub ktoś im ją dał. Człowiek szuka przyczyn w zewnętrznych czynnikach, bo to zdejmuje z niego odpowiedzialność za to, że sam czegoś nie stworzył (przecież nie mógł/los tak chciał/zabrakło szczęścia/ życie nie jest takie proste itd.).
Dlaczego o tym piszę? Takich rozmów miałam w życiu kilkadziesiąt, a pytanie skąd bierzesz pieniądze, jest najczęstszym, jakie dostaję. I pytają mnie ludzie z różnych krajów i kręgów kulturowych. Zatem mit o tym, że trzeba być multimilionerem by podróżować jest uniwersalny. Postanowiłam zatem pokazać Wam na swoim przykładzie, jak to jest z tymi podróżami i przy okazji obalić kilka mitów.
Po pierwsze, muszę Was rozczarować: Nie, nie urodziłam się w rodzinie multimilionerów.
Pochodzę z polskiej klasy średniej, a zatem moje życie wyglądało tak, jak życie moich przeciętnych rodaków. Mieszkałam w zwykłym bloku, moi rodzice jeździli zwykłym samochodem, a na wakacje oszczędzali cały rok. Nawet gdybym chciała, to nie byliby w stanie fundować mi podróży dookoła świata. A zatem pieniądze nigdy nie pochodziły od moich „bogatych rodziców”, jak wielokrotnie się podejrzewa :)
Skoro nie rodzice, to kto? Bo przecież musi być ktoś, kto mi to umożliwił. I znowu błąd :) Nie mam sponsora (tak, tak, z taką teorią też się spotkałam :)), bogatego chłopaka czy dalekiego krewnego, który lubi sypnąć groszem :)
Krótko mówiąc, jestem w tej historii sama :) Skąd więc biorę pieniądze?
A zatem po drugie: pieniędzy znikąd nie biorę, tylko je zarabiam :)
Mam 28 lat, a pracuje od 16 roku życia. To kawał czasu. Zaczęłam wcześnie, bo bardzo chciałam mieć własne oszczędności i zbierać je na swoje marzenia. A marzeniami były głównie podróże. Od zawsze miałam w sobie pasję odkrywania nowych miejsc, poznawania ludzi i poszukiwania idealnego sposobu na życie. Podróże dawały mi to wszystko. Miałam zatem konkretny cel i to mobilizowało mnie do wszystkiego, co robiłam przez kolejne lata. Co więcej, wierzę w przyciąganie energii i w to, że jeśli czegoś bardzo chcemy, to na naszej drodze pojawią się możliwości, które zbliżą nas do celu. Tak było w moim przypadku.
Od dziecka tańczyłam; jako nastolatka dołączyłam do grup pokazowych, które często występowały, a za występy otrzymywałam pieniądze. Uwielbiałam to, ale była to ciężka praca. Po pierwsze dlatego, że wielogodzinne treningi miałam 5-6 razy w tygodniu, a praktycznie w każdy weekend występy, często wyjazdowe, co oznaczało, że wolny czas spędzałam w samochodzie. Musiałam to wszystko godzić ze szkołą, lekcjami i zwykłymi obowiązkami. Nie raz było tak, że wracałam z występu w poniedziałek nad ranem, przebierałam się i szłam prosto do szkoły.
Taki tryb trwał przez parę lat, również gdy byłam już na studiach. Miałam z czego odkładać, ale miało to też swoją cenę. Kiedy moi koledzy imprezowali, korzystali z młodości i po prostu dobrze się bawili, ja spędzałam długie godziny na sali treningowej czy w garderobie.
Na początku studiów zaczęłam również dorabiać jako kelnerka. Pracowałam pomiędzy zajęciami lub na nocne zmiany. Przez pewien czas godziłam zatem studia, treningi taneczne i pracę kelnerki. Nie będę kłamać, że było lekko.
Gdy miałam 19 lat postanowiłam w wakacje wyjechać do pracy za granicę. Chciałam połączyć zwiedzanie, odpoczynek i pracę. Wybór padł na Benalmadenę na południu Hiszpanii. Przez 4 miesiące pracowałam w restauracji wieczorami, a w ciągu dnia zwiedzałam okolicę. Po tym czasie udało mi się zaoszczędzić tyle, aby przez 3 tygodnie objechać południe Hiszpanii. Wycieczka, na którą pracowałam przez całe wakacje, smakowała jak nigdy.
Podczas studiów pracowałam też w innych miejscach, a charakter mojej pracy powoli zmieniał się z fizycznej na umysłową. Dorabiałam w Harvard Business Review spisując i edytując wywiady, jako asystentka w projektach UE, w końcu też jako trener, prowadząc szkolenia psychologiczne.
Studia były moją pasją i bardzo się w nie angażowałam. Uczyłam się dużo i od początku brałam udział w dodatkowych projektach naukowych. To zaowocowało tym, że przez cały okres studiów otrzymywałam stypendia naukowe za dobre wyniki. Byłam głodna podróży i nowych wyzwań, więc gdy tylko pojawiła się okazja wyjechania na studia za granicę, musiałam skorzystać. Przez pół roku studiowałam w Korei Południowej. Był to unijny program wymiany studentów i jego uczestnicy otrzymywali stypendium na życie. Czasami rezygnowałam z codziennych przyjemności, żeby jak najwięcej odłożyć. Zaczęłam też dorabiać ucząc Koreańczyków języka polskiego (zdziwilibyście się, ilu było zainteresowanych!). Starałam się optymalnie zarządzać pieniędzmi i opłaciło się, bo po zakończeniu semestru wybrałam się na 3 tygodniową wycieczkę na Filipiny, która była moją pierwszą egzotyczną wyprawą.
Kolejny semestr studiów spędziłam we Włoszech, studiując we Florencji. W międzyczasie pisałam artykuły do gazet, więc miałam ekstra dochód. Wykorzystałam go na objechanie Toskanii i wypad na Maltę.
Kiedy postanowiłam, że chcę zostać w nauce, pojawiły się kolejne możliwości, takie jak staże badawcze, stypendia wyjazdowe, zagraniczne konferencje. Zawsze fascynowała mnie psychologia międzykulturowa i bardzo chciałam realizować swoje badania w różnych miejscach na ziemi. Ciężko pracowałam, ale udawało mi się zdobywać granty na swoje badania. Pierwszym, jaki otrzymałam, był Diamentowy Grant MNiSW, który umożliwił mi zbieranie danych za granicą (m.in. w Stanach Zjednoczonych) i zaprezentowanie swoich wyników na konferencjach międzynarodowych (m.in. w RPA). Byłam też na stażu badawczym w Japonii oraz przez pół roku pracowałam nad swoimi badaniami w Australii (było to stypendium Australijskiego Rządu).
Kiedy znikałam z Polski na długie miesiące, moi znajomi pytali mnie: „Jak tam wycieczka? Wypoczywasz?”. Zawsze mnie to bawiło, bo moje wyjazdy nie miały nic wspólnego z wypoczywaniem. Praca naukowa za granicą to było ogromne wyzwanie, nie tylko językowe, ale i kulturowe, nieraz bardzo stresujące. To, że byłam w innym kraju raczej potęgowało ilość pracy i długie godziny spędzone przed komputerem i w laboratorium.
Czas na podróże znajdowałam dopiero kiedy kończyłam dany projekt, a ponieważ pracuję głównie online, mogłam pojechać gdziekolwiek chciałam (byle z dostępem do Internetu), nie rezygnując ze swoich zobowiązań.
To jest jeden z modeli i sposobów na podróżowanie. Mój, to od zawsze było łączenie pracy z eksploracją danego kraju i kultury. Ale jest to mój ulubiony i nigdy bym go nie zamieniła, bo daje mi możliwość wniknięcia w daną rzeczywistość i bycia jej częścią. Bycie zwykłym turystą nigdy nie pozwala na takie doświadczenia.
Tym tekstem chciałabym zwrócić Waszą uwagę na jedną bardzo ważna rzecz. Na świecie są ludzie, którzy nie muszą pracować na swoje marzenia, bo życie ułożyło im się tak, że dużo dostali. I to jest ok. Każdy z nas chciałby być na ich miejscu :) Koncentrowanie się na tym i narzekanie, że inni mają lepiej nie sprawi jednak, że coś zmieni się w naszym życiu. Na świecie zawsze ktoś będzie miał lepiej i więcej. Jednak żyjemy obecnie w czasach, w których nie tylko miejsce urodzenia czy zasoby weryfikują całe nasze życie. To czas, w którym pierwszy raz w historii liczą się determinacja, zaangażowanie, praca i poświęcony czas. Jeśli ma się odwagę, aby zebrać te wszystkie czynniki do kupy, to można mieć życie, o jakim się marzy.
Ja takie mam, choć pracowałam na to przez wiele lat i wciąż pracuję. Często wiąże się to z rezygnacją z wielu rzeczy, stresem czy przemęczeniem. Ale nie poddaję się, bo wierzę w to, że wiele zależy ode mnie i mam wybór – albo daję dużo i dużo dostaję, albo do końca świata tylko biernie obserwuję i zazdroszczę. Ale wiecie co? To drugie nie pozwoli Wam pogłaskać słonia, zobaczyć największego wodospadu na świecie czy poznać jakąś niesamowitą i inspirującą osobę na końcu globu :)
Rozejrzyjcie się wokół i zobaczcie, ile jest sposobów na to, by zacząć podróżować (odpowiednie zarządzanie budżetem, praca za granicą, wyjazdy studenckie, wolontariat itp. – przeczytajcie o tym tutaj). Jestem pewna, że każdy z Was, jeśli tylko zechce, znajdzie ich całą masę. Podróżowanie nie musi wiązać się z rezygnacją z pasji, wyjechaniem na stałe, albo sprzedaniem wszystkiego co się ma i ruszeniem przed siebie bez planu. Może być częścią naszego życia, jego uzupełnieniem, stymulacją do rozwijanie tego, co i tak już robimy. Taki jest mój sposób i nie żałuję go ani trochę.
Jeśli spodobał Ci się ten wpis, POLAJKUJ i PODZIEL się nim dalej. Twoja rekomendacja sprawi mi radość :)
Ten post ma 77 komentarzy
Jak czytam takie teksty to jestem w podziwie dla takiej osoby, która ma tyle determinacji i pasji w dążeniu do swoich celów. Zazdroszczę i gratuluję wszystkich sukcesów. Obym Ci kiedyś choć w połowie dorównała . Powodzenia i życzę dalszych sukcesów :)
Mileno! Nawet nie wiesz jak jest mi miło :) Serdecznie Ci dziękuję za tak ciepłe słowa i również trzymam kciuki za Twoje sukcesy! :) Pamiętaj, że wszystko zaczyna się w naszej głowie :) Pozdrawia ciepło
Hej! Dzięki blogowi aniamaluje trafiłam na Twojego posta, w którym opisujesz swoją historię podróżowania i jak to się stało, że jesteś w stanie podróżować tak dużo. Zrobił na mnie duże wrażenie, ponieważ ten rodzaj podróżowania jest tym, który pociąga mnie najbardziej. Dlatego chciałabym Cię zapytać – jak szukać możliwości wyjazdu do innego kraju podczas studiów w ramach nauki i stypendiów? Oczywiście jest Erasmus, na którego także planuję się wybrać, ale czytając Twój wpis zdałam sobie sprawę, że można skorzystać także z innych możliwości. Najbardziej zastanawia mnie, czy ”rodzima” uczelnia nie tworzy problemów z zaliczeniem roku na studiach, jeżeli przebywasz na stypendium w innym kraju i nie jest to związane z programem Erasmus? Z góry bardzo dziękuję za pomoc i odpowiedź – Twoja historia jest inspirująca i z chęcią nauczę się od Ciebie czegoś ciekawego!
Pozdrawiam :)
Witaj Agnieszko :) Bardzo się cieszę, że wpis jest dla Ciebie interesujący.
Szukając możliwości stypendiów zaczęłabym od pójścia do dziekanatu albo biura badań naukowych na Twojej uczelni. Oni najczęściej mają najświeższe informacje dotyczące stypendiów i stażów. Jeśli nie, poradzą do kogo na uczelni się udać. Na pewno jest jednostka zajmująca się wymianami studenckimi. Ciekawa jest też strona: http://www.granty-na-badania.com na której na bieżąco podawana są różnego rodzaju możliwości badawcze i wyjazdowe. Spróbuj także na stronie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Oprócz Erasmusa są też różnego rodzaju umowy bilateralne z uczelniami spoza Europy (zapytaj na swojej uczelni). Możesz też spróbować zorganizować taki wyjazd na własną rękę, czyli np. szukasz uczelni na której chciałabyś studiować lub odbywać staż badawczy i albo piszesz do władz z pytaniem jak to zorganizować, albo jeszcze lepiej do konkretnego naukowca (który mógłby być Twoim opiekunem na miejscu) z pytaniem czy przyjąłby Cię pod swoje skrzydła. Jeśli myślisz o US to mierz odrazu wysoko i poczytaj o stypendiach Fulbrighta. Odpowiadając na pytanie dotyczące zaliczenia roku, to nigdy nie spotkałam się z trudnościami. Wyjazd na zagraniczną uczelnię jest traktowany raczej jako coś wyjątkowego i wyróżniającego, więc nie widzę powodu dla którego ktoś miałby Cię blokować. Wszystko jest kwestią uzgodnienia – z dziekanatem, wykładowcami, promotorem. Za granicą możesz zaliczyć przedmioty będące odpowiednikami polskich zajęć lub przed wyjazdem zaliczyć je w Polsce szybciej, albo jeszcze inaczej – po powrocie je nadrobić. Jest tu tylko jedna zasada – jeśli jesteś zdeterminowana to nie ma takiej rzeczy, której nie da się zorganizować i uzgodnić. Mam nadzieję, że rozwiałam Twoje wątpliwości ;)
Dziękuję Ci Alex!
Dziś tego właśnie było mi potrzeba. Choć mam za sobą już Work and Travel w USA I Erasmusa w Portugalii to nadal mam ogromny niedosyt. Chwilowo podpadłam w stagnacje, ale oby nie na długo. Dla mnie najwspanialszym możliwym sposobem podróżowania jest poznawanie lokalsów i spędzenie z nimi czasu. To zupełnie co innego niż wakacje all In. Dziękuje jeszcze raz za inspiracje i kto wie może dzięki Tobie odważę się gdzieś po raz pierwszy napisać o swoich przygodach i po raz kolejny wyjść ze swojej strefy komfortu.
Kochana! A ja dziękuję za tak piękną i wzruszającą wiadomość! Odwagi! Pisz o tym co kochasz, bo nie ma wspanialszego uczucia, niż móc dzielić się pięknem tego świata i podróżowaniem! Jedyna różnica pomiędzy Tobą, a innymi piszącymi jest taka, że któregoś dnia oni po prostu zaczęli :) Czyli ten pierwszy krok ma największą moc sprawczą. PS odezwij się do mnie na IG, może będę miała coś, co Ci się przyda :*
Mnostwo prawdziwych zdan :) ciesze sie, ze udaje Ci sie realizowac marzenia!
Dziękuję Pablo za miły komentarz :)
Bardzo ciekawy artykuł, inspirująca historia.
Dziękuję Anastazjo! Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :) Pozdrawiam!
Rewelacyjny tekst! Czapki z głów za determinację i odwagę!
Seba dziękuję za miłe słowa :)
Alex, you are really an inspiration! Thank you for sharing your story <3
Ann thank you so much :) It was a pleasure and I’m happy that you like it :)
Inspirujesz i do ciężkiej pracy i do realizowania marzeń, bo warto. Gratuluję samozaparcia i umiejętności łączenia tak wielu rzeczy. Warto zawsze widzieć możliwości, a nie ograniczenia. Pozdrawiam serdecznie.
Paulino! Bardzo Ci dziękuję za te miłe słowa! Dzięki temu wiem, że warto było to opisać :) Ja również pozdrawiam ciepło :)
Niesamowicie dojrzały tekst. Rzadko ktoś pisze tak szczerze. Dzięki za to, że odważyłaś się napisać coś tak szczerego. To duża inspiracja.
Bardzo Ci dziękuję Kaju. To była przyjemność :)
What a great content! I also work in science, but in NY. Thanks to you I’ve started to think about working abroad in other places. It must be sth special.
Thank you Marcus :) It’s really a great challenge and adventure at the sam time :) You should try! :)
Bardzo motywujący wpis, ogromna inspiracja, gratulacje :-)
Bardzo się cieszę Kristen :) Dziękuję :)
WOW….
Po pierwsze miło do Ciebie trafić – pozdrawiam Styledigger, która zapostowała Twój wpis u siebie na blogu ;)
Po drugie – jesteś nadzwyczaj ambitną i zdeterminowaną osobą, podziwiam takie osobowości i chcę z ich przykładu czerpać jak najwięcej!
Po trzecie – fajnie, że masz szansę poznawać świat i kulturę innych krajów. Przyznam jednak, że zazdroszczę pod tym względem osobom, które samodzielnie i niezależnie decydują się na taką eksplorację świata, gdyż dużo łatwiej jest takie plany realizować będąc samemu i nie mając większych zobowiązań (czy to zawodowych, czy życiowych)… Zazdroszczę :) Mam nadzieję, że i ja po swoim ślubie udam się na jedne z dłuższych wojaży w moim życiu :)
Witaj Mary! Bardzo się cieszę za zawitałaś na mój blog. Jesteś tu bardzo mile widziana :) Bardzo Ci dziękuję za ciepłe i wspierając słowa. To z kolei dla mnie jest niesamowitą inspiracją :) Co do zobowiązań życiowych, to nie powiedziałabym, że ich nie mam. Mam ich całe mnóstwo. Po prostu o nich tu nie napisałam :) Trzymam kciuki za Twoje przyszłe wojaże! Wszystko w Twoich rękach! :)
„To czas, w którym pierwszy raz w historii liczą się determinacja, zaangażowanie, praca i poświęcony czas”. Dobrze powiedziane. Nie lubię, kiedy ktoś marudzi, że „życie takie złe”. Trzeba szukać możliwości.
Tak jest Natalio! Bierna postawa niczego nie zmienia. A możliwości jest naprawdę sporo:) Pozdrawiam serdecznie!
Ale dałaś mi kopa tym wpisem! Nie chodzi nawet o to, że należałam kiedykolwiek do ludzi ktorzy myślą, że jak ktoś coś osiągnął to na pewno spadło mu to z nieba bo wiem, że w większości przypadków na wszystko trzeba zapracować. Chodzi o to, że pokazałeś, że chcieć to móc a ciężka praca w imię własnych marzeń zawsze sie opłaca. I za to Ci dziękuję bo takie wpisy niesamowicie nakrecają mnie do działania;)
Marto, miód na moje serce! To ja Ci dziękuję za motywację do dalszego działania i dzielenia się tym :) Dzięki takim słowom i ja dostaję pozytywnego kopa energii :) Pozdrawiam Cię!
Super artykuł! Do mnie też przemawia bardziej taki sposób podróżowania. Pracując, przebywając w innym kraju nie jako zwykły turysta możemy dużo lepiej go poznać:).
PS. Piękna ta Twoja torebka z pierwszego zdjęcia. Mogę spytać gdzie kupiłaś:)?
Dziękuję Zosiu :) Cieszę się, że Ci się podoba! A torebka jest z ZARY :) Podsyłam link:http://www.zara.com/pl/pl/kobieta/torby/zobacz-więcej/torebka-typu-worek-z-supełkami-c734144p3646584.html
Jestem pod ogromnie pozytywnym wrażeniem! Życie to sztuka wyboru, a zazdrością i zrzucaniem z siebie odpowiedzialności za wiele się nie zdziała. :) Twój post skłonił mnie do refleksji a propos tego, czego ja bym chciała, a wydaje mi się, że nie tylko ja się nad tym zastanawiam, stąd też problemy z wybraniem swoich priorytetów. Jest tyle ścieżek, którymi obecnie można podążać, że zwyczajnie można zabłądzić, co z jednej strony może to wpłynąć na nas pozytywnie, ale z drugiej grozi nawet nieświadome utknięcie.
Po przejrzeniu Twojego bloga myślę, że jesteś bardzo sympatyczną osobą, do tego przekonującą, pełną energii, miła odmiana po przejrzeniu kilku innych stron osób, które nie miały w sobie tego czegoś. Z chęcią będę tu zaglądać i się inspirować, niekoniecznie nawet do samych podróży, ale ogólnie do życia w sposób, który sprawia, że czujemy się szczęśliwi. :)
Jeśli miałabyś chęć zajrzeć, zapraszam Cię na swojego nowego bloga gdzie sama zamieszczam swoje różne spostrzeżenia . :)
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Marto, bardzo Ci dziękuję za wspierające słowa :) Jest mi ogromnie miło, że znajdujesz tu inspirację i postaram się sprostać temu na przyszłość :) Masz rację, że czasem trudno wybrać swoją drogę w natłoku opinii innych i presji by być „jakimś” płynącej z otoczenia. Grunt to postawić na siebie. Pod koniec dnia i tak tylko to się liczy. Tak też mawiała Marilyn Monroe — 'Always, always, always believe in yourself, because if you don’t, then who will, Sweetie?’ :) Pozdrawiam ciepło!
Jestem u Ciebie na blogu po raz pierwszy, i bardzo mnie oczarowałaś!
Przede wszystkim ilością miejsc, które dzięki własnej pracy miałaś okazję zobaczyć, poczuć, dotknąć… Wszystko to jest już Twoje, i nikt ani nic Ci tego nie odbierze :)
To jest chyba najpiękniejsze w podróżach – że nawet te z pozoru małe wyprawy zawsze uczą czegoś nowego. A kiedy są nagrodą czy zwieńczeniem długich wysiłków, to dopiero dają radość!
Złożyło się tak, że aktualnie zaczynam pewien projekt, „Niezależni” (a moje licealne spojrzenie na rzeczywistość jest jeszcze niedoświadczone i „poszukujące”, dlatego szukam autorytetów:)).
Całość kręci się głównie wokół podróży (na razie promujemy ojczyste tereny), ale zależy nam szczególnie żeby udowodnić przede wszystkim samym sobie, że jeśli się naprawdę CHCE to MOŻNA!
Po lekturze twojego wpisu jestem przekonana, że wiesz, o co chodzi lepiej niż niejeden ekspert:)
Dlatego jeśli pozwolisz, bardzo chętnie będziemy kierować się Twoimi wskazówkami. Świetnie byłoby też, jeśli zechciałabyś odpowiedzieć nam na kilka pytań związanych właśnie z podróżowaniem, osiąganiem „niemożliwego” i opowieściami z odbytych już wojaży.
Na pewno będę częstym gościem:)
Pozdrawiam serdecznie, i cieszę się, że Cię znalazłam!
Julio, po pierwsze ogromnie Ci dziękuję z tak piękny komentarz. Jeśli znajdujesz na moim blogu inspirację dla swoich własnych marzeń i planów, to dla mnie to jest najwspanialsza nagroda :) Projekt o którym piszesz brzmi świetnie i trzymam kciuki za jego powodzenie! Oby więcej takich :) Z przyjemnością odpowiem na Wasze pytania :) Pozdrawiam ciepło!
Świetny wpis!
Odnalazłam w nim jakby cząstkę siebie i to jest bardzo motywujące.
Obecnie sama studiuję, pracuję, w „wolnych chwilach” wpadam na treningi mojej byłej już drużyny i oczywiście staram się znaleźć jak najwięcej czasu na podróże.
Prawdą jest, że łatwiej szukać wymówek.. dla swojego lenistwa. Niewielu dostało od losu cokolwiek podane na tacy- jeśli mieli konto bez limitu, to może nie mieli kontaktu z rodzicami. Zazwyczaj coś za coś.
Jeśli coś się nam nie podoba- w naszym życiu, pracy, miejscu, gdzie mieszkamy to czas się ruszyć i spróbować to zmienić. Może nie przyjdzie to łatwo, ale raczej jest to wykonalne.
Mogę się tylko domyślać, ile poświęceń kosztuje Cie godzenie pracy naukowej, bycie daleko od domu, a w tym wszystkim znalezienie czasu na pasje- jestem naprawdę pełna podziwu! Moja praca to raczej zlecenia niż ciągłość, ale dzięki takiemu trybowi mogę w tok studiów wpleść także dłuższe wyjazdy.
Chyba właśnie ta realizacja marzeń daje tego kopniaka.. by dalej godzić 10 rzeczy na raz.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za taki wpis! Przypomniał mi on o tych wszystkich wartościach, które są dla mnie ważne. O tym.. o co walczę.
Wiolu, dziękuję za ciepłe słowa :) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że coraz więcej jest ludzi, którzy mają podejście, że nie ma barier i wszystko zależy od nas! To niesamowicie motywuje i inspiruje. Życzę Ci powodzenia w tym co robisz i wytrwałości. Super mieć świadomość, że gdzieś tam ktoś też walczy i się nie daje! :) Pozdrawiam serdecznie
hmmm determinacja super , silna wola walka ! super , tylko nie wszyscy są tak zdolni , nie wszyscy mają szcescie dostac się nawet na zwykly darmowe praktyki , gdzieś do lepszej firmy. A nawet to hmm praktyki jedno ale zyc w innym miescie trzeba , jesc wynajac mieszkanie . Praca za granicą hmm ok mozna sie czasami przmeczyc cos zaoszcedzic ale ,, kokosów juz nie ma i nie bedzie . Studiiowanie w innych miastach bez pomocy rodzicow tez ciezko , czlowiek mysli jak sie ytrzymac z rozworzenia pizzy , a nie zbierac na podroze … Czasami trzeba byc w odpowiednim miejscu czasie i wykorzystac szanse , nawet najmniejszą ,,, ale nie wszyscy trafia na to … i coz najwazniejsze , piekne kobiety maja łatwiej w życiu ;p świat nie jest tylko czarno biały … czasami nawet najwieksze checi starania nie wychodza ! ale trzeba próbować !!
Ciekawe czy ktos by się znalalz gdyby pracowal na zwyklych magazynach nawet zagranicą i by mogl pozwolic sobie na takie podrozowanie .. Dlaczego ludzie którzy byli w odpowiednim miejscu mówia jak to było ciezko ,,, i wysmiewaja sie z ludzi którzy probują ale wrzechswiat nie pozwala im na to ,,, i mówią że jestecie lenie ,… wiecej pokory
Tomku, dziękuję za komentarz. Wiesz co, ja nie wierzę w coś takiego jak szczęście i przypadkowy traf. Czymś takim jest dla mnie znalezienie na ulicy kuponu z wygraną na loterii. Tak po prostu. A cała reszta? Czy to jest głupie szczęście i znalezienie się w odpowiednim czasie? Dla mnie nie ma czegoś takiego. Wiesz w ilu miejscach się nie znalazłam w odpowiednim czasie, ile razy próbowałam i nic, ile razy mi mówiono „nie”, bo jestem taka czy owaka. Tysiące! A z tych tysięcy udało się kilka razy i to wystarczyło. Ja też nie odcinam kuponów od tych pojedynczych rzeczy, które mi wyszły, tylko codziennie walczę i się staram i próbuję, bo wierzę, ze przede mną jeszcze te kilka trafów :) A bycie zdolnym? Jednostek wybitnie zdolnych jest jak na lekarstwo, reszta to ślęczenie po nocach, próbowanie, powtarzanie, powtarzanie i jeszcze raz powtarzanie tego co nie wychodzi. Czy byli zdolniejsi ode mnie? No pewnie! Ale to ja wierzyłam, że w końcu mi się uda, nawet nie będąc wybitną. I to zadziałało :) A jeśli chodzi o resztę – nigdy nie wyśmiewam się z ludzi, którzy próbują i nigdy nie mówię o nich, że sa leniwi. Dla mnie to mali bohaterowie. Więc o jakim braku pokory tu mówimy?
Zgadzam się z Tomkiem, ja zwiedziłem troszeczkę świata, ale tylko ,,służbowo,, , teraz układam sobie jak podróżować z rodziną lub chociaż tylko z żoną. Mam do dyspozycji wolne tydzień lub max dwa w roku. Kasy mogę uzbierać 2-3 kPLN, marzę o Galapagos lub Machu , może macie pomysł ?
Ja mam :) Spróbujcie tej idei opiekowania się domami, albo zwierzętami domowymi. Jest taki portal na którym ogłaszają się ludzie z całego świata, że szukają kogoś, kto np.przez tydzień będzie mieszkał w ich domu i go pilnował, albo zajmował się psem/kotem w zamian za darmowy nocleg :) Może coś takiego?
Podziwiam i zazdroszczę. Widzę, że masz w sobie ogrom zapału i determinacji. I tak jak mówisz, że jeżeli coś się bardzo chce, to człowiek tak kombinuje, żeby dążyć do celu. Do realizacji celu wybrałaś bardzo dobry sposób, wykorzystując swój potencjał naukowy. Są tacy ludzie, ale w mniejszości, którzy realizują tak konsekwentnie własne cele. Ale też trzeba mieć w życiu również wiele szczęścia, i posiadać umiejętność znajdowania się w odpowiednim czasie i w odpowiednim miejscu, czyli po prostu mieć szczęście. Często bardzo ciężko jest znaleźć sposób na życie, czy plan działania. Nie wszystkim to się udaje. Nie wszyscy mają potencjał. Nie wszyscy są przebojowi. Początki są zawsze trudne, ale myślę jednak, że kiedy idziesz i nie poddajesz się na wskutek jakichś niepowodzeń, to na pewno nagroda kiedyś będzie. Ty natomiast poprzez swoje działania zbudowałaś sobie autostradę do spełniania swoich marzeń. Naprawdę gratuluję i życzę spełnienia życiowych planów. Pozdrawiam.
Dziękuję Andrzeju za ten komentarz :) Nie tylko początki bywają trudne, ale co tam! Nie warto się przejmować, bo potem jedną piękna chwilą można sobie wszystko wynagrodzić :) Pozdrawiam serdecznie!
Super! polecam takie podejście! A jak ktoś lubi łaczyć pracę z podróżowaniem to też siętak da, ja polecam work and Travel :) byłam w USA z OneGlobe Travel, firma ze szczecina :) Mam super wspomnienia!
Też fajne doświadczenie! :)))
Bardzo fajny tekst. Sama prawda :), wszystko zalezy od nas samych i od naszej determinacji. Zawsze marzylam o podrozowaniu, choc w miedzy czasie mialam tez inne plany i cele. Najtrudniejszu byl dla mnie pierwszy krok..a potem poszloooooo;). Nigdy bym nie przypuszczala, ze w przeciagu paru lat bede mieszkac i zwiedzac tak „egzotyczne ” i niedostepne kiedys dla mnie kraje jak Dania, Szwecja czy Norwegia. Udalo sie to dzieki stupendium na studiach i delegacjach z pracy. Nie zawsze podrozowanie musi duzo kosztwac, grunt to dobra organizacja. Chwilowo mam przerwe w podrzowaniu: male dzieci i proza zycia, ale Twoj tekst na nowo przypomnial mu jakie to jest fajne…. Pozdrawiam serdecznie
Mako dzięki serdeczne za ten komentarz :) Życzę wszystkiego dobrego w planowaniu nowych podróży. Pozdrawiam ciepło!
Trzeba pokochać wysiłek ☺ i iść za intuicją, za marzeniem. Pięknie! ☺ żyj jak najdłużej!
Dziękuję Ci pięknie za takie życzenia :) I Tobie również wszystkiego dobrego! :)
U mnie historia trochę inna…kasę na podróże mam, bo zostawiłam faceta pasożyta;D zarabiam i zwiedzam- niestety w mniejszym zakresie niż Ty.
Gratuluję Ci samozaparcia i podziwiam :)
Dzięki serdeczne :) Życzę zatem, abyś miała tych podróży coraz więcej i ile tylko sobie wymarzysz :)))
Miło się czyta post, który jest napisany przez osobę pełną determinacji i pasji. Wiele osób zwala swoje niepowodzenia na los a tak naprawdę wszystko jest w naszych rękach! Ja małymi kroczkami, mam nadzieję, że też spełnię swoje marzenia o podróżowaniu. Na razie Europa a potem Ameryka Łacińska. Wiem, że prędzej czy później mi się uda, bo ufam sobie. Chcę znajdować szanse i nie skupiać się na trudnościach. Pozdrawiam!
Dziękuję Ci bardzo za tak miłe słowa:) Wspaniale, ze masz takie podejście do spełniania marzeń i swoich możliwości! Oby więcej osób mogła tak o sobie napisać <3 Trzymam kciuki za wszystkie Twoje podróżnicze plany! Pozdrawiam ciepło
Doczytałem do momentu o grantach i stażach. Wyjechać na staż naukowy to jak wygrać w totolotka, próbowałem jechać nawet na taki, gdzie wszystko było opłacane . Żadna z zagranicznych jednostek nie była zainteresowana darmowym stażystą. Pisałem do 18 miejsc. O stypendium jakimkolwiek można zapomnieć, starałem się kilka lat (łącznie z programem w którym) trzeba było znaleźć firmę, ona nic nie płaciła, miała nawet reklamę z moich badań – pukałem od drzwi do drzwi – bez skutku, trzyletnie stypendium przepadło). Jedyne a co „wysłał mnie” mój doktorat z biologii, którego nie skończyłem z braku funduszy to wieś 100km od miasta. Do trzech lat szukam wolontariatu ekologicznego. Też mało realne, na jedno miejsce 1000 chętnych. A podróż i tak trzeba zapłacić.
Nie znam Twojej działki i nie wiem jak w niej funkcjonuje podział stypendiów. Biologia wydaje się być dziedziną, która jest bardzo praktyczna i komercjalizowana. Jak mnie nie wychodziło to co chciałam, to szukałam zupełnie innej drogi na to i starałam się robić odwrotnie, niż wszyscy. Aż trudno uwierzyć, że przez 3 lata walczyłeś i nie wyszło zupełnie nic. Może to kwestia za małych osiągnieć, działalności na uczelni itp? Z historii ludzi wokół wiem, że to są najczęstsze powody odrzucania wniosku. Może być też kwestia projektu badawczego (czasem komisje uznają, że nie jest rozwojowy, albo źle skonstruowany). Nie zgodzę się natomiast, że to totolotek, bo na większość stypendiów na które aplikowałam, nie miał odwagi/nie chciał jechać nikt, więc często zostawały puste miejsca. Poza tym, skoro jesteś na studiach doktoranckich to możesz uzyskać 2 rodzaje stypendiów za wyniki w nauce (oba ministerialne), jeśli masz dobrą średnią i osiągnięcia. Próbowałeś projektów badawczych typu Sonata? To są 2 letnie programy i ramach prowadzonych badan też możesz wyjeżdżać. A jeśli nie, to może Fulbright (wymiany dla doktorantów z US). Opcji jest całe mnóstwo. Może pomoże Ci coś z tych linków:https://travelandkeepfit.com/pl/2016/12/05/jak-zorganizowac-wyjazd-na-studia-za-granica/
Hej trafiłam tu z jakieś fejsbukowej reklamy, już drugi raz z resztą :P (good job!) tym razem o darmowym jedzeniu hahah co własnie probuje z resztą na blogu odnaleźc :P a to już odnalazłam wcześniej i musze przyznać, że świetny post napisałaś ! sama prowadzę podobny tryb życia na warstwie 'intensywne podróże’ przynajmniej :P i wiele wiele osób pyta dokładnie o to samo ! chyba zacznę im podsyłać twoją notkę żebym nie musiała się już dłużej tłumaczyć ze sponsorów :P
Myślę, że wiele osób nie wie, a jak już wie to nie decyduje się na wyrzeczenia typu niższy standard/ komfort życia w jakimś okresie czasu, który pozwala na takie podróżowanie. Tylko czasem ale zawsze warto ! ZAWSZE :D czasem pracę dorywczą poniżej kwalifikacji a czasem odwagę na taką powyżej. Elastycznie żyje się lepiej <3 Naprawdę świetnie to opisałaś :) powodzenia i duuużo zabawy w dalszych podróżach i poznawaniu nowych ludzi.
Pozdrawiam ciepło ze słonecznego Cypru :P i zaczynam śledzić za namową fejsika ^^
Dzięki serdeczne Marto! :) Czasem mniej czegoś, znaczy więcej czegoś innego, prawda?
Wpadaj częściej, zawsze miło będzie mi Cię tu gościć :) Pozdrawiam ciepło i udanego pobytu na przepięknym Cyprze! :)
Jakbym o sobie czytała…Około 10 lat temu zakiełkowało we mnie marzenie by zwiedzić 20 krajów ze swojej listy do 30-stki (kilka krajów już odwiedziłam wcześniej). Lista obejmowała głównie Europę by blisko zacząć. Oczywiście wszyscy uważali ten pomysł za nieosiągalny, chyba że „wygram w totolotka”. 30 urodziny miałam w zeszłym roku i do tego czasu udało się zwiedzić całą 20-stkę plus dodatkowo Gruzję :)
Tu zaczęły się pytania głównie o finanse, szczególnie gdy zdarzało się wyjeżdżać trzy razy do roku za granicę.
Jaka była odpowiedź? Po pierwsze pracowałam od 18 roku życia (wcześniej również podejmując prace sezonowe), idąc na studia zaoczne również w tygodniu pracowałam. Na zachcianki mogłam odłożyć tylko część, bo trzeba było jeszcze zapłacić za studia. Po studiach wyprowadziłam się z domu. Jeżdżąc już trzy lub dwa razy do roku za granicę mogę szczerze powiedzieć – zarabiałam 1900 zł z czego 1000 szło na wynajem kawalerki. Pozostałe 900zł musiało starczyć na rachunki, jedzenie i oszczędności na podróże. Jedyne bonusy to pieniądze od rodziny na urodziny czy dzień dziecka – wszyscy wiedzieli, że zamiast prezentu przyda się każdy grosz na najbliższą wycieczkę.
Jak to możliwe by przy takiej pensji i wydatkach można było odłożyć na 2-3 wyjazdy w roku? Wszyscy pytali i nikt mi chyba nie wierzył. A przecież wystarczy szukać i być otwartym. Jeździłam na Couchsurfing (darmowe noclegi), korzystałam z Airbnb (tańsze kwatery prywatne), wyszukiwałam najlepsze promocje na loty i…wykorzystywałam znajomości. I nie, nie z bogatymi sponsorami. Gdy mojaprzyjaciółka pojechała do Portugalii na Erasmusa dorzucałam się jej do rachunków by dwa tygodnie pomieszkać u niej w Porto. Poznałam tam ludzi z całego świata – niektórzy potem przyjechali do mnie (z Brazylii) a do niektórych pojechałam ja (do Włoch) korzystając z ich niezwykłej gościnności (i co za tym idzie np. darmowego noclegu).
Będąc otwartym i poznając ludzi z całego świata sami stwarzamy sobie siatkę możliwych połączeń i większej możliwości podróżowania. I możemy odwdzięczyć się tym samym oprowadzając ich po własnym mieście i oferując nocleg i kolację.
Wystarczy tylko chcieć, nie bać się i przede wszystkim ruszyć tyłek. Dzięki za ten artykuł!
Karolino! Świetny komentarz i wspaniała, inspirująca historia! Ja też bardzo za nią dziękuję! Uwielbiam słuchać i czytać o ludziach pełnych pasji, determinacji i których nic w życiu nie zatrzymuje <3 Życzę Ci wszystkiego co najlepsze i szerokiej drogi w każdej podróży, którą sobie wymarzysz. Pozdrawiam ciepło
Pięknie dziękuję i wzajemnie! :)
Też się często spotykałem z tymi pytaniami. W przeszłości za granicę jeździłem tylko podczas kilku wycieczek szkolnych oraz z rodzicami na wakacjach, z tym że były to przeważnie te same miejsca. Chciałem pojechać w jakieś inne miejsce, pozwiedzać trochę. Przez dwa lata studiowałem w Krakowie, gdzie życie studencie dużo mnie kosztowało. Po zmianie studiów w zmianie miejscowości trafiłem na mieszkanie, z które płaciłem 300zł mniej, dodatkowo dostawałem 200zł wyższe stypendium. Jak łatwo policzyć miesięcznie miałem 500zł więcej. Oczywiście jakość mojego życia się podniosła (nie musiałem przesadnie oszczędzać), ale też mogłem sobie trochę odłożyć, zamiast na przykład imprezować.
Jedną z moich pasji jest gra w szachy. Chciałem się wybrać na jakiś zagraniczny turniej by połączyć grę w turnieju ze zwiedzaniem. Pierwszym miejscem, w które się udałem był Budapeszt. Miasto wywarło na mnie duże wrażenie i chętnie tam wracam. Dodatkowo mam mały sentyment do stolicy Węgier, gdyż wygrałem tam jeden turniej. Oczywiście później słyszałem komentarze typu „mi by się nie chciało jechać na Węgry tylko po to by zagrać w turnieju” albo „mało masz turniejów w Polsce?”. Minęło 2,5 roku, od tego czasu byłem 13 razy za granicą, głównie pobliskie kraje (Słowacja, Węgry, Czechy, Litwa), najczęściej byłem w Budapeszcie, dwukrotnie wybrałem się do Londynu. Staram się szukać tanich hosteli a także tanich biletów lotniczych (leciałem do Londynu za mniej niż 100zł w dwie strony, jechałem do Budapesztu za 70zł w dwie strony).
Wiele razy spotykałem się z pytaniami ludzi, którzy tak jakby mi zazdrościli. Ostatnio kolega zapytał gdzie planuję się wybrać na najbliższy zagraniczny turniej. Gdy powiedziałem, że może do Włoch to zapytał skąd mam na pieniądze te wszystkie wyjazdy. Tę kwestię przemilczałem. Dla niektórych wydatek 200 funtów (mniej więcej tyle straciłem podczas weekendowego pobytu w Londynie) jest marnowaniem niemałej kwoty pieniędzy. Ja jednak nie żałuję. Cieszę się, że miałem okazję zwiedzić wiele ciekawych miejsc. Najpierw chciałem pojechać na zagraniczny turniej (Budapeszt), później chciałem się wybrać gdzieś dalej (Londyn), niebawem wybieram się do Mediolanu, a w przyszłości planuję dużo bardziej odległe podróże. Kiedyś usłyszałem fajny tekst „mógłbym być milionerem, ale walałem sobie kupić chipsy i cole”. Coś w tym jest, jeśli ktoś może sobie odłożyć chociażby 100zł miesięcznie, to wychodzi 1000zł rocznie za co już można gdzieś pojechać.
Co do inspirujących osób to mnie zainspirowała pewna Australijka, którą poznałem w Krakowie. Początkowo myślałem, że może studiuje gdzieś w Europie i po prostu przyleciała na weekend do Polski. Okazało się, że mieszka w Australii, a miesięczną przerwę (coś w rodzaju wakacji) wykorzystała na zwiedzanie Europy. Ja też chciałbym być milionerem, nie musieć pracować, tylko podróżować, zwiedzać świat, ale to się rzadko zdarza. Mimo to od 2,5 roku jeżdżę za granicę (kilka razy w roku) i wiem, że gdybym nie wydał pieniędzy na podróże zapewne straciłbym w inny sposób.
Dziękuję za podzielenie się swoją historią Arturze :) Bardzo inspirująca i jest kolejnym przykładem, że marzenia można spełniać w różny sposób, a cel osiągać dochodząc do niego własną drogą :) Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za Twoje kolejne podróże! :)
A mnie najbardziej nurtuje pytanie nie na temat zdobywania pieniędzy na podróże, może troche nieadekwatne do tego wpisu, ale tego czy jeździłaś zawsze sama czy raczej szukałaś jakiś kompanów? bo mnie właśnie to przeraża najbardziej w rozpoczęciu przygody z podróżowaniem że samotna podróż może mnie trochę zniechęcić
Cześć Wiktorio. Przechodziłam przez wszystkie fazy podróżowania – sama, ze znajomymi, z bliskimi przyjaciółmi, w parze. Od kilku lat najwięcej podróżuję ze swoim narzeczonym i najbardziej to lubię. Myślę jednak, że każdy rodzaj wyjazdu niesie ze sobą coś wyjątkowego i daje coś innego. Pewnie jak ze wszystkim, najlepiej spróbować różnych, a potem wybrać dla siebie ten najodpowiedniejszy :) Jeśli nie czujesz się komfortowo, żeby zacząć sama, może pomyśl o znalezieniu towarzysza an początek (np. jeśli nie ktoś znajomy, to może na forach podróżniczych? Tam wielu ludzi szuka podróżniczego towarzystwa. Potem zawsze możesz się odłączyć :) Najgorzej przez strach całkowicie zrezygnować z poznawania świata. Pozdrawiam serdecznie i odwagi! :)
Bardzo fajnie, ze ktoś to w końcu napisał. Bo naprawdę nie mogę już słuchać tego pytania :) A gdzie tym razem? Bo już chyba z dwa tygodnie nigdzie nie byłeś! Skąd Ty masz na to kase? Pewnie rodzice pomagaja? Albo ja to bym tak nie dała rady, przecież to takie drogie. A jak potem się pokaże gdzie się spało, ile kosztował bilet i jak to wszystko wygląda od kuchni to potem jest wielkie zaskoczenie :)
Jaśku! Grunt to robić swoje, a jeśli ktoś naprawdę chce się dowiedzieć jak to robisz, to będzie słuchał, a nie komentował :) Pozdrawiam ciepło!
Hej :) !
Czy możesz podpowiedzieć , jak, gdzie, znalazłaś pracę w Hiszpanii , o której pisałaś :) ?
Cześć Eliano :) Pracy szukałam wtedy tradycyjnym sposobem, czyli chodząc po wszystkich okolicznych restauracjach i po prostu pytając. Ale było to prawie 10 lat temu, więc realia mogły się zmienić. Choć nadal jestem zdania, że często personalny kontakt i zagadanie jest najbardziej efektywnym sposobem :)
Cześć Alex! Bardzo dziekuje za wspaniały wpis, również 33 sposoby na podróżowanie. Bardzo mnie inspirujesz. ładnie piszesz, jesteś świetna zdeterminowaną osobą, inspirujesz mnie, aby walczyć o swoje marzenia, jeszcze wiecej sie ruszać! :) Mam pytanie, w jaki sposób udało sie Tobie wydać samej książke i jak/ w jakim programie udało sie Tobie wykonać ebooka? Byłabym niezmiernie wdzieczna za odpowiedź! Chciałabym bardzo wydać kiedyś książke o swoich podróżach po USA :)
Cześć Małgosiu :) Bardzo Ci dziękuję za przemiły komentarz :)
Planuje wpis o self publishingu w oparciu o moje doświadczenia z książką. Czy możesz jeszcze chwilę poczekać, aż go napiszę? Jeśli nie, to daj znać na maila, postaram się pomóc wcześniej :)
Cześć! Trafiłąm tu zupełnie przypadkiem i od razu znalazłam ten tekst – bardzo inspirujący! Ja wychodzę z podobnych założeń dot. nauki+pracy+podróźy, więc się tu dobrze odnajduję. Czy mogę mieć do Ciebie pytanie? Bo jedna rzecz mnie ciekawi :) – jak doszłaś do pisania przewodników? To było zawsze moje marzenie i wiem, że mogłabym podzielić się z innymi wieloma doświadczeniami, ale średnio wiem, jak się zaczyna… tzn. ktoś proponuje człowiekowi, że opublikuje jego książkę (już gotową lub dopiero powstającą)? Czy może człowiek z napisanym tekstem przesyła go do wydawnictw i czeka, aż się odezwą? Jak to jest?
Agato! Bardzo się cieszę, że trafiłaś na mój blog :) I oczywiście, że możesz zdać pytanie, zawsze chętnie odpowiem :) Z tego co rozumiem, interesuje Cię, nie samo pisanie, ale proces wydawniczy. Opcji jest kilka – możesz napisać książkę i próbować przekonać do niej wybrane wydawnictwo, czasami oni też sami zgłaszają się z propozycją współpracy, ale to zapewne musiałabyś być bardziej widoczna jako podróżniczka itp. I jest ta trzecie droga – wydanie książki samodzielnie. Ja tak zrobiłam i nie żałuję, choć był to czasochłonny proces. Jeśli byłabyś zainteresowana taką drogą, to może zaciekawi Cię artykuł, który napisałam o self-publishingu i moich doświadczeniach z tym związanych: https://travelandkeepfit.com/2018/04/27/self-publishing-jak-samodzielnie-wydac-wlasna-ksiazke/
Dawaj znać, jakbyś jeszcze miała jakieś pytania :) Pozdrawiam serdecznie z Nepalu :)
Niesamowite ile trudu włożyłaś żeby robić to co kochasz! Podziwiam z całego serca :)
Dzięki serdeczne Aneto za tak miłe słowa :)
Wow, jestem pod ogromnym wrazeniem! Trafilam do Ciebie po World Travel Show 2019, gdzie bylam na Twojej prezentacji :)
Swietna prezentacja i fajna osobowosc! Ale najbardziej zrobilo na mnie wrazenie to, jaka Ty jestes pracowita! Przeczytalam kilka postow na blogu i postanowilam napisac ten komentarz :D
Gdziekolwiek nie pojechalas, to tam dorabialas, wielkie uszanowanie. Jak to robilas? Zdradzisz kulisy? W sensie jak szukalas takiej dodatkowej pracy, w jakim jezyku pisalas dla gazet itp?
Oraz prosze o rade dla mnie, mam stala, etatowa prace 40h w tygodniu, co bys mi pordzila abym miala wiecej kasy? Skupic sie na oszczedzaniu/znalezc druga prace na weekendy/poszukac czegos co moge robic kilka razy w miesiacu/inne?
Chodzi mi o Twoje podejscie, co Ty bys zrobila :)
Cześć Paulino! Wybacz późną odpowiedź, ale po zmianie bloga, jeszcze dopracowuję stronę techniczną i czasami komentarze wpadają tam, gdzie nie powinny. Po pierwsze, ogromnie Ci dziękuję za tak miłe słowa i wsparcie!
Jeśli chodzi o szukanie dodatkowej pracy to wszystko zależało od kontekstu i możliwości jakie miałam. Na początku studiów pojechałam na 3 miesiące do Hiszpanii z założeniem aby pracować tam jako kelnerka, zatem od początku miałam plan :) Im więcej miałam pracy naukowej na uczelni, tym mniej czasu na drugi etat (chyba że po nocy), więc szukałam alternatywy, którą mogłabym łączyć ze studiami za granicą – stąd pisanie do gazet (wtedy w języku polskim). Zawsze szukałam możliwości by jak najlepiej wykorzystać zasoby i talenty, które mam. Byłam dobrą studentką, więc całą swoją energię przekułam w naukę i stąd stypendia naukowe za wyniki, z których przez wiele lat się utrzymywałam.
Jeśli chodzi o radę co do Twojej sytuacji – cóż nie znam jej dobrze, ale ja mam w życiu jedną zasadę – próbuj wszystkiego, nie stawiaj na jednego konia, tylko miej kilka źródeł, wiele planów B i nigdy przenigdy się nie poddawaj. Jedno nie wychodzi, zaczynasz kolejny plan, nie wychodzi – kolejny – aż za którymś razem wyjedzie. Jeśli byłabym teraz w Twojej sytuacji, tak jak byłam kilka lat temu pracując na uczelni, to po pierwsze zastanowiłabym się w czym jestem dobra, jak mogę zmonetyzować to co potrafię i uderzała w tę stronę :)
Cześć Alex! Mega profesjonalna strona, super prowadzisz swój blog, świetną osobą jesteś – po prostu czysty zachwyt z mojej strony! Napisałam do Ciebie maila, być może z propozycją współpracy do wykorzystania w przyszłości.. Szczerze mówiąc na to liczę 😉 serdeczności! Madziarka
Dzięki serdeczne za tak miłą wiadomość Magdo! :) Miód na moje serce! Uściski