Na Waszą prośbę, ale i z wielką przyjemnością, przygotowałam kolejną odsłonę Prezentownika inspirowanego podróżami i nie tylko. Jako że Święta za pasem, a po Świętach całoroczne dylematy – co kupić komuś na urodziny, imieniny czy inne okazje, to podrzucam moją listę prezentów, którymi można obdarować wszystkich podróżniczych świrów, ale też tych, którzy interesują się naszym światem oraz szukają inspiracji i nowych pomysłów „gdzie by tu”. Nie ma to jak przydatny prezent, który będzie można wykorzystać potem przy różnych okazjach. No to ruszamy!
Foto

Temat aparatów powraca w Waszych pytaniach jak bumerang, więc okres świąteczny może być dobrym momentem na porządne zakupy. Każdy podróżnik wie najlepiej, że bez aparatu to jak bez ręki i dobry sprzęt to podstawa.
- Olympus OM-D E-M10 Mark III – dla tych, którzy kochają robić zdjęcia lub dopiero chcą się tego nauczyć, polecam ten aparat, bo dedykowany jest właśnie podróżnikom. Jest bardzo kompaktowy i – jak na aparat o takich parametrach – lekki. Ma wbudowaną lampę błyskową, więc spokojnie można robić zdjęcia w słabych warunkach oświetleniowych, co w podróży, gdzie nie zawsze można czekać na lepsze światło, jest zbawieniem.
- Olympus OM-D E-M1 Mark II – jeśli natomiast zastanawiacie się nad bardzo profesjonalnym aparatem, to warto rozważyć ten model. Jest odczuwalnie cięższy, ale wciąż nie stanowi to problemu, nawet w podróży. To niezwykle precyzyjny aparat z wbudowanym systemem AF, który odpowiada nie tylko za szybkość, ale również za dokładność. Pozwala też ustawić ostrość na małych obiektach i maksymalnie wykorzystać możliwości makrofotografii.
- Obiektyw Olympus M.ZUIKO DIGITAL ED 14‑150mm – to jest mój HIT! Łączy w sobie funkcjonalność obiektywu szerokokątnego z teleobiektywem. Dodatkowo, jest bardzo lekki, a w połączeniu z powyższymi aparatami tworzy idealny zestaw dla podróżnika. Jest też odporny na kurz, mróz i zachlapania. Przetestowałam go w różnych sytuacjach: wdrapując się na Lodowiec Perito Moreno w Argentynie, na zakurzonej Pustyni Atakama w Chile, czy w wilgotnym i tropikalnym środowisku Wodospadów Iguazu w Brazylii. Przetrwał te wszystkie wyzwania i nadal działa bez zarzutu.
- Obiektyw Olympus M.Zuiko Digital ED 12-100 mm F4 IS PRO – to moje nowe dziecko z którym nie rozstaję się przez ostatnie miesiące. Był ze mną już na Maderze, w Austrii i w Himalajach. Mówią na niego, że to Ferrari wśród obiektywów Olympusa i mają rację. Ma genialną stabilizację obrazu, co pozwala robić zdjęcia z ręki, bez użycia statywu, a w podróży to bardzo przydatne.
- Plecak fotograficzny – nareszcie jest plecak na sprzęt fotograficzny, który jest jednocześnie modny i funkcjonalny. Dla każdego fotografa i podróżnika sprzęt jest oczkiem w głowie i pierwszą rzeczą, którą ratowałby z tonącego statku :) Musi mieć zatem piękną i solidną oprawę. Taki skórzany plecak jest doskonały.
Albumy podróżnicze

KLIKNIJ W ZDJĘCIE, ABY OTWORZYĆ LINK
W moim domu albumy traktowane są jako elegancka ozdoba wnętrza, którą trzymam na stoliku w salonie i przeglądam przy kawie, dla przyjemności. W tym roku znalazłam wyjątkowe albumy, które łączą w sobie tematykę podróży, są edukacyjne i jeszcze przepięknie wydane.
- Atlas odkrywców dla niepoprawnie ciekawych świata – już sam tytuł wiele tłumaczy. Minimalistyczne grafiki krajów i kontynentów zabierają w podróż dookoła świata, a opisy miejsc zasypują mnóstwem niebanalnych informacji o kulturze, historii, geografii i wydarzeniach sportowych.
- Niesamowite budowle – idealne uzupełnienie pierwszego albumu zachwyci wszystkich, których pasjonuję nasz świat. Tłumaczy fenomen najbardziej znanych budowli na świecie – od ogromnej piramidy w Gizie, tajemniczych posągów moai na Wyspie Wielkanocnej, ciągnącego się przez tysiące kilometrów muru chińskiego, aż po współczesne drapacze chmur Burdż Chalifa czy Petronas Towers. W pasjonujący sposób odkrywa historie, które stoją za niezwykłymi budowlami – utracone miłości, rewolucje, wielkie sukcesy i spektakularne porażki. A to wszystko w imię stworzenia architektonicznych pomników człowieka.
Wierzę w to, że wiedza nigdy nie wychodzi z mody, więc jeśli macie kogoś kto lubi odkrywać, nawet palcem po mapie, kogo chcecie zainspirować i dać mu realną wartość na długi czas, to jest to idealny prezent dla ludzi w każdym wieku.
Podróże we wnętrzach

- Drewniana ozdobna mapa – świetna, prosta, ale bardzo efektowana ozdoba każdej ściany. Wykonana z drewna mapa zachwyci wszystkich minimalistów i fanów prostych kształtów, ale przede wszystkich tych, którzy lubią mieć obok podróżniczą inspirację.
- Ręcznie tkany dywan w aztecki wzór – miłośnicy stylu boho we wnętrzach na pewno zachwycą się kolorowym, ręcznie tkanym dywanem, który ożywi dom i nada mu podróżniczego charakteru. Mam taki podobny w moim gabinecie i uwielbiam!
- Świeca zapachowa Yankee inspirowana podróżami – jestem ogromną fanka tych świec, bo są zamknięte w pięknym szklanym słoju, pachną nieziemsko i wystarczają na długo. Do tego wybór zapachów jest ogromny, a wśród nich mnóstwo intrygujących, inspirowanych przyrodą i niezwykłymi miejscami np. Desert Wind – o głównej nucie zapachowej otwartej przestrzeni i dalekich lądów, muśnięty egzotyczna paczulą i podwędzoną wanilią. Brzmi dobrze!
- Boho ozdobne poszewki na poduszki – niedrogi i efektowny prezent, który na pewno spodoba się wszystkim lubiącym klimat przywodzący na myśl Amerykę Południową albo Bali. Na Święta, na urodziny i na nowe mieszkanie.
- Pościel w palmy – jeśli ktoś kocha podróże, to nawet w domu będzie gromadził przedmioty, które są nimi inspirowane. Ja tak mam i dlatego w moim domu króluje styl boho czerpiący z kultur różnych części świata. W mojej sypialni oprócz mebli z drewna egzotycznego, które ściągnęłam aż z Indii, jest też miejsce na pościel we wzór palmowych liści. Gdy ją pierwszy raz zobaczyłam – przepadłam. Wierzcie mi, wygląda lepiej niż na zdjęciach, jest piękna, świetnie wykonana z niezwykle delikatnej, miękkiej bawełny. W łatwy sposób ożywi wnętrze i przeniesie Was na Bali.
- Egzotyczne rośliny – skoro jesteśmy w temacie wystroju wnętrz, to czy może być lepszy prezent, niż żywa roślinka? Ja mam ich w domu więcej, niż mebli i każdy kto mnie odwiedza stwierdza, że mam w domu dżunglę…a potem zaczyna wypytywać gdzie takie kupić. Zanim jednak wybierzecie, zastanówcie się, czy osoba, którą obdarowujecie ma czas się nią zajmować – jeśli ma go mniej to polecam zamiokulkasy (odporne na wszystko) i kaktusy (np. te prosto ze słonecznej Kalifornii), a jeśli trochę więcej – to palmy albo cudowne strelicje z lasów tropikalnych. Ja uwielbiam w miejskim chaosie dostawać kawałek przyrody! Polecam mój ulubiony Flora Point w Warszawie, do którego wpadam jak dziecko do sklepu z cukierkami :)
Książki o podróżach

KLIKNIJ W ZDJĘCIE, ABY OTWORZYĆ LINK
- Książka Ameryka Południowa – śladami cudów natury (teraz w ŚWIĄTECZNEJ PROMOCJI -20%) – no przecież nie mogę nie polecić swojej własnej książki ;) A tak na serio jest dla wszystkich tych, których porusza i fascynuje piękno naszego świata, którzy w podróży zatrzymują się dla napotkanego po drodze człowieka, dają się porwać nieznanej sobie kulturze i doceniają widoki, które zapierają dech w piersi. To nie jest typowy przewodnik, ale książka – inspiracja, pełna emocji, historii i anegdot. Dla wszystkich, na długie wieczory. Obiecuję, że uda mi się Was przenieść na szepczący lodowiec Perito Moreno w Argentynie, dotkniecie czołem gwiazd na Pustyni Atakama w Chile, posmakujecie pary wodnej unoszącej się nad Gardzielą Diabła w samym środku Wodospadów Iguazu w Brazylii i usłyszycie ciszę totalną na granicy świata gdzieś na bezdrożach Patagonii. To co gotowi?
- Śniadanie z kangurami. Australijskie przygody – jedna z zabawniejszych książek podróżniczych jakie czytałam! Pochłonęłam ją przed moim półrocznym wyjazdem do Sydney i sprawiła, że jeszcze bardziej chciałam się w nim znaleźć! Bill Bryson prowadzi humorystyczną narrację o jadowitych stworzeniach, surowym klimacie tego kontynentu i jego ekstrawertycznych mieszkańcach. Napisana lekko i z humorem, czyta się ją jednym tchem.
- Bezsenność w Tokio – dla wszystkich, którzy lubią wielkomiejskie historie i fascynują się kulturą tak odmienną od naszej. Marcin Bruczkowski wyjechał do Japonii na rok, a został na dziesięć lat. Jak twierdzi, zatrzymała go tam miłość do japońskiego piwa i łaźni koedukacyjnych. Japonia wciąga niezmiennie.
- Cudne manowce. Wszystko, co w Polsce najlepsze – nowa książka Magdy z „Krytyka Kulinarna”. Dopiero ją dostałam, ale bardzo podba mi się koncepcja tej książki. Jest o miejscach, w które warto uciec w weekend, żeby zapomnieć o morderczym tempie. Dobrze się wyspać, pięknie wstać i zjeść śniadanie przygotowane z najlepszych, najbardziej naturalnych składników. Plus regionalne przepisy i obszerna lista lokalnych producentów. Brzmi zachęcająco i promuje nasz piękny kraj.
- Samsara. Na drogach, których nie ma – coś o Azji dla kontrastu. Książka Tomka to opowieść o jego azjatyckiej podróży pełnej niebezpieczeństw, zaskakujących zdarzeń i ciekawych ludzi. Napisana z humorem, ale i dystansem do siebie. A także poradnik, jak w taką wyprawę wyruszyć samemu.
Kosmetyki w podróży

KLIKNIJ W ZDJĘCIE, ABY OTWORZYĆ LINK
- Perfumy dla będących w drodze – Chloe Nomade – moja nowa obsesja! Przyznaję, same sobie je kupiłam na Mikołajki, bo nie chciało mi się czekać, aż Mikołaj się zorientuje, że to zapach wolności. Świeże spojrzenie i nowe perspektywy nasycają ten zapach i rozświetlają czarujący wizerunek kobiety poszukującej i odkrywającej. Połączenie łagodności i siły – fasetki tej intensywnej, kwiatowo-szyprowej kompozycji powiewają niczym wiatr wolności. Intensywny, mineralny charakter mchu dębowego spowija ponętna słodycz śliwki mirabelki. Z owej świeżości wyłania się doznanie świetlistej woni frezji. To wyraziste i intrygujące perfumy, które kojarzą mi się z rozwianymi włosami, zachodami słońca i niekończącą się drogą przed siebie.
- Płatki pod oczy – nie ruszam się bez nich w podróż. Często używam ich w samolocie, gdy mam bardzo długi lot i na pewno na jetlaga, gdy mam podpuchnięte oczy. Szybki sposób, żeby poprawić wygląd nawet będąc w drodze.
- La Roche Posay Anthelios mgiełka do twarzy LSF50 – ta mgiełka to mój ulubiony kosmetyk do ochrony przeciwsłonecznej od ponad dwóch lat. Mgiełka ma tylko 75mm, waży tyle co nic, więc mam ją podczas swoich podróży przez okrągły rok – od Miami po Himalaje. Zapobiega błyszczeniu się i ma bardzo wysoką ochroną SPF 50. Jest wodoodporna i można stosować ją na makijaż. Dla mnie numer jeden w pielęgnacji przeciwsłonecznej.
- Kosmetyki inspirowane rytuałami piękna – Rituals – to kosmetyki inspirowane zapachami i kulturami świata. Jedna z moich ulubionych marek. Znajdziecie tu orientalne kosmetyki inspirowane hinduską Ajuwerdurą o zapachu róży czy moją ulubioną serię inspirowaną Japonią i płatkami wiśni – Ritual of Sacura. To mój sprawdzony prezent, którym obdarowuję siebie samą i bliskie mi kobiety. Przysięgam każda była zachwycona. Polecam Wam genialne kremowe pianki do mycia, zmysłowe masła do ciała, mgiełki do ciała, a nawet świece w tej samej linii zapachowej. To jest przegenialny prezent, który przenosi do innego, egzotycznego zakątka świata.
- Zestaw kosmetyków miniaturek dla podróżników – przyda się każdemu podróżnikowi i dzięki niewielkim rozmiarom można go mieć przy sobie np. podczas długiego lotu samolotem. Świetny będzie zestaw Clinique zawierający mydło do twarzy, płyn rozświetlający i emulsję nawilżającą. Doskonale pielęgnuje, nawilża i odżywia skórę, zwłaszcza narażoną na działanie klimatyzacji i licznych zanieczyszczeń w podróży.
- Maska enzymatyczna Tołpa z pomelo i papają – hit moich ostatnich miesięcy. Maska do twarzy o właściwościach peelingu enzymatycznego, która głęboko oczyszcza, nawilża i wygładza skórę. Ma genialny ekologiczny skład m.in. torf tołpa, esnecję z różowego pomelo, enzymy z papai oraz błękitną i białą glinkę. Pachnie nieziemsko tropikalnymi owocami. Dodatkowo jest zamknięta w niewielkiej aluminiowej tubce, dzięki czemu opakowanie nie zasysa powietrza i bakterii, a maskę można bezpiecznie przewozić. Jeździ ze mną po całym świecie!
- Kuferek na kosmetyki – nie wszystkie wyjazdy są minimalistyczne z plecakiem i w trudnych warunkach. Są też takie, w które spokojnie można zabrać wygodny kuferek na kosmetyki (co zresztą chroni przed ich wylaniem i ubrudzeniem ubrań, co niestety często zdarza się w przypadku przewożenia ich w walizkach czy plecaku. Dodatkowo bardzo ładnie wygląda i jest poręczny, bo wszystkie kosmetyki mamy w jednym miejscu, więc łatwo je zapakować i wypakować. Polecam taki praktyczny i do tego stylowy prezent.
Travel and Keep Fit

- Bezprzewodowe słuchawki do biegania i innych aktywności – od lat testuję różne modele, bo niestety moje uszy są niewielkie i wiele słuchawek, nawet tych z zewnętrznymi pałąkami ciągle z nich wypada i nie mogę w nich trenować. Od kilku miesięcy trenuję w SONY WF-SP700N i o dziwo nawet nie drgną. Plus, mają małe pudełeczko, które jednocześnie jest ładowarką, wiec w każdej chwili mogę je podładować, będąc w terenie. Dla mnie prezent w punkt!
- Mata do ćwiczeń we wzory – prosty, a jakże potrzebny, wielofunkcyjny prezent. Przyda się do trenowania w terenie, przyda się na kempingu, ale też do porannej jogi w domu, gdy akurat nie podróżujemy. A teraz maty są takie piękne i mają designerskie printy, że same w sobie są ozdobą. Świetny wygląd i użyteczność, czyli prezent idealny dla każdego fit freaka.
- Gumy do ćwiczeń – gumy treningowe można wykorzystać do kompleksowego treningu całego ciała. Ich właściwości pozwalają na trenowanie zarówno siły, wytrzymałości jak i szybkości. Można kupić je w różnym poziomie oporu np. 5, 10 czy 20 kg. Wyglądają niepozornie, ale treningi przy użyciu gum są efektywne i można się przy nich nieźle zmęczyć. Ich niewątpliwą zaletą jest praktycznie zerowa waga i rozmiary, które pozwalają wrzucić je nawet do plecaka czy bagażu podręcznego. Niby nic się nie ma, a ma się wszystko co potrzebne.
- Rękawiczki treningowe – każdy kto trenuje na siłowni i ma do czynienia z wolnymi ciężarami wie, że bez rękawiczek nie da rady, bo można bardzo dotkliwie obetrzeć sobie dłonie. Moja poprzednie rękawiczki podarłam do reszty, więc w tym roku poprosiłam Mikołaja o nowe.
- Legginsy do ćwiczeń i na co dzień – często pytacie mnie o sprawdzone legginsy w których trenuję, ale też podróżuję w samolocie, czy idę na trekking. Mam jeden ulubiony model od lat, niezmiennie – czarne, z wysokim stanem od Cardio Bunny. Zużyję jedne, od razu kupuję następne. Widzę, ze teraz są też w innych kolorach – beżowym i białym. Poważnie rozważam biały przed wyjazdem do Miami…
- Smartwatch – nie wyobrażam sobie już treningów bez smartwatcha. Dla mnie to podstawa przy bieganiu, która pozwala mi kontrolować dystans, tempo, czas. Oprócz tego jest moim odtwarzaczem muzyki, bo bez niej nie lubię ćwiczyć. Razem ze słuchawkami bezprzewodowymi to mój must każdego treningu. A sama smartwatche są przydatnym gadżetem też na codzień – kontrolują nie tylko naszą aktywność, ale i jakość snu, spożycie wody itp. Możecie być pewni, że każdy kto go dostanie w prezencie, będzie się cieszył.
- Zestaw TRX do ćwiczeń – TRX to trening z masą własnego ciała, do którego wykorzystuje się specjalny zestaw regulowanych pasów. Taśmy TRX można zawiesić wszędzie, co czyni ten rodzaj ćwiczeń idealną alternatywą dla siłowni. Ja zawsze mam taki zestaw ze sobą w podróży i ratuje mnie w podtrzymaniu formy.
Outdoor

- Kurtka puchowa Pajak – tę kurtkę kupiłam sobie przed wyjazdem w Himalaje, ale była ze mną też na jesiennym wyjeździe w Austrii. Sprawdziła się rewelacyjnie. Jest ultralekka, dopasowana, ma rewelacyjny współczynnik kompresji i świetne parametry termiczne. Pakuje się w całości do dołączonego woreczka kompresyjnego, więc zajmuje tyle miejsca ile pomarańcza, co w przypadku podróży, w których nie ma miejsca na dużą ilość sprzętu – jest zbawieniem.
- Ręcznik szybkoschnący –szybkoschnący ręcznik, który jeszcze jest antybakteryjny to zawsze mile widziany prezent, który przyda się podróżnikowi.
- Rękawiczki dotykowe – odkąd takie mam, już nie wyobrażam sobie podróży w innych – zwłaszcza podróży w których tworzę materiał, nagrywam i używam non stop telefonu. Dzięki nim nie muszę co minutę zdejmować i zakładać rękawiczek, żeby odpalić telefon, co oszczędza mi czas i dużo frustracji. Prosta rzecz, a drastycznie zmienia funkcjonowanie na lepsze.
- Zestaw przetrwania – bardzo podoba mi się ten zestaw, który łączy w sobie czajnik, palnik, nadstawkę na palnik i gwizdek. Wszystko w jednym.
- Kijki trekkingowe – kijki trekkingowe, które odciążają kolana podczas intensywnego chodzenia po górach i pomagają utrzymać stabilizację. Przyznam Wam, że nigdy takich nie miałam, ale moi koledzy podróżnicy ich używają i bardzo sobie chwalą.
- Trapery Palladium – trapery super sprawdzają się w trakcie outdorowych wyjazdów i tam gdzie trzeba zasłaniać kostki np. w dżungli czy w Afryce. Nie dość, że wygodne, to jeszcze świetnie się prezentują. Ja zachorowałam na te w kolorze khaki, ale akurat nie mogę dostać swojego rozmiaru w tym modelu :( Może Wam się poszczęści!
- Latarka czołówka – obowiązkowy element wyposażenia każdego podróżnika. Nie wyobrażam sobie wyjazdu w góry bez czołówki. Raz jej nie miałam i schodziłam w nocy przyświecając sobie telefonem. Było raczej słabo i nie polecam tego rozwiązania. Wybierzcie taką, która ma duży zakres i różne tryby świecenia (łącznie z migającym światłem ratunkowym).
- Hamak – kto nie marzy o dyndaniu się nad ziemią w cieniu drzewa? Ja uwielbiam hamaki. Znalazłam taki, który jest super lekki i można go ze sobą zabrać na koniec świata.
- Wełniana czapka – niby oczywisty prezent, ale komu nie przyda się ciepła i kolorowa czapka? Odkąd nikt nie karze nam jako dorosłym ich zakładać (pamiętacie z dzieciństwa ciągłe: załóż czapkę!), nagle wszyscy zaczęli je nosić :)
- Kawiarka ciśnieniowa – jestem z tych, dla których dzień bez kawy to dzień stracony, a nie zawsze jest się w miejscu gdzie serwują dobrą kawę. Ja mam na jej punkcie obsesję, więc nie ryzykuję i na wyjazdy zabieram małą kawiarkę, która doskonale sprawdza się w różnych warunkach – od kempingów – po mieszkanie w wynajętych miejscach.
Stylowy podróżnik

- Stylowy plecak – dobry plecak dla podróżnika to podstawa. A że już dawno minęły czasy brzydkich, ciężkich i burych plecaków, to teraz można mieć nie tylko praktyczny i wytrzymały, ale też kolorowy i stylowy plecak. Taki przyda się nie tylko w podróży, ale i w miejskiej dżungli będzie prezentował się doskonale. Moimi ostatnim ulubieńcami są te od Doughnut. Po pierwsze dlatego, że pięknie się prezentują, mają duży wybór pojemności, a do tego są niezwykle wytrzymałe. Jeden z nich przetrwał moją hardcorową wyprawę w Himalaje i ma się świetnie.
- Koc z motywem – poręczny, ładny i miły w dotyku koc to rzecz, którą nikt nie wzgardzi. Praktyczny na kempingu, w namiocie, na piknik w terenie. Te od Sackclothes&Ashes mają ciekawe wzory np. azteckie albo z podróżniczymi motywami. Dla mnie super.
- Sweter w azteckie wzory od Femi Stories – moje ostanie odkrycie. Wygląda naprawdę pięknie i na pewno ożywi nie jedną stylizację. W cieplejsze miesiące może spokojnie zastąpić kurtkę czy płaszcz. No i ma podróżniczy, aztecki design!
- Trapery na trekkingi od Wrangler – przemyślany, konkretny prezent dla każdego miłośnika aktywnego podróżowania. W tym wypadku jednak dowiedziałabym się najpierw jaki charakter mają mieć wyjazdy – wspinaczka, górskie trekkingi, zimą, latem? Od tych czynników zależy dobór odpowiednich butów. Natomiast dobre buty trekkingowe są na wagę złota i na pewno będzie to przydatny prezent.
- Naszyjnki z zawieszką od Purelei – jedne z moich ulubionych pozłacanych łańcuszków z zawieszką z masy perłowej. Pasuje do wszystkiego, noszę go okrągły rok.
- Jeansowa kurtka – kurtka jeansowa to must have każdej szafy, a dla mnie też każdej podróży – gdziekolwiek nie jadę, to biorę ją ze sobą. Znowu uniwersalny prezent zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn, który nie wychodzi z mody i na pewno się spodoba.
- Kubek emaliowany z podróżniczym napisem – ładnie wygląda, super ożywia zdjęcia podróżnicze, a do tego jest przydatnym elementem podróży w terenie czy nocowania na kempingu. Jest lekki, więc można przyczepić do plecaka i wziąć ze sobą na trekking. Niedrogi prezent, który wywoła uśmiech na twarzy.
- Kapelusz jak z filmów „on the road“ – kto nie lubi takich stylowych kapeluszy! Ożywią każdą stylizację, ochronią przed słońcem i dodadzą charakteru. Dla niej i dla niego. Ja ostatnio choruję na kilka modeli od Lack of Colours. Są przepiękne!
Elektronika podróżnika

KLIKNIJ W ZDJĘCIE, ABY OTWORZYĆ LINK
- Dron DJI Mavic Pro 2 – mały i poręczny dron firmy DJI, który zamieni niebo w przestrzeń filmową. Dron DJI Mavic 2 Pro wykorzystuje zaawansowaną 1-calową matrycę CMOS, która zapewnia jeszcze lepszą jakość obrazu widoczną w piękniej odzwierciedlonych kolorach bez względu na warunki oświetleniowe. Oczywiście nagrywa w 4 K. Powiem Wam tak – każdy podróżnik z pasją do uwieczniania chwil o nim marzy. To najlepszy model na rynku, filmy i zdjęcia są majstersztykiem. Jestem zdania, że nasz świat wygląda lepiej z lotu ptaka, a dron spełnia marzenie człowieka o lataniu i zobaczeniu krajobrazów, do których wzrok nie sięga. To prezent sztos! (Mikołaju będę Cię bardzo kochała jak mi go przyniesiesz po tym jak mój rozbił się w Szwajcarii).
- Czytnik Kindle – w dłuższej podróży papierowe książki się nie sprawdzają, bo zajmują za dużo miejsca. A jeśli ktoś jeszcze czyta szybko, to po kilku dniach nie ma już żadnej. Dlatego najpraktyczniejszym rozwiązaniem jest czytnik książek. Obecnie mam klasycznego Kindle z podświetlanym ekranem. I to był strzał w dziesiątkę! Teraz mogę czytać w samolocie, pociągu, w nocy przy zgaszonym świetle, nikomu nie przeszkadzając. Przejechał ze mną pół świata i przyznam, że nie wyobrażam sobie bez niego żadnej podróży.
- Głośnik Bluetooth JBL Charge – Uwielbiam go i zabieram na wszystkie wakacyjne wyjazdy, bo jest bardzo wytrzymały i do tego wodoodporny. Idealnie sprawdza się na basenie, można go wrzucać do wody i nic mu się nie stanie. Jest kompaktowy i lekki i co najważniejsze, bateria trzyma nawet 10 godzin. Kojarzy mi się z letnim pool parties, ale używam go też na co dzień w domu.
- Etui do przechowywania kart płatniczych – przydatny bajer. Etui chroni przed zeskanowaniem danych z kart płatniczych wykorzystujących technologię RFID/NFC do dokonywania płatności zbliżeniowych, takich jak np. Paypass, Payview. Można je też przykleić do obudowy smartfona.
- Powerbank – co tu dużo mówić. Powerbank, który szybko doładuje nam telefon i inną niezbędną elektronikę jest nieodzowny. Zwłaszcza, jeśli podróżuje się godzinami lub nie ma się stałego dostępu do prądu. To jeden z najbardziej przydatnych gadżetów, który nie raz potrafi uratować z opresji kończącej się baterii. Mnie ratuje nawet w mieście, gdy nie mam czasu doładować telefonu. Taki prezentem nie pogardzi nikt i będziecie mieć pewność, że kupiliście coś naprawdę przydatnego.
- Adapter podróżny – niby mała rzecz, kosztująca grosze i każdy pewnie pomyśli „to nie jest prawdziwy prezent”, ale wierzcie mi, podróżnikom zawsze ich brakuje, często się gubią, nie starcza ilości bo mamy tonę sprzętu do naładowania i i tak finalnie każdy biega i pożycza od innych. Zróbcie komuś praktyczny prezent i uratujcie go od problemu „jak ja to naładuję”.
- Organizer elektroniki – podczas podróży jedną z denerwujących rzeczy w bagażu są splątane słuchawki i kable. Nie wiadomo dlaczego, zawsze znajdują sposób, żeby się poplątać. Za to z takim organizatorem szanse na to są znacznie mniejsze i wygląda przy okazji bardzo elegancko.
- Szczoteczka soniczna Philips -kupiłam ją rok temu na Święta i od tej pory się z nią rozstaję, jeździ ze mną na każdy wyjazd. Prawdą jest to co o niej mówią – zęby nigdy nie były tak czyste. To jeden z tych gadżetów, które zmieniają codzienność na lepszą. Można dokupić z futerałem podróżnym, który jest jednocześnie ładowarką.
Egzotyczna wycieczka

Na moim blogu znajdziecie porady i pomysły na samodzielne podróże i do takich staram się Was cały czas zachęcać. Natomiast zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy czują się na siłach, aby przygotować samodzielny wyjazd lub nie mają na to czasu czy chęci. Jeśli zatem miałabym wybierać – jechać na zorganizowany wyjazd lub nie jechać wcale, to i tak wybrałabym to pierwsze. Liczy się chęć, ciekawość świata, odwaga do eksplorowania na własną rękę przychodzi z czasem. Są też sytuacje w których ludzie są trochę starsi, nigdy nie wyjeżdżali, nie znają języka, ale bardzo chcieliby pojechać w wymarzoną podróż. I właśnie to była moja inspiracja do tego punktu oraz moja koleżanka, która na rocznicowy prezent kupiła swoim rodzicom, którzy nigdy nie wyjeżdżali z Polski – egzotyczną, zorganizowaną wycieczkę. Rodzice byli zaopiekowani od początku do końca i nie bali się pojechać w grupie, a ich marzenie się spełniło. Może zatem taki cudowny podróżniczy prezent? W wielu biurach podróży, np. w TUI wykupując wycieczki z wyprzedzeniem kilku miesięcy, czyli tzw. first minut, można ustrzelić wyjazdy w naprawdę niskich cenach! To co, może greckie wyspy albo safari w Afryce dla najbliższych?
Podróżnik z klasą

- Walizka – wytrzymała walizka to podstawa. Zwłaszcza, kiedy lata się samolotami, bo tam rzucają nimi na prawo i lewo i często zdarza się, że coś pęknie, oderwie się itp. Na walizkach nie warto oszczędzać, bo wymienianie ich po każdej podróży mija się z celem.
- Elegancki dziennik podróży Moleskine – to jest piękny prezent! Przyznam Wam, że żadna elektronika i aplikacja nie zastąpi mi tradycyjnego zapisywania myśli i emocji na papierze. Uwielbiam wszelkiego rodzaju notatniki i zeszyty i nagminnie je kolekcjonuję. W podróży zawsze fajnie mieć taki niewielki notatnik na szybkie spisywanie obserwacji. A ten od Moleskine jest dedykowany właśnie osobom podróżującym – ma 240 stron, checklisty, kalendarze, informacje o podróżach, planery budżetu, naklejki do personalizowania podróży i inne szmery-bajery :)
- Delikatny naszyjnik z zawieszką – taki klasyczny, delikatny naszyjnik pasuje do wszystkiego. Ta prosta elegancja pięknie obrazuje miłość do egzotycznych podróży. No i motyw plamy nie wychodzi z mody!
- Wygłuszające słuchawki nauszne SONY WH-1000XM3 – dla wszystkich tych, którzy dużo podróżują i w podróży pracują. Odkąd zaczęłam pracować w tych słuchawkach, które silnie wygłuszają otoczenie, komfort moich podróży osiągnął nowy poziom. Powiem Wam więcej – nawet nie puszczając żadnej muzyki w tle, wystarczy że je włączę i od razu odcinają mi wszelkie szumy z otoczenia. Często pracuję w nich właśnie bez żadnej muzyki, bo działają jak korki do uszu. Niesamowity efekt, nigdy nie spotkałam się z taką funkcją w słuchawkach, których używałam wcześniej. Dla wszytskich pracującym w hałasie, w drodze i gdzie popadnie, tym którzy uwielbiają słyszeć każdy bit i drgnięcie, jakby muzyka była częścią tylko ich świata lub po prostu tym, których lubią płaczące dzieci w samolocie – polecam je, bo niesamowicie usprawniły mi pracę i odstresowały.
- Etui na paszport – a jakby tak podarować eleganckie, spersonalizowane etui na paszport? Mały drobiazg, ale za to stylowy i praktyczny, bo paszport to najważniejszy dokument dla podróżnika i trzeba go chronić przed zabrudzeniami i wygięciem.
- Kubek termiczny – to jest must have nie tylko w podróży. Kubek termiczny sprawdza się w każdych warunkach, ale trudno znaleźć taki, który byłby szczelny. Przetestowałam dziesiątki kubków do momentu, gdy nie odkryłam genialnego Contigo. Mam go już 5 lat i jest w doskonałym stanie, przetrwa wszystko, ale przede wszystkim jest super szczelny. Potrafię wrzucić pełny kubek z wrzątkiem do torebki i nigdy nic się nie wylewa. Świetna inwestycja i ten piękny malinowy kolor!
- Poręczna suszarka do włosów Philips SenseIQ – każda dziewczyna, która ma dłuższe włosy, powie Wam, że bez suszarki trudno je ułożyć i o nie zadbać. A te hotelowe palą włosy jak nic. Już minęły czasy, ze suszarka jest wielka i ciężka, teraz najnowsza technologia jest poręczna i ma piękny design. Moje nowe odkrycie, które za mną chodzi to Suszarka Philips SenseIQ BHD827/00, która dzięki Technologii SenseIQ przez cały czas bada stan włosów i dopasowuje parametry suszenia do ich unikalnych potrzeb, dzięki czemu zachowuje aż 95% ich naturalnego nawilżenia. Szczerze mi się marzy taką mieć!