Podobno zajmuje cztery sekundy, zanim większość z nas zacznie czuć się nieswojo z ciszą podczas rozmowy, w towarzystwie innych osób, a nawet z powodu własnych myśli i wewnętrznego dialogu.
Siedząc ostatnio w kawiarni, przyglądałam się grupie znajomych. Gdy ich rozmowa na chwilę ucichła, wszyscy niemal od razu sięgnęli po telefony, jakby cisza była czymś, co trzeba natychmiast wypełnić. Nikt nie patrzył drugiemu w oczy, nie czekał na naturalny bieg konwersacji. Ta krótka chwila milczenia wydawała się nie do zniesienia, a powietrze wokół nich zgęstniało od napięcia. Aż ja to poczułam, a przecież byłam tylko obserwatorem tej scenki.
Coraz częściej zauważam, jak trudno ludziom poradzić sobie z ciszą. W codziennym pędzie, otoczeni nieustannym szumem informacyjnym, zapominamy, jak wartościowe i więziotwórcze może być milczenie.
Cały felieton przeczytacie tutaj: Czy cisza to akt odwagi?
…
Od kilku miesięcy mam swoją kolumnę w Journal ANSWEAR, do której mam przyjemność pisać felietony ze świata i o świecie. Zapraszam Was serdecznie na refleksje do kawy.