Szwajcaria to idealne miejsce dla tych, którzy uwielbiają przygody i górskie wyzwania. A region Crans-Montana, w którym teraz jestem, słynie ze swoich pięknych szlaków. Kilka tras już zaliczyłam, raz nawet trafiając na szlak wprost nad przepaścią i bez barierki (tę historię przeczytacie TUTAJ).
Na deser zostawiłam sobie lodowiec Plaine Morte, który ma 3.000 m. n.p.m. i jest jednym z największych w kraju. Odwiedzanie lodowców w różnych zakątkach świata to chyba będzie moje hobby. To będzie mój drugi lodowiec po Perito Moreno w Argentynie. Jeśli jeszcze nie czytaliście tej historii to koniecznie rzućcie okiem TUTAJ.
Zawsze myślałam o sobie, jako o tej którą pociągają słoneczne klimaty i szum oceanu. Tu rzeczywiście niewiele się zmieniło i jednym z moich marzeń jest mieć kiedyś domek nad burzliwym oceanem. Jednak z biegiem czasu zafascynowała mnie surowość górskich szczytów, ich niedostępność i to że nic nie jest w nich podane na tacy, a na każdy widok trzeba sobie zasłużyć.
Od gór chyba jeszcze bardziej fascynują mnie górskie lodowce i ich monumentalność. Plaine Morte w swej wymownej nazwie to miejsce wyjątkowe, bo oprócz skutej lodem przestrzeni, widać z niego znacznie więcej – dolinę Rodanu, boczne doliny w kantonie Wallis i wysokoalpejskie szczyty ciągnące się szeregiem po południowej stronie, od Mischabel przez Matterhorn po Mont Blanc. Mało powiedzieć, że jest to widok spektakularny.
W zależności od pory roku, można dotrzeć do obrzeża lodowca z przewodnikiem, natomiast nawet wdrapanie się na okoliczne szczyty i podziwianie go z góry jest niesamowite. Tym razem to właśnie było moim celem, bo chciałam zobaczyć ten cud natury z odległości, a nie tak jak w przypadku argentyńskiego Perito Moreno – z poziomu wzroku.
Plaine Morte – raj dla aktywnych podróżników
Ośrodek Crans-Montana jest jednym z najbardziej znanych w Szwajcarii. W jego skład wchodzi aż 160 kilometrów tras narciarskich o różnych stopniach trudności. Samo miejsce składa się z kilku pięter, a najwyższym poziomem jest właśnie lodowiec Plaine Morte.
Do lodowca bez problemu można dostać się za pomocą kolejki gondolowej i kolejki Funitel, czyli kolejki linowej która rusza od schroniska Cabane des Violettes (Montana-Crans). Trzeba tylko pamiętać, że kursuje ona w konkretnych godzinach i ostatni wagonik zjeżdża w dół ok. godziny 15.
W 1911 roku w Montanie zorganizowano pierwsze zawody narciarskie, w których wzięło udział tylko dziesięciu zawodników. Wyruszyli oni w góry z nartami i po sześciu godzinach marszu spędzili noc w górskiej chacie. Następnego dnia na sygnał: start – wszyscy zaczęli zjeżdżać. Zwycięzcą został Cecil Hopkinson. Zjazd Anglika trwał 61 minut z Plaine Morte do Montany. Jego wyczyn okazał się być przełomowym i zrewolucjonizowały światową historię sportów zimowych.
Spoglądając z poziomu lodowca na dolinę, człowiek nabiera ogromnego szacunku dla odwagi i brawury sportowców. Co tu dużo mówić, trzeba mieć mocne nerwy i daleko przesunięte granice strachu, żeby zjechać w dół z takiej wysokości.
Niezbędnik górołaza
Ja na ten moment skupiam się na wchodzeniu pod górę, a nie zjeżdżaniu w dół, ale wszystko przede mną ;)
Szlaki w Szwajcarii – czy to w niższych partiach, czy właśnie na lodowcu są bardzo dobrze przygotowane i oznaczone. Pomimo tego, góry nauczyły mnie, żeby zawsze – niezależnie od stopnia trudności, długości trasy czy poziomu rozwoju danego kraju – mieć przy sobie niezbędnik górołaza. W zależności od miejsca i pory roku czasami różni się on drobnymi szczegółami (głównie grubością ubrań), natomiast zawsze znajduje się w nim kilka moich sprawdzonych „must have” z którymi nie rozstaję się podczas żadnej wyprawy. W górach stawiam przede wszystkim na kompaktowość i wielozadaniowość, więc staram się, aby każdy przedmiot mógł posłużyć mi do kilku rzeczy i być dzięki temu uniwersalny, co sprawia, że muszę na swoich placach nosić tylko niezbędne minimum.
Aparat fotograficzny
To oczywiście wynika z rodzaju mojej pracy i tego, że aparat zawsze mam przy sobie. Dorzucam do niego dodatkową baterię (już raz mi się rozładowała tam gdzie nie powinna, lekcję przyjęłam i teraz nigdy nie rozstaję się z ekstra naładowaną baterią). Jeśli mogę, to wybieram jeden obiektyw o szerokim zakresie, co ogranicza mi ilość noszonego sprzętu. Mój sprawdzony obiektyw tego typu to na ten moment 40-150mm.
Power bank
Jako że telefon stał się przenośnym komputerem i ma w sobie wszystko – od GPS-a, wbudowanych map, kamery do nagrywania filmów, po możliwość kontaktu ze światem (W Szwajcarii zasięg jest dosłownie wszędzie – nawet w wysokich górach), to nie obejdzie się bez power banku, który doładuje mi telefon w trakcie intensywnego użytkowania. Polecam Wam postawić od razu na taki sprzęt, który ma dużą pojemność, inaczej niewiele Wam on da, a mniejsza wydana kwota, wcale nie wynagrodzi gorszego użytkowania.
Dokumenty
Zawsze mam przy sobie kopię najważniejszych dokumentów. W zależności od kraju jest to paszport lub na terenie UE – dowód osobisty. Dodatkowo warto mieć przy sobie kopię ubezpieczenia podróżnego. Jeśli regularnie przyjmujecie jakieś leki lub jesteście alergikami – dorzućcie też kartkę z tymi informacjami do reszty dokumentów. W razie wypadku, bardzo ułatwi to pomoc ratownikom i lekarzom.
Leki
W w górach i podczas wypraw wszystko się może zdarzyć, ale na pewno nie ma miejsca na noszenie całej apteczki. Potrzebnych jest kilka podstawowych, jak najbardziej uniwersalnych leków. Ja zawsze mam przy sobie leki przeciwbólowe, leki na zatrucie pokarmowe, plastry na wszelkie otarcia i zadrapania i coś dezynfekującego o działaniu przeciwbakteryjnym. Moim sprawdzonym środkiem jest OCTENISEPT – niewielki lek w sprayu o bardzo szerokim spektrum działania, co w podróży jest szczególnie ważne. Zawiera substancję bakterio-, wiruso- i grzybobójczym. Używam go więc na wszelkie otarcia, skaleczenia czy rany, o które nietrudno w górach ani podczas wszelkich podróży. Dodatkowo, jeśli tak ja, macie wrażliwą i skłonną do podrażnień skórę lub jesteście narażeni na poparzenia np. podczas przebywania na silnym słońcu w wysokich górach czy w tropikach, to również możecie zastosować ten spray, aby je załagodzić. Z kobiecego punktu widzenia, to też środek który leczy różnego rodzaju infekcje intymne, które w podróży, przy częstych zmianach klimatu, warunków sanitarnych i wody, są na porządku dziennym. Jest to zatem taka mini tajna broń do zdań specjalnych.
Scyzoryk
Szwajcaria bez szwajcarskiego scyzoryka? Nie ma mowy! :) Taki uniwersalny nóż z kilkoma dodatkowymi elementami (np. otwieraczem do konserw), to absolutny „must have” na każdej wyprawie. Nawet nie wiecie ile razy ratował mi skórę – od możliwości zrobienia kanapki (bardzo ważne!) po przecięcie sznurka.
Środki do dezynfekcji rąk
Nigdy się bez nich nie ruszam, niezależnie od obranego kierunku. Odpowiednia higiena rąk to najskuteczniejsza bariera przed wieloma chorobami zakaźnymi. Na rynku dostępny jest bardzo duży wybór płynów, chusteczek i żeli, które mają wysokie stężenie alkoholu i pozwalają oczyścić ręce nawet bez użycia wody. Zwłaszcza w górach, podczas długich trekkingów, gdzie nie ma możliwości umycia rąk, taki mały żel jest bardzo przydatny.
Chusteczki higieniczne
Banalna rzecz, a często się o nich zapomina. Zastosowań mają wiele i zawsze przydadzą się podczas górskich wędrówek. Pamiętajcie tylko, żeby nigdy nie zostawiać zużytych chusteczek w górach, tylko zapakować je do plecaka i wyrzucić przy okazji. Wydaje się, że jedna chusteczka nie zrobi różnicy, a potem kończy się jak w Nepalu, w którym szlaki górskie dosłownie toną w rzece odpadów, bo każdy myślał, że jego jeden śmieć nie zrobi różnicy. Dbajmy o piękno przyrody, bo mamy ją tylko jedną!
Wysokoenergetyczne przekąski
Nawet jeśli planuję krótki, kilkugodzinny trekking, to zawsze mam przy sobie przekąski. Nieraz zdarzało mi się, że trekking, który miał zająć 2-3 godziny przeciągał się do 10 – bo zmiana planów, bo zgubiona trasa, bo warunki pogodowe pokrzyżowały plan itp. Utknąć w górach bez jedzenia to najgorsze, co można sobie zafundować. Ja zawsze wybieram niewielkie, ale wysoce odżywcze przekąski – batony, czekoladę, żele z elektrolitami. Coś co jest szybko wchłaniane przez organizm i da natychmiastowy zastrzyk energii na dalszą trasę.
Krem z filtrem
Nigdy, ale to nigdy o nim nie zapominam. Choć często w górach pogoda jest w kratkę, a niebo zasnute chmurami, nawet wtedy promienie słoneczne operują na najwyższym poziomie. W górach zawsze stosuję kremy z filtrem 50 SPF, aby zminimalizować ryzyko poparzeń słonecznych.
Zmykam teraz spędzić ostatni wieczór w Szwajcarii z widokiem na góry, wznosząc toast kieliszkiem regionalnego Pinot Noir :)
Do następnego Podróżnicy!
Ten post ma 24 komentarzy
A ja znam ten lek i potwierdzam, że się sprawdza. Kilka razy mi pomógł jak poobcierałam sobie nogi spadając z motora w Indonezji. Była masakra hehe
Oj tak jeszcze to nie wypróbowałam i mam nadzieję, że nie będę musiała :D Uważaj tam na siebie i nie daj się pokonać na trasie ;)
Aż mi kapcie spadły po zobaczeniu tych zdjęć! Co za miejsce niewiarygodne!!! Nie było Ci tam zimno w jeansach ?
hehe cudowny komentarz :) Dzięki, cieszę się :) Na mnie to miejsce też zrobiło piorunujące wrażenie :) I nie – nie było mi zimno, bo był piękny dzień i około 12 stopni, więc w sam raz :)
Przepiękne zdjecia zwłaszcza te pokazujące kontrast człowiek – góry super
Dzięki serdeczne Amando! :) Bardzo się cieszę, że Ci się podobają, bo to mój ulubiony rodzaj zdjęć :)
Ja zawsze podróżuje z plecakiem wiec ilość rzeczy ma dla mnir kluczowe znaczenie. Tez lubie różne takie nowinki, czy to gadżety czy kosmetyki czy wlasnie leki, ktore sa wielozadanioe i nie trzeba ich dźwigać na koniec świata na plecach. Swoja druga – niesamowite zdjecia! Pozdrowienia od Podróżniczki dla Podróżniczki ?
Dzięki serdeczne Aneto :) Bardzo mi miło, że Ci się podobają :) Na szczęście coraz więcej jets ciekawych rozwiązań dla podróżników z ograniczonym bagażem :) Ja również pozdrawiam serdecznie! :)
Spoko nie słyszałam o tym leku wczesniej trzeba bedzie przetestować podczas kolejnego wyjazdu na Sri Lanke bo ja zawsze gdzies sie potknę i wywalę heheh pozdrawiam Alex i widac ze Szwajcaria Ci służy ;)
Dziękuję Klaudio :) Zdecydowanie dobrze się tu czuję :) Uważaj tam na siebie na Sri Lance i udanej podróży! :)
O proszę – można robić wpisy sponsorowane rzetelnie i z klasą? Można! I dlatego lubię tu wracać i jesteś jedną z niewielu blogerów podróżniczych których czytam . Oby tak dalej. Pozdrawiam
Dziękuję Grześku za miły komplement:) Na blogu pokazuję Wam tylko rzeczy, których używam, lubię i mam z nimi jakieś doświadczenie :) Pozdrawiam serdecznie! :)
Szwajcaria powala tymi widokami ? rewelacyjne zdjecia, aż chce sie pojechać ? pozdrawiam serdecznie z Płocka
Dzięki serdeczne Kasiu za taki komplement! :) Szwajcaria wychodzi na zdjęciach idealnie :) Ja również pozdrawiam ciepło! :)
Ja bym to tego zestawu jeszcze dorzuciła latarkę bo E górach często sie przydaje :)
Tak jest Haniu – słuszna uwaga! Ja często używam tej w telefonie, ale masz rację, można dorzucić taką kompaktową latarkę :) Dzięki za uzupełnienie! :)
Fajny wpis i niezbędnik. Krótko, teściowie i na temat. Zresztą jak zawsze Alex? Pozdrówki
Dziekuję MarcoPolo za miłe słowa :) Cieszę się, że Ci się przyda :) Pozdrawiam serdecznie!
Hmmm ten spray wydaje się być fajnym wynalazkiem . Takie wszystko w jednym, co można wrzucuć do torebki. Dzięki za inspirację
Nie ma sprawy :) Bardzo przydatna rzecz! Przetestowałam na różne dolegliwości i spełnił swoją rolę :)
Meeeega wpis, taki inspirujący! Szwajcaria jest na mojej liście marzeń, więc kiedyś i ja zobaczę ten lodowiec <3 Teraz chodzę po polskich górach, które uwielbiam jesienią :) A do plecaka pakuję podobne rzeczy co Ty, dzięki za poradnik, bo np. tego leku nie znałam i tez nigdy nie pamiętam o chusteczkach dezynfekujących. Muszę sobie robić listy :D Pozdrowienia z Beskidów!
Super Aniu! Ja też zawsze mam listy na dłuższe wyjazdy :) Beskidy o tej porze roku są przepiękne, pozdrów je ode mnie! :)
Fajny poradnik :) Nie znałam tego leku, więc trochę o nim poczytałam i wydaje się być kompaktowy. Lubię takie rzeczy, które odciążają mi plecak (i tak zawsze jest za ciężki). Kolejna moja podróż to Azja Południowa – Wschodnia – Laos, Kambodża i Wietnam, więc dorzucę go sobie do apteczki, bo będę w takich miejscach, że o leki trudno. Swoją drogą, super była też rada o wodzie utlenionej w żelu – nie znałam tego wcześniej, a teraz biorę w każdą podróż. Dzięki i pozdrawiam Alex :)
Cieszę się, że Ci się przyda Dario :) Uważaj tam na siebie i udanej podróży! :)) Pozdrawiam serdecznie!