Przeprowadziłam się do Miami!

Przeprowadziłam się do Miami!

Stoję nad oceanem po kolana w wodzie, a wokół mnie latają ogromne pelikany z namaszczeniem łowiąc swoje śniadanie. Ocean Atlantycki jest wzburzony i ciemnogranatowy. Palmy na plaży lekko uginają się pod naporem silnego wiatru. Jest listopad i właśnie kończy się tu okres huraganowy, który w tym roku spustoszył wybrzeże Florydy i Karaiby.

Tutaj, na południowo-wschodnim wybrzeżu gdzie mieszkam, tylko lekko wystrzępione liście palm dają znać, że siła przyrody była nieugięta i znów pokazała, kto tu rządzi.

Wciągam głęboko powietrze. Jest słonawe, wilgotne i parne. Cudowne.

 

Napoleon Hill mawiał, że nawet śmiałe marzenia mogą przekształcić się w rzeczywistość.

 

Mieszkanie nad oceanem było moim ogromnym marzeniem od wielu lat. Wyobrażałam sobie jak to jest budzić się z widokiem na wodę i zaczynać dzień czując piasek pod stopami. Jak z ulubionym kubkiem kawy idę boso oglądać wchód słońca. Niby małe rzeczy, tylko ulotne chwile, ale dla mnie były spełnieniem wyobrażenia o pięknym życiu.

Długo czekałam na swój moment. Po pierwsze ze względu na pracę i możliwość ułożenia jej tak, aby móc pracować z każdego miejsca na ziemi i to takiego, które sama sobie wybiorę, a nie takiego, które jest trochę narzucone np. ze względu na rodzaj wykonywanego zajęcia czy program badawczy na danej uczelni, który muszę zrealizować.

Po drugie ze względu na dojście do momentu, kiedy finansowo będę mogła przenieść swoje życie do innego miejsca.

Mam 29 lat i doczekałam się swojej szansy na życie o którym zawsze marzyłam. Ciężko na to pracowałam, odkładałam zarobione pieniądze i byłam cierpliwa, dlatego smakuje to jak nic innego.

Mieszkam w Hollywood, około 20 km od centrum Miami. Tego, które zna się z filmów, teledysków i nocnego życia gwiazd. Miejsce wybrałam z premedytacją. Chciałam być blisko wszystkich możliwości, jakie daje duże miasto, ale na tyle na uboczu od niego, żeby mieć ciszę, spokój, a rano pustą plażę.

I tak dokładnie jest.

Nie mieszkam wprawdzie na samej plaży, ale w jednym z bliźniaków, które stoją około 20 metrów od niej. Dojście zajmuje mi zatem mniej niż minutę. Jestem tu z narzeczonym i z przyjaciółmi. Mieszkamy razem i dzielimy się kosztami wynajmu, co znacząco odciąża budżet każdego z nas. Przy kilkumiesięcznym wynajmie przez AirBnB mogliśmy też liczyć za sporą zniżkę. Słowem, odpowiednio układając plan i budżet wyjazdu, planując z wyprzedzeniem da się dostosować go do swoich możliwości i zasobów.

Życzyliście mi wiele razy udanego urlopu i wypoczynku. Tylko że ten wyjazd żadnym urlopem nie jest. Po prostu postanowiłam przenieść swoje życie w inne miejsce. Bardziej słoneczne i z szumem fal w tle. Reszta pozostała bez zmian, choć doszło kilka elementów rzeczywistości, które sprawiają, że nie muszę odpoczywać czy robić przerw od obecnego trybu. Wystarcza mi 15-minutowy spacer brzegiem oceanu, żeby oczyścić głowę.

Wstaję codziennie o 5.30 i robię to, co śniło mi się po nocach przez ostatnie lata. Parzę sobie kawę i ruszam z nią na wschód słońca. Codziennie bez wyjątku siadam na zamkniętym o tej porze domku ratownika i czekam na mój ulubiony spektakl. To jest czas tylko dla mnie, moje naładowanie baterii na cały dzień, moja chwila na refleksję. Coś, czego nie robiłam dla siebie od bardzo dawna.

O tej porze plaża jest pusta, więc towarzyszą mi tylko mewy.

A co jest potem? Zwykłe życie. Wracam do domu, robię śniadanie i siadam do komputera. Tak jak robiłam to w Polsce, czy w każdym innym miejscu na świecie.

Odpowiadam na maile, piszę teksty na blog, pracuję nad nowymi materiałami i projektami. Przygotowuję swoją książkę do druku, bo przed samym wyjazdem drukarnia popełniła błąd i musiałam wstrzymać cały wydruk.

Gonię czas, żeby zdążyć z tym wszystkim, zanim w Polsce skończy się dzień.

Siedzę przed komputerem kilkanaście godzin dziennie, ale mam też czas na treningi i wieczorny jogging po plaży. Dbam o to co jem, gotuję w domu. Zwykłe rzeczy, które bardzo zaniedbałam przez ostatnie miesiące. Jest też czas na zwiedzanie Florydy, a jakże! :)

Ostatni czas w Polsce dał mi nieźle w kość. Zdecydowałam się napisać i wydać dwie książki bez niczyjej pomocy, co sprawiło, że musiałam wziąć na siebie cały proces – od bycia autorem, po nadzór redakcji, składu i druku. Jak się okazało, ilość pracy i wysiłku przerosła moje oczekiwania. Jednocześnie nie mogłam odciąć się od pracy, prowadzenia bloga i pisania doktoratu, więc to wszystko skumulowało się w jakiś niewiarygodny pościg z czasem, terminami, oczekiwaniami. Zdecydowanie przeszacowałam swoje możliwości i to mnie wykończyło.

Przyjazd tutaj dał mi nową szansę, żeby ułożyć sobie wszystko jeszcze raz, spojrzeć świeżym okiem, pomyśleć nad błędami i skupić się na tym, co szło dobrze.

Niby nic się nie zmieniło, ale zmieniło się wszystko. Nie ma co ukrywać, że słońce i szum fal pomagają i inspirują do działania. Na razie zostaję tu do końca roku, zrobię co mam zrobić i spróbuję się przekonać, czy Floryda jest moim miejscem do życia. Dążę do tego, żeby dzielić je pomiędzy dwa kraje – Polskę i… no właśnie…tego drugiego wciąż szukam, ale czuję, że już jestem blisko.

Tymczasem przesyłam Wam mnóstwo ciepła i zapach oceanu, a sama zabieram się do pracy.

Spodziewajcie się masy nowych wpisów i video ;)

 Jeśli moje wpisy i rekomendacje inspirują Was i pomagają planować wymarzone podróże, będzie mi ogromnie miło, jeśli postawicie mi kawę, która da mi jeszcze więcej energii do działania i dalszego tworzenia. Nad każdym wpisem spędzam wiele dni, tak by był on jak najbardziej pomocny. Kawa zawsze się przyda! :)

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Newsletter ze świata

Zapisz się na newsletter, w którym znajdziesz mnóstwo podróżniczych inspiracji z całego świata, informacje o moich najbliższych wystąpieniach czy porady jak zarabiać na podróżach i twórczości online w sieci.

Bądź na bieżąco!