Czasami w pogoni za miejscami, które wszyscy wokół polecają, które mają świetny marketing i są często pokazywane w mediach, tracimy z oczu równie piękne miejsca znajdujące się praktycznie na wyciągnięcie ręki i wcale niewymagające lotu na koniec świata, żeby odkryć siłę przyrody i jej dziewiczość. My jesteśmy szczęściarzami, bo w Europie, dosłownie rzut kamieniem od nas, mamy takie miejsce. To Delta Dunaju w Rumunii.
Przyznajcie się, kto nigdy o nim nie słyszał, a komu jedynie obiło się o uszy, bowiem nie jest to miejsce znajdujące się wysoko na podróżniczej liście marzeń. Myślę, że będzie nas sporo – nas, bo dopóki nie odwiedziłam Rumunii dwa miesiące temu po dość długiej przerwie, a Delty Dunaju po raz pierwszy, nawet nie wyobrażałam sobie, jaki skarb kryje nasz kontynent.
Panie i Panowie, zabieram Was w miejsce, które jest moim największym podróżniczym odkryciem tego lata i które zrobiło na mnie powalające wrażenie.
Najmłodszy ląd w Europie
Dunaj uchodzi do Morza Czarnego, a trzy główne ramiona jego delty: Kilia, Sulina i św. Jerzy oddzielają Rumunię od Ukrainy. Większa część delty leży po stronie rumuńskiej, to aż 3,5 z prawie 5 tysięcy kilometrów kwadratowych całej powierzchni.
Delta Dunaju to „najnowsza” Europa. Powiększa się ona o 40 metrów rocznie z powodu 67 milionów ton depozytów rzeki, które do niej wracają.To druga co do wielkości delta w Europie, zaraz po Delcie Wołgi.
Obszar jest bardzo zróżnicowany przyrodniczo – od bagien i trzcinowisk po podmokłe tereny. W delcie Dunaju znajdują się wyspy z pradawnymi lasami i z subtropikalną roślinnością. Rosną tu 1000-letnie dęby o wysokości nawet 30 metrów, porośnięte lianami. Aż trudno uwierzyć, że ten świat jest dla nas na wyciągnięcie ręki.
Ale najbardziej charakterystyczną i dającą najciekawsze możliwości zwiedzania łodzią stanowi sieć kanałów i mini wysepek, które tworzą się pomiędzy nimi. Ingerencja człowieka jest tu minimalna, co dodatkowo nadaje mu wyjątkowy charakter. Wpłynięcie w ten skomplikowany system wodnych dróg daje poczucie całkowitego odcięcia od świata i doświadczenia kompletnie dziewiczej przyrody. Jest to zatem miejsce, gdzie przyroda ma wciąż ostatnie słowo, a człowiek jest jej gościem.
Raj dla miłośników zwierząt
Dla mnie Delta Dunaju jest warta odwiedzenia nie tylko ze względu na krajobrazy, soczystą zieleń i wręcz krystaliczną wodę. To przede wszystkim okazja poznania trzeciego największego ekosystemu na świcie zaraz po Wielkiej Rafie Koralowej i Wyspach Galapagos. Dzięki swojej różnorodności oraz bogactwu flory i fauny Delta Dunaju została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO i rezerwatów biosfery.
Obecnie zamieszkuje ją ok. 300 gatunków ptaków nie tylko z Europy, ale także z Azji, Afryki i Arktyki. Gdy o świcie pływasz łodzią po kanałach, otaczają cię setki pelikanów, czapli, kormoranów czy łabędzi. Widok jest niesamowity. Ptaki są bardzo płochliwe, więc aby móc się im przyjrzeć, trzeba je podziwiać w całkowitej ciszy, praktycznie bez ruchu. To tylko potęguje wrażenia tego, że jest się gościem w ich świecie i nie chce się niczego zepsuć. Uprzedzając wątpliwości – zobaczenie tych ptaków to nie jest kwestia fartu, jak to często bywa z dziką przyrodą. Delta jest ich domem i zamieszkują ją dosłownie setki tysięcy ptaków. Jest ich tyle, że drzewa przy brzegu wręcz uginają się pod ich ciężarem i z daleka wygląda to trochę jak choinki obwieszone świątecznymi bombkami :) Także bez obaw, nie da się tego widoku przegapić.
Człowiek częścią przyrody, przyroda częścią człowieka
Delta Dunaju to jeden z najmniej zamieszkałych terenów Europy. Uznaje się ją wciąż za „dzikie“ miejsce, ponieważ żyje tam tylko około 15 tysięcy osób w 25 osadach/wioskach i dwóch miastach: Tulcea i Sulina.
Większość mieszkańców tego regionu zajmuje się rybołówstwem, rolnictwem i hodowlą, choć powoli zaczyna się to zmieniać na rzecz obsługi rozwijającej się turystyki.
Czas płynie tu wolniej, dyktowany porami roku i codziennymi obowiązkami związanymi z życiem podporządkowanym przyrodzie. To stanowi wartość dodaną tego miejsca. Ludzie są uśmiechnięci, pomocni i mili. Z przyjemnością dzielą się swoimi historiami, tradycjami i kulturą.
Wypas zwierząt też odbywa się w specjalny sposób (tzn. wolny wybieg). Zwierzęta są puszczane wolno, same znajdują pożywienie i wracają do domu dopiero na zimę.
Jednak chyba najbardziej fascynujące są dzikie konie Delty Dunaju zamieszkujące okolice Letea, Suliny i Chilia. Chociaż żyły tu od setek lat, to ich liczba znacznie wzrosła po tym, jak w 1990 roku zamknięto państwowe gospodarstwa rolne, a konie do nich należące uwolniono. Zobaczenie stad pasących się na brzegu jest przepięknym widokiem i czymś zdecydowanie niespotykanym w Europie. Konie żyją tu obok człowieka, ale nie są jego własnością.
Co robić w Delcie Dunaju i jak najlepiej wykorzystać czas?
Najlepszą bazą wypadową dla wyprawy do delty jest Tulcza (rum. Tulcea). Miasto zostało założone 2600 lat temu przez Greków, którzy przybyli tu z Miletu. Za panowania rzymskiego nosiło nazwę Aegyssus, którą można także odnaleźć w dziełach Owidiusza.
Kolejne lata przynosiły kolejnych panujących i wpłynęły na niesamowitą różnorodność etniczną tego regionu. Przez ponad 400 lat miejsce znajdowało się pod okupacją turecką.
W samym mieście widać jak historia różnicowała kulturowo to miejsce. Możecie zajrzeć do meczetu Azizie zbudowanego w 1863 roku lub do cerkwi greckiej (Str. Gheorghe Doja) i cerkwi katedralnej św. Mikołaja (Str. Progresului).
Ciekawe jest też muzeum Sztuki Ludowej i Etnografii, w którym są prezentowane tradycyjne stroje z regionu i narzędzia rybackie oraz Muzeum Historii Naturalnej pełniące funkcję muzeum przyrodniczego dla Parku Narodowego Delty Dunaju. Zdecydowanie polecam Wam odwiedzić je przed wybraniem się do samej delty, bo jest to kopalnia wiedzy i daje dobre podstawy do dalszego poznawania tego zakątka.
Samą deltę zwiedza się łodziami, które można wynająć bezpośrednio w porcie lub w ramach wcześniej wykupionych wycieczek. To rewelacyjny sposób, bo nie tylko pozwala na dotarcie do odległych, dzikich zakątków przyrody, ale też umożliwia schodzenie na ląd w kolejnych wsiach, spacerowanie po okolicy czy odpoczynek na którejś z plaż.
O czym warto pamiętać przed odwiedzeniem Delty Dunaju?
Delta Dunaju to dziewicze miejsce i warto pamiętać o kilku elementach, aby móc w pełni się nią cieszyć.
- Przede wszystkim trzeba zabrać środki przeciw komarom. Na otwartej wodzie ich nie ma, ale zanim do niej dotrzecie, będziecie zapewne pływać rzecznymi meandrami i przystawać przy brzegach, więc ataki owadów są gwarantowane.
- Przyda się pamiętać o tym, że jedynym sposobem, aby poznać to miejsc jest pływanie łódką. Są to łodzie motorowe, więc tempo przemieszczania może być szybkie plus jest dużo zakrętów do pokonania, zatem ci, którzy mają chorobę morską muszą pamiętać o zabraniu ze sobą leków.
- Opłynięcie zakątków Delty zajmuje co najmniej kilka godzin, ale żeby do nich dotrzeć trzeba często pokonać 2–3 godzinne odcinki na rzece. Łodzie nie mają gdzie się zatrzymać, bo brzegi nie są zagospodarowane i nie ma zejścia na ląd. Na łodziach nie ma niestety toalet, więc miejcie to w tyle głowy, zanim wypijecie kolejną kawę lub jeśli będziecie podróżować z dziećmi.
- Woda w Dunaju pomimo swojej przejrzystości nie jest wodą pitną.
- Koniecznie zaopatrzcie się w odpowiednią odzież – przydadzą się ubrania chroniące przed komarami i kurtka przeciwdeszczowa.
- Warto mieć lornetkę, a ci, którzy robią zdjęcia powinni zabrać odpowiedni obiektyw z dużym przybliżeniem – ptaki to trudny obiekt do fotografowania, więc za blisko się do nich nie podejdzie – a są warte tych ujęć!
- Menu mieszkańców region słynie z tego, że jego głównym składnikiem są ryby. Bardzo dużo ryb. Spodziewajcie się zatem rybnej przystawki, zupy, dania głównego, a może i rybnego deseru ;) Rada dla wszystkich tych, którzy ryb nie lubią lub nie mogą jeść – weźcie coś ze sobą.
Jeśli kochacie przyrodę, jej piękno i dziewiczość, to radziłabym Wam nie zwlekać z decyzją, żeby odwiedzić Deltę Dunaju. Wciąż nie jest to turystyczne miejsce, nie zawalają go tłumy turystów, nic nie jest zadeptane, co jest coraz większą rzadkością. A przy tym wszystkim jest blisko, więc dla nas Polaków to nie jest duże wzywanie, a infrastruktura jest wystarczająco rozwinięta, żeby móc odkryć to miejsce w komforcie, a jednocześnie z rzadkim uczuciem, że jest się tam jedynym człowiekiem na świecie.
*Photo credits: Me and Explore Dobregea #exploredobrogea / Dragos Asaftei
Ten post ma 2 komentarzy
Bylismy w tym roku w Delcie podczas wyprawy 5 mórz. Mega miejsce! Idealne do odkrywania świata wód. Bardzo nas zafascynowała, zwłaszcza naszego 5latka. Przez tydzień mieszkaliśmy w Tulczy (w tygodniu pracujemy zdalnie a wieczorami i weekendami korzystamy) i rozpracowywaliśmy opcje rejsów: cen i opcji. No i ryby pyszne i tanie. Zdjęcia przepiękne, oddają urok tej krainy ?
Zdecydowanie się zgadzam Sylwio :) Miejsce fascynujące kulturowo i przyrodniczo. Prawdziwa europejska perełka, której według mnie należy się więcej uwagi :) Pozdrawiam serdecznie!