Jeśli chodzi o pakowanie, to znam niewiele osób, które je lubią. Szczególnie gdy chodzi o dłuższy albo bardziej egzotyczny wyjazd, podczas którego musimy być przygotowani na więcej nieoczekiwanych zdarzeń. O ile zapomnienie szczoteczki do zębów czy kolejnego T-shirta nie będzie wielkim problemem, o tyle kwestia nieprzygotowania leków może być już bardziej kłopotliwa. Umiejętne spakowanie apteczki podróżnej to nie lada sztuka i wymaga pewnej skrupulatności i skupienia. Na szczęście, jeśli raz solidnie przyłożycie się do zrobienia listy leków, które powinno się mieć ze sobą w podróży, to przy każdym innym wyjeździe będziecie mieli już to z głowy, bo większość elementów jest uniwersalna, niezależnie od typu wyjazdu.
To o czym na pewno trzeba pamiętać, to fakt, że skład apteczki musimy również dostosować do indywidualnego zapotrzebowania, czyli muszą się w niej znaleźć leki spersonalizowane, np. na przewlekłe choroby (jeśli takie przyjmujemy), a także dostosowane do charakteru podróży – do podstawowego wyposażenia trzeba dodać elementy,które przydadzą nam się np. podczas wyprawy do dżungli, wypraw survivalowych czy w obszary objęte występowaniem określonej choroby, np. malarii.
I uprzedzając Wasze pytanie – tak – zawsze, ale to zawsze mam ze sobą spakowaną apteczkę i nigdzie się bez niej nie ruszam. Wielokrotnie wracała ze mną do domu w idealnym, nienaruszonym składzie, ale równie często ratowała mnie w czasie podróży. Wyznaję zasadę, że zawsze lepiej jest mieć, niż nie mieć, a miejsce na nią zawsze się znajdzie. Oczywiście w wielu miejscach można nabyć odpowiedniki leków i uzyskać opiekę lekarską, jednak z chorowaniem w podróży jest tak, że zawsze trafia się w nieodpowiednim momencie i miejscu. Jeśli zatem można oszczędzić sobie poszukiwania otwartej apteki i mieć pomoc pod ręką, to według mnie trzeba to sobie umożliwić.
Zacznijmy zatem od podstawowego składu „must have” każdego podróżnika (tego, który udaje się na wakacje w Europie i tego, który rusza na wyprawę na koniec świata):
Biegunka to jedna z najczęstszych przypadłości podróżników. Lokalna flora bakteryjna, inny klimat oraz nowe potrawy mogą wpływać na wrażliwy żołądek. Przy tego typu zatruciu nie pomogą krople miętowe, trzeba mieć silny i sprawdzony lek. Jest kilka typów, więc najlepiej skonsultować się przed wyjazdem z lekarzem medycyny podróżnej. Ja często zabieram Tiorfan, Xifaxan,Loperamid lub Nifuroksazyd.
Warto również rozważyć zapakowanie węgla aktywowanego, który ma doskonałe właściwości adsorpcyjne (zapierające) i działa osłaniająco na błonę śluzową przewodu pokarmowego, co jest przydatne przy wszelkich zatruciach.
Warto je mieć przy sobie, chociażby w przypadku często łapanej biegunki podróżnej, której skutkiem jest duże odwodnienie organizmu. Przydadzą się Wam zwłaszcza w tropikach i na wyjazdach survivalowych. Na przykład ja chorując na dengę w Laosie, leczyłam się tylko lekami zwalczającymi gorączkę oraz chroniącymi przed odwodnieniem. Mają zatem wiele zastosowań w podróżniczych dolegliwościach. Możecie wybrać Gastrolit, Acidolit, Orsalit, Aminodral lub Floridral.
Jeśli macie swoje typy, które najlepiej na Was działają, to koniecznie je zabierzcie. Wybór na rynku jest bardzo duży. W przypadku gorączki wywołanej przeziębieniem może to być Paracetamol lub Pyralgina. Aspiryna jest często stosowana w łagodzeniu bólu głowy wywołanego chorobą wysokościową (rozrzedza krew, więc ułatwia dotlenienie organizmu), ale budzi też kontrowersje, bo tym samym utrudnia zatrzymanie ewentualnych krwotoków, które na dużych wysokościach w wyniku rozrzedzenia krwi trudno jest zahamować. Na bóle brzucha czy bóle menstruacyjne może przydać się też rozkurczowa No-Spa.
Leki przeciwalergiczne (przeciwhistaminowe) łagodzą objawy alergii kontaktowej, wziewnej i pokarmowej. Nawet jeśli nie jesteście alergikami, to warto je mieć ze sobą, bo w innym, nowym środowisku może trafić się alergen, który Was uczuli. Najpopularniejsze są Claritine i Zyrtec, ale polecam Wam też mieć przy sobie wapno rozpuszczalne, które również łagodzi objawy alergii. Mnie często gryzą owady i na ogół moja skóra reaguje na to alergicznie, więc zawsze mam ze sobą żele po ugryzieniach, które działają przeciwświądowo i przeciwzapalnie, np. Fenistil żel.
Jedną z najczęstszych dolegliwości, na którą cierpią podróżnicy, jest zwyczajne przeziębienie. Zmiana klimatu, stref czasowych, przemęczenie i wysokie temperatury w połączeniu z wszechobecną klimatyzacją rozkręconą na maksimum, to czynniki sprzyjające klasycznemu bólowi gardła czy katarowi. Wrzućcie więc do apteczki środki, które stosujecie w domu – tabletki na gardło czy spray. Ja również wożę ze sobą w niewielkim woreczku kwas askorbinowy (witamina C) i gdy jestem osłabiona lub czuję, że coś mnie rozkłada, robię sobie kilkudniową kurację witaminą C. Zawsze pomaga.
Zwłaszcza jeśli macie w planach podróż samochodem, autobusem lub statkiem. Wiem z doświadczenia, że wielogodzinne zakręty lub wzburzona woda potrafią wpłynąć nawet na najtwardszych podróżników. Dostępne bez recepty są np. Aviomarin (działa świetnie, ale ma też silny skutek uboczny – wywołuje senność) albo Lokomotiv.
Powszechne zwłaszcza u kobiet. Atakuje znienacka i wymaga szybkiej reakcji, bo inaczej kompletnie dezorganizuje funkcjonowanie, na co zwłaszcza w podróży nie możemy sobie pozwolić. Dostępne bez recepty są różne typy leków np. UroFuraginum lub Furagin.
Bardzo przydatne przy wszelkich oparzeniach lub ranach. Zawierają alginat sodowy, co sprawia, że absorbują krew i wysięki, a także łagodzą ból. Co najważniejsze przyspieszają gojenie, co w podróży ma to kluczowe znaczenie, a także działają przeciwzapalnie. Możecie wypróbować np. Nu-Gel albo Akutol.
W podróży łatwo o zadrapania, otarcia czy przecięcie skóry. Zawsze mam przy sobie wodę utlenioną w żelu – Peroxygel, jodynę w maści – Polseptol oraz maść z antybiotykiem w małych poręcznych saszetkach – Tribiotic.
Takie jak gaza opatrunkowa (kilka sztuk i rozmiarów jako podstawa opatrunku), plastry z opatrunkiem w różnych rozmiarach, bandaż elastyczny (mocuje opatrunki, może zastąpić opaskę uciskową lub unieruchomić przy urazach sportowych).
Warto rozważyć wzięcie antybiotyku o szerokim spektrum działania, zwłaszcza jeśli wybieracie się w miejsca, w których możecie mieć trudności z dostępem do opieki medycznej. Taki antybiotyk pomoże Wam dobrać lekarz pierwszego kontaktu lub medycyny podróży.
Absolutny „must have“ każdego podróżnika niezależnie od obranego kierunku. Odpowiednia higiena rąk to najskuteczniejsza bariera przed wieloma chorobami zakaźnymi. Na rynku dostępny jest bardzo duży wybór płynów, chusteczek i żeli, które mają wysokie stężenie alkoholu i pozwalają oczyścić ręce nawet bez użycia wody. Koniecznie miejcie je zawsze przy sobie (nie tylko w apteczce) i używajcie jak najczęściej.
Zawsze zabierajcie kremy z wysokim filtrem, niezależnie od tego czy planujecie wyjazd w Polsce, czy za granicą, w góry czy nad morze. Poparzenia słoneczne nie są Wam potrzebne w podróży. Używajcie wysokich faktorów, minimum 30 SPF. Jeśli nie lubicie tłustych kremów, wybierzcie w sprayu dla sportowców – szybko się wchłaniają i pozostawiają matowy efekt skóry. Jeśli wybieracie się w tereny o dużym nasłonecznieniu, to warto rozważyć wzięcie preparatu łagodzącego oparzenia, np. Panthenolu.
Koniecznie miejcie je ze sobą, bo odstraszają nie tylko komary (a te w tropikach są nosicielami różnych chorób), ale i wszelkiego rodzaju kleszcze, meszki czy pluskwy. Wybierajcie środki zawierające substancję DEET, o stężeniu conajmniej 20%. Zawsze biorę ze sobą sprawdzoną już w wielu warunkach Muggę (uwaga na podróbki w Internecie!).
Większość chorób objawia się podwyższoną temperaturą ciała, a na oko trudno ocenić, czy jest ona jeszcze w normie, czy już nie. Dorzućcie więc termometr elektroniczny lub paskowy, nie rtęciowy!
To dla tych, którzy wybierają się w tereny zagrożone malarią (koniecznie sprawdźcie je na stronie WHO). Najpopularniejszym lekiem malarycznym jest Malarone, który można kupić jedynie na receptę, więc polecam Wam zgłosić się przed wyjazdem do lekarza medycyny podróżnej. Malarone ma wysoką cenę, ale za to w przeciwieństwie do pozostałych leków malarycznych, wywołuje statystycznie najmniej efektów ubocznych (a mogą być przeróżne: bóle brzucha, głowy, problemy ze snem, halucynacje). Warto mieć świadomość, że takie leki są silną ingerencją w organizm, więc rozważcie dwa razy, czy dane miejsce, do którego chcecie się wybrać, jest tego warte.
Lek przyjmuje się raz dziennie, o tej samej porze (najlepiej po śniadaniu) na 24–48 godzin przed wjazdem w obszar malaryczny, następnie przez cały pobyt i 7 dni po opuszczeniu obszaru endemicznego. Ważne jest to, że nie można go stosować dłużej niż 30 dni.
Nie dajcie się też skusić internetowym ofertom handlowym tego leku pochodzącym z niesprawdzonych źródeł. Często są to leki podrabiane lub przeterminowane.
Zwłaszcza dla tych, którzy planują wyjazdy survivalowe i przez dłuższy czas będą przebywali bez dostępu do filtrowanej, butelkowanej wody. Tabletki lub filtr pomogą oczyścić wodę z niepewnego źródła i unikąć zakażenia chorobami takimi jak WZW A, cholera czy dur brzuszny, którymi można zarazić się właśnie poprzez picie skażonej wody.
Niewielkie z tępym końcem, które w szybki sposób pozwolą przeciąć warstwy ubrań i dostać się do rany. Tylko uwaga! Zapakujcie je do bagażu głównego, na pokładzie samolotu są niedozwolone!
Mały przedmiot, więc nie odczujecie jego obecności w bagażu, a za to jest niezwykle przydatny np. do usunięcia drzazgi, wyjęcia kleszcza czy żądła.
Są cienkie i niewielkie, a ich założenie chroni przed zakażeniem wynikającym z kontaktu z krwią i innymi wydzielinami. Zwłaszcza jeśli planujecie podróże po słabo zurbanizowanych miejscach, gdzie przede wszystkim będziecie zdani na siebie.
- Zaświadczenie lekarskie o konieczności przyjmowania leków, zwłaszcza dużych ilości i na choroby przewlekłe (koniecznie poproście lekarza o zaświadczenie w języku angielskim). W przypadku kontroli celnej może okazać się bardzo pomocne.
- Kartkę zawierającą nazwy własne i międzynarodowe przyjmowanych na stałe leków. Przyda się przy zakupie leków, jeśli Wam się skończą lub ulegną zniszczeniu albo dla lekarza, który będzie udzielał Wam pomocy.
- Kopię polisy ubezpieczeniowej wraz z numerem kontaktowym (druga koniecznie miejcie zapisaną w telefonie lub komputerze).
- Międzynarodowe Świadectwo Szczepień, tzw. żółta książeczka (polecam Wam mieć jej kopię na telefonie lub komputerze na wypadek zgubienia. Ja swoją zgubiłam kiedyś w Kambodży, ale na szczęście miałam kopię na komputerze).
- Dane kontaktowe do wybranych osób w razie wypadku (wybierzcie takie osoby, które znają język angielski).
- Dla tych, którzy mają wadę wzroku i nie są w stanie funkcjonować bez okularów – zdecydowanie rozważcie wzięcie zapasowej pary. Dorabianie odpowiednich szkieł w podróży może okazać się trudne logistycznie. Pamiętajcie też o zapasie soczewek kontaktowych, jeśli ich używacie.
- Ulotki z informacjami jak przyjmować dane leki. Nie wożę ich w formie papierowej, bo zajmują za dużo miejsca, ale robię zdjęcia lub skany w telefonie.
- Jeśli chodzi o ważne leki i te, które zażywa się na choroby przewlekłe, zdecydowanie powinno się je spakować do bagażu podręcznego. Resztę leków ogólnych, jeżeli nie macie miejsca w bagażu podręcznym, zapakujcie do głównego.
- Leki powinny być przewożone w oryginalnych opakowaniach, bo ułatwia to ewentualną weryfikację przez pracowników służb celnych na lotniskach i przejściach granicznych.
- Pamiętajcie o tym, aby zabezpieczyć leki, które mają płynną formę (zawiesiny, syropy) poprzez umieszczenie ich w woreczkach z zamknięciem. Maksymalna objętość pojemnika z płynem w bagażu podręcznym nie może przekraczać 100 ml, a wszystkie butelki i słoiki jednego litra.
Bezpiecznych wyjazdów Podróżnicy!
Cykl artykułów o zdrowiu i bezpieczeństwie w podróży powstał we współpracy z PZU.
ol li span{font-family: Lato, Arial, Helvetica, sans-serif !important; font-size: 16px !important; text-align: justify; color: #000000 !important;}
.related-wrap {display:none !important;}
Ten post ma 12 komentarzy
Wypasiona apteczka hehhe Ja zawsze zapominam o połowie z tych rzeczy, a potem niestety żałuję goniąć po jakiś szemranych aptekach po nocach :D
Hehe też to kiedyś przerabiałam, ale szybko wyciągnęłam wnioski, co do braku efektywności takiego działania :D
Fajny, konkretny wpis. Ja zawsze mam problem, co wziąć i mam wrażenie, że nigdy nie trafiam z odpowiednimi rzeczami :(
Dziękuję Kasiu :) Może zatem ta lista ułatwi Ci pakowanie następnym razem:)
Fajna lista! Lubię takie praktyczne wpisy :) Ja wciąż pracuję nad swoją idealną apteczką podróżną, choć przyznam że podróżując po Europie rzadko biorę ze sobą leki. Natomiast w listopadzie wybieram się do Indii i na Sri Lankę i to będzie mój pierwszy egzotyczny wyjazd, więc na niego muszę dobrze się przygotować, bo trochę mnie przeraża stan higieny tych krajów. Fajny pomysł z wodą ulotnioną w żelu, przyznam że nie wiedziałam o takim wynalazku :D
Dominiko koniecznie! To specyficzne miejsca z inną florą bakteryjną, więc zdecydowanie warto zadbać o dobrze skompletowaną apteczkę. Zwłaszcza jeśli chodzi o leki na zatrucia.
Apteczka to jedno, ale też trzeba pamiętać o sprawdzonym ubezpieczeniu, bo my już mieliśmy sytuację, że nibym wszystko było ok, a potem był problem, żeby odzyskać pieniądze. Według mnie trzeba wybierać tylko duże, sprawdzone firmy, bo te wszystkie rynkowe nowości to jets krótka piłka.
Ewo, zgadzam się z Tobą. Ja też zawsze stawiam na sprawdzone firmy, a nie chwilowe nowości. Zwłaszcza w przypadku ubezpieczenia zdrowotnego, gdy gwarancja zwrotu kosztów leczenia jest kluczowa. Na tym nie warto oszczędzać.
Dodalabym jeszcze sol fizlioloczicza w ampulkach. Np na zatarte oko . Kiedys w podrozy po Europie byl to najczesciej uzyeany lek z apteczki podczas calej podrozy.
Bardzo dobra podpowiedź Joanno! Dziękuję :) Nie pomyślałam o tym, bo na codzień noszę soczewki i do nich używam specjalnych kropli do oczu, ale to rzeczywiście może się przydać :)
Świetny pomysł z tą wodą utlenioną w żelu i pincetą! Nigdy nie brałam, a kilka razy zdarzyło się że były potrzebne np. na zadrapania, otarcia, drzazgi a nawet kolce jeżowca. W podróż za ocean zabieram również melatoninę, pomaga w radzeniu sobie z jet lagiem.
O to też jest niezły pomysł! Ja akurat nie używam, bo należą do tych co zasną wszędzie i zawsze :D