Wiecie, że uwielbiam aktywny wypoczynek, a jeśli jest jeszcze połączony z bajkowymi widokami, to jestem w niebie :) W trakcie podróży kolekcjonuję momenty, emocje i niesamowite przeżycia. To one potem składają się na moje wspomnienia i obraz miejsca, które odwiedzam. Po kilku miesiącach najbardziej pamiętam właśnie te silne przeżycia i emocje jakie im towarzyszyły. Podróżując wolę przeżyć pięć niesamowitych doświadczeń, niż tygodnie przeciętności. Dlatego zawsze ciągnie mnie do spektakularnych aktywności. Jazda konna pośród krajobrazów jak z albumu fotograficznego, to jedna z tych rzeczy, których zawsze staram się spróbować.
Nie jestem wytrwanym jeźdźcem, ale radzę sobie na tyle, aby móc utrzymać się w siodle w terenie. Zaczęłam jeździć konno jako dziecko, potem miałam długą przerwę i odkąd dużo podróżuję, to zawsze taki sposób spędzenia czasu przyciąga mnie jak magnes. Mam już na swojej liście zrealizowaną jazdę konną w Australii i na Kubie. Marzy mi się obejrzeć Patagonię z siodła (trzymajcie kciuki, aby udało mi się w tym roku!).
Jednak do tej pory zdecydowanie najbardziej spektakularna była jazda konna w Nowej Zelandii. Kiedy oglądam te zdjęcia, to aż nie chce mi się wierzyć, że tak to wyglądało. Kolory i krajobraz są niewiarygodne, wszystko wygląda, jakby było namalowane. A to po prostu piękno natury, które powala mnie za każdym razem. Czasem zastanawiam się, po co ktoś chciałbym to retuszować, podkolorowywać i ulepszać. Świat jest piękny bez naszej pomocy :)
W Nowej Zelandii z pewnością jest mnóstwo świetnych miejsc na przejażdżkę, ale zależało mi na odbyciu jej na Południowej Wyspie, w okolicach Mount Cook, która dla mnie jest jedną z najpiękniejszych w Nowej Zelandii.
Zatrzymałam się na kempingu w Glentanner (Glentanner Park Centre) położonym u podnóża gór. Dosłownie naprzeciwko niego znajduje się farma, z której organizowane są konne trekkingi po okolicy.
Plus Nowej Zelandii polega na tym, ze nigdzie nie ma tłumów i kolejek, więc moja wycieczka była 3 osobowa (w tym przewodnik), co potęgowało możliwość cieszenia się przyrodą i ciszą.
Trasa nie była trudna i odpowiednia także dla średniozaawansowanych jeźdźców. Można powiedzieć, że konie robiły trekking, a ludzie im towarzyszyli :) Tempo było spokojne, więc pozostawało mnóstwo czasu na podziwianie widoków.

Niestety, to ja zamykałam ten trzyosobowy konwój (konie były przyzwyczajone do jazdy w odpowiedniej kolejności, a mnie trafił się ten, który lubił być ostatni), co oznaczało tyle, że byłam jednocześnie fotografem. Przyznam Wam szczerze, że jestem zdziwiona jakością tych zdjęć, bo robiłam je jedną ręką, cały czas będąc w siodle i jeszcze trzymając lejce.
Mój koń nie był zachwycony moją fotograficzną wizją tej wycieczki, więc skutecznie utrudniał mi każdą próbę dłuższego przystanku :) No cóż, widocznie nie uważał tego za potrzebne. Pozostawały mi zatem szybkie ujęcia i liczenie, że któreś z nich się uda.

Widoki były po prostu powalające i to była najpiękniejsza jazda konna jakiej doświadczyłam w życiu. Był to też świetny sposób na aktywne spędzenie czasu, więc polecam Wam jako odmianę od innych atrakcji.
Zdecydowanie było to genialnych kilka godzin, wartych swojej ceny (trekking kosztował ok. 350zł/os.).

Chcę Wam również pokazać, że ruch w podróży można realizować naprawdę na wiele sposobów, niekoniecznie jest to trening na siłowni czy bieganie.
TRAVEL AND KEEP FIT! :)
Próbowaliście jazdy konnej w Nowej Zelandii? Jeśli tak, to gdzie?
Ten post ma 15 komentarzy
Przepięknie! Must do jak tam będę <3
Koniecznie Joanno! Będziesz zachwycona :)
Niesamowite zdjęcia *_* Jak na robienie ich jedną ręką, to masz talent :) Pozdrawiam i czekam na kolejne posty! :)
Dzięki serdeczne Natalio :) Zadanie było trudne, ale chyba jakoś wybrnęłam :) Pozdrawiam!
Uwielbiam Twoje zdjęciowe posty! Mega dawka inspiracji. Nowa Zelandia jest na mojej liście marzeń, właśnie dla takich momentów. To musiało być niesamowite przeżycie. Dzięki za piękny wpis :) Pozdrawiam
Dziękuję Renato :) Jak miło! Cieszę się, że zainspirowałam Cię do robienia podróżniczych planów ;) Pozdrawiam serdecznie
Kurczę, byłem w NZ, ale nie jeździłem konno. Po tym wpisie zaczynam tego żałować ;) Ostatnie zdjęcie mistrz haha! :)
heh dzięki Tomku :) Koniecznie spróbuj następnym razem! :)
Woooooooowwwww!! Szczęka opada na takie widoki. Rewelacja, piękne zdjęcia, wspaniałe doświadczenie.
Dzięki serdeczne Grzegorzu! :)) Mnie też opadała szczęka :)
I hope that on day, I will have this chance like you, you have taken beautiful pictures :)
Thank you so much Samara :) I keep my fingers crossed for you! :)
Coś cudownego…
aż zamarzyłam o takim doświadczeniu, tylko zastanawia mnie, czy w moim przypadku byłoby to możliwe.
Z jazdą konną miałam styczność może trzy razy w życiu. W Twojej ocenie osoba, która wcześniej nie miała dużej styczności z taką aktywnością, może skorzystać z tej opcji w Nowej Zelandii?
Marysiu, myślę, że tak. Jeśli nie jesteś doświadczonym jeźdźcem możesz wybrać opcję np.horse trekking zamiast horse riding. Pierwsza polega na tym, że trasa jest łagodna, konie również i po prostu wolno idą sobie jeden za drugim. Widoki wcale nie będą gorsze! Druga opcja to regularna jazda w terenie dla doświadczonych. Ja też nie jestem orłem, a powyższa jazda to był bardziej trekking, tempo było umiarkowane. Sądzę, że spokojnie mogłabyś spróbować :)
Dziękuję za odpowiedź i życzę jak najwięcej, tak świetnych podróży :)