Znacie takie wpisy? Mnóstwo jest dobrych rad, jakby tu i coby tu zrobić, żeby w podróży nie wydać ani grosza.
A zatem jakie są sposoby na to, żeby najeść się za darmo w podróży?
… nie znam, nie chcę znać takich sposobów i Ty też nie powinieneś! Dlaczego? Od kiedy to cokolwiek miałoby być za darmo!
Z przerażeniem obserwuję trend rodzący się wśród podróżników, który polega nie tyle na niskobudżetowym podróżowaniu (to zupełnie co innego i tego już nikt nie powinien oceniać), ale na kombinowaniu na prawo i lewo, jak tu najeść się za darmo, przejechać się za darmo pociągiem czy przespać na kempingu bez płacenia tak, żeby nikt nie zauważył.
Ile to wpisów krąży po Internecie z historyjkami typu „umieraliśmy z głodu, bo wszystko poszło na piwo i już nie mieliśmy siły iść, więc w końcu jacyś starsi państwo się nad nami zlitowali i dali nam trochę swojego jedzenia…”. Rozumiem, że w życiu bywają skrajne sytuacje, gdy zostanie się okradzionym i człowiek zostaje bez grosza przy duszy i wtedy jednorazowa pomoc kogoś życzliwego jest na wagę złota. Co innego również, jeśli ktoś z własnej woli zechce nas podwieźć, ugościć czy poczęstować. Potraktujmy to wtedy jako przyjacielski gest, a nie jako regułę. Jeśli jedzie się z przekonaniem, że tak ma być cały czas i oczekuje się od wszystkich wsparcia tylko dlatego, że chcemy sobie popodróżować, to coś już zaczyna być nie tak.
Skoro wiemy z góry, że nie stać nas na tą podróż, a na pewno nie stać na to, żeby mieć co zjeść, jest to chyba wystarczający znak, że na podróżowanie nie jesteśmy gotowi i potrzebujemy odrobinę więcej, niż samej chęci podbijania świata.
Ostatnio obserwowanym hitem podróżniczego kombinatorstwa jest wbijanie się (dosłownie, bo chyba inaczej tego nazwać nie można) do pięciogwiazdkowych hoteli z basenem na dachu. Oczywiście taki basen jest tylko dla gości hotelowych i w większości przypadków potrzebna jest do niego karta hotelowa. I tu zaczyna się festiwal pomysłów jak to obejść. Czytałam różne: od udawania, że jest się hotelowym gościem, po podłączanie się pod jakąś akurat wchodzącą na basen grupę. I chyba najbardziej żenujący: proszenie hotelowych gości, żeby pożyczyli swoją kartę albo wprowadzili na ten basen, ukrywając pod ręcznikiem. To szaleństwo idzie jeszcze dalej, bo można się dowiedzieć, że np. Chińczycy są mili i fajni, bo pomagają, a Amerykanie to chamy i buraki, bo się nie zgodzili. Czytam i nie wierzę własnym oczom! Nie dość, że ktoś łamie prawo, to jeszcze szerzy kulturowe stereotypy o byciu fajnym i mniej fajnym, w sumie zwalając winę za niemożliwość wejścia przez jakiegoś „formalistę”. Bezczelność na wysokim poziomie.
Wielu się udaje, wiadomo, my Polacy jesteśmy świetni w kombinowaniu i jeszcze uważamy to za naszą genialną cechę, z której warto być dumnym. Potem taki szczęśliwiec siedzi na tym basenie, wrzuca sobie selfie i wpis na forum, że właśnie wbił się na nielegalu, jest cudownie, a życie jest piękne i na końcu jeszcze motywacyjne zdanie w stylu „W życiu wszystko jest możliwe, trzeba tylko wierzyć w swoje marzenia i nie poddawać się”. Wprawdzie potem wkroczyła ochrona i skończyło się na posterunku, ale konkluzja była taka, że policjanci spisali raport, byli sympatyczni i w końcu puścili, więc było warto! Wiecie co jednak jest najsmutniejsze? Nie ta osoba, która oszukała, ale komentarze pod jej wpisami pełne wsparcia i podziwu za odwagę, kreatywność i „życie pod prąd”. Czy naprawdę upadliśmy już tak nisko, że podziwiamy ludzi, którzy po prostu oszukują i nie płacą? Czy to jest nasz współczesny wzór do naśladowania i autorytet dla młodych ludzi i podróżniczy przykład?
Część z tych ludzi jest bardzo młoda i może nie za bardzo rozumie, że to nie tylko jest nieuczciwe, ale po prostu żenujące i buduje fatalny obraz Polaków za granicą. Można by tu próbować tłumaczyć ich niedojrzałością, brakiem obycia itp. itd. Jednak to nie tylko licealiści tak myślą, ale jest też mnóstwo ludzi po 40., którym ten sposób myślenia jakoś nie przeszedł z wiekiem.
Ostatnio słyszałam historię, którą opowiadało 35-letnie małżeństwo z Warszawy, oboje pracujący w korporacji i świetnie zarabiający. Wybrali się na wyjazd do Singapuru, polecając go wszem i wobec, bo to ciepły kraj i ogólnie „fajny”, bo UWAGA – spokojnie można było spać przez tydzień na ławce w parku, bez wynajmowania hotelu. Trochę policja zganiała, ale ukryli się pod jakimś drzewem i dało radę. Ogólnie byli zachwyceni i dumni z siebie jak pawie, dając mnóstwo podróżniczych rad. Jak zatem nazwać tą sytuację w przypadku ludzi, których stać, a zachowują się jakby przymierali głodem? Czy to jest jakiś najnowszy trend i moda na podróżowanie będące przetrwaniem? Może to modnie pochwalić się potem w drogiej warszawskiej restauracji przy winie, jak to się wykiwało system? Czasem mam wrażenie, że ludzie już nie wiedzą czym na siebie zwrócić uwagę.
Czy we własnym kraju też śpisz w parku i prosisz przechodniów w swoim mieście, żeby dołożyli się do podróży do innej miejscowości? Pewnie nie wpadłoby Ci do głowy, aby to zrobić, to dlaczego jest to takie oczywiste w innym kraju?
Śledzę wiele blogów i wiele forów podróżniczych z całego świata i problem żebrania na podróże nie jest ewenementem. Ostatnio po Internecie krążył artykuł o młodych Brytyjczykach (a zatem obywatelach wysoko rozwiniętego i bogatego kraju), którzy gdzieś w Azji Południowo-Wschodniej siedzieli i z kartką prosili o wsparcie na jedzenie i podróżowanie. A prosili ludzi znacznie biedniejszych od siebie, którzy tam walczyli o byt, a nie o kolorowe wakacje życia. Nie to żeby chciało im się zrobić cokolwiek, żeby te pieniądze zarobić. Łatwiej było siedzieć na ziemi, pić piwo i czekać, aż ktoś się ulituje.
Innym problemem są drobne kradzieże, które nie są uznawane widocznie za nic złego, raczej za „koszt podróżowania, który musi ponieść świat”. Podczas swojej podróży po Azji czy Ameryce Południowej nie raz spotykałam skrajne sytuacje walki z przyjezdnymi, które stosują miejscowi. Od przywiązanych do stołu sztućców (nagminnie wynoszonych z restauracji), po kartki w publicznych toaletach proszące o to, aby nie myć się w zlewie, albo w toalecie (prysznic jest obok, ale kosztuje np. dolara) i nie kraść mydła (w tym celu biedni lokalsi przywiązują je do kranu sznurkiem). Zdziwilibyście się, kto kradnie takie rzeczy – backpakerzy z bogatych krajów (inni tam nie jeżdżą). Wydaje im się, że są bardzo sprytni, bo jak zwiną mydło, to będą mieli na jedno piwo więcej.
Jeśli pretenduje się do bycia obieżyświatem i osobą, która wiele widziała i wie, to tym bardziej powinno się uwzględnić kulturowe i społeczne uwarunkowania miejsc do których się jedzie. Zwłaszcza przyjeżdżając z bogatej Europy i z kraju rozwiniętego i wcale nie biednego. Tak, tak, Polska nie jest biednym krajem w porównaniu do reszty świata. Jesteśmy w 20% najbogatszych krajów na świecie. Według międzynarodowych standardów jesteśmy klasyfikowani jako high-income economy. Oznacza to, że każdy z nas ma możliwość, żeby pieniądze zarobić. Trzeba się tylko trochę wysilić i dać coś z siebie, a nie tylko czekać, aż ktoś to za nas ogarnie. Przydałoby się mieć choć trochę wyczucia i nie prosić o finansowanie ludzi, którzy liczą każdy grosz.
Zastanawiam się, skąd w ludziach bierze się taki sposób myślenia i takie wygodnictwo. A potem pojawia się program Azja Express i mam odpowiedź. Bogaci, zblazowani celebryci z wywieszonym językiem biegają po najbiedniejszych krajach typu Laos czy Indie (czyli tam, gdzie ludzie naprawdę muszą przetrwać za kilka dolarów dziennie i każdego dnia modlą się, żeby coś się zmieniło) i próbują sobie wyżebrać byt w ramach zawodów i zabawy. Obecnie uznaje się, że dwa miliardy ludzi na świecie głoduje i żyje w nędzy, o której my w Polsce nie mamy pojęcia. A ktoś robi z tego show i maszynkę do nabijania pieniędzy. To jest po prostu niemoralne i uczy braku szacunku, zrozumienia i empatii. Nie idźmy tą drogą i nie wspierajmy swoim zachowaniem podobnych trendów. Podróżujmy wtedy, gdy stać nas, by móc zobaczyć czyjś kraj na własną rękę, za własne pieniądze i z szacunkiem i klasą, na jakie to miejsce zasługuje.
Ponadto nie zapominajmy, że żadne z nas nie jest samotną wyspą i nasze działania przekładają się na obraz Polaków na całym świecie. Czy naprawdę chcemy, aby patrzono na nas z nieufnością i zniesmaczeniem?
I oddzielmy grubą linią OSZUKIWANIE I KOMBINOWANIE od jeżdżenia ze skromnym budżetem. Bo podróżować niskobudżetowo a za darmo – to naprawdę robi różnicę. Zresztą znacie moje zdanie z innego wpisu na temat podróżniczego faszyzmu. Każdy może podróżować wedle własnych potrzeb i możliwości i innym nic do tego. Ale żebranie, spanie w parku pomimo tego, że jest to zabronione i włamywanie się na hotelowe baseny to już nie jest niski budżet, ale BRAK budżetu.
Weźmy się wszyscy do roboty i jeśli chcemy podróżować i zwiedzać świat to najpierw nauczmy się na to zarabiać.
Możecie się na mnie obrażać, ale w głębi serca wiecie, że mam rację i oszukiwanie jest po prostu złe.
Ten post ma 82 komentarzy
Dobry artykuł. I potwierdzam, bo widziałem takie rzeczy.
Dziękuję Mirku :) Niestety coraz więcej jest takich przykładów
Podpisuję się rekami i nogami. Świetny tekst z mądrą konkluzją. Oby więcej było takich! Podrawiam
Dziękuję Natalio :) Pozdrawiam serdecznie!
W końcu ktoś to napisał! Nie do pomyślenia jest dla mnie, że ktoś nie szanuje miejsca, które odwiedza i zachowuje się jakby nic go nie obowiązywało i dotyczyło. Totalnie zakłamana rzeczywistość. Super, że tworzysz tekst, które niosą ze sobą coś więcej, niż kolorowe zdjęcia i idealne podróże.
Dziękuję Mila. Da mnie to też jest trudne do zrozumienia.
Świetny wpis.
Dziękuję :)
Haha cudnie dobrany tytuł. Podoba mi się przewrotność :) A tak serio, to naprawdę dobry artykuł. Oby takie refleksje szły dalej w świat i dawały do myślenia. Pozdrawiam!
Dziękuję Nino :) Też mam taką nadzieję :) Pozdrawiam serdecznie
No niestety w Polakach to kombinowanie jest bardzo głęboko zakorzenione. Przecież już w szkole ściąga się na klasówkach i egzaminach, przepisuje prace domowe od kolegów i kombinuje, jak robić tak, żeby się nie narobić. I to się potem przekłada na dalsze życie, także na podróże. Niestety nie mogę sobie wyobrazić w Polsce takiego poziomu zaufania, który jest w Stanach, gdzie zdarza się, że na kampingach pieniądze za nocleg zostawia się w kopertach, bo nie ma nikogo z obsługi. Dobrze, że o tym piszesz, jestem uczulona na tego typu zachowania.
Fajnie, że jest więcej osób, które to dostrzegają i nie są obojętne. Może bark zgody i przyklaskiwania tego typu krętactwom jest pierwszym krokiem, żeby ludzie nie czuli się bezkarni, a młodsi czerpali z pozytywnych przykładów.
Zgadzam się w 100%!!!!! Swoją drogą świetny blog. Dodaję do ulubionych :)))
Dziękuję Tom :) Bardzo się cieszę :)
Alleluja za takie wpisy! W końcu ktoś pisze otwartym tekstem o tym, co zamiata się pod dywan. Ludzie zupełnie nie mają wyczucia i myślą tylko o sobie. A media i programy telewizyjne tylko wspierają to żenujące podejście. Skąd w nas Polakach taka gloryfikacja przaśności, dziadostwa i kombinarostwa. Co za wstyd. Liczę, że pisanie o tym tak jak to zrobiłaś może coś zmieni. Pozdrawiam
Dziekuję Antku. Ja mam nadzieję, że jak nie będziemy obojętni i nie będzie wsparcia dla takich zachowań, to ludzie może zaczną się zastanawiać zanim wyruszą w podróż w podobnym stylu :/
Super wpis. Warto jednak dodać, że my, Polacy nie mamy sie aż tak bardzo czego wstydzić. Jeszcze 20 lat temu regularnie siedzieliśmy z suchą bułką na schodach jakiejś atrakcji turystycznej, dzisiaj czesto patrzymy z fotela w restauracji na bułki innych obywateli Europy. Więc to nie jest tylko przypadłośc naszych rodaków, ale ogólny trend.
Tak, to właśnie jest niepokojące, że zrobił się z tego trend. I oczywiście się zgadzam. Jesteśmy bardzo uprzywilejowani i mamy coraz większe możliwości. Jak można tego nie chcieć wykorzystywać w cywilizowany sposób?
Taaaak, wiem dokładnie o jaki basen chodziło… Świetny artykuł :)
Dziekuję! :)
Wiesz, to jest trochę tak, jak na ulicy. Wsyscy stoją grzecznie w korku, a jeden prostak prze po poboczu, nie szanując czasu innych. To nie jest chyba kwestia ogólnego trendu, tylko zawsze znajdą się jednostki, które należałoby zamknąc na klucz i nie wypuszczać na zewnątrz.
Tak, masz rację. Szkoda tylko, że na podstawie jednostek są potem kształtowane opinie na temat całych grup, czyli np.Polacy-kombinatorzy.
Oszukiwanie oczywiście jest złe. Ale spanie na dziko po lasach/ parkingach na uboczu/ parkach? Nie widzę, w tym nic złego jeśli zachowa się należytą czystość w danym miejscu.
Zgadza się, dopóki to nie jest miejski park i nie goni cię po nim policja. O lasach nie dyskutuję, tu mamy zapewne całe mnóstwo różnych przykładów. Tu raczej podaję przykład spania na ławce w parku i chowania się po krzakach w miejscu, gdzie to nie jest mile widziane.
Co prawda mam cztery kończymy, ale najładniej piszę prawa reką, zatem nią się podpisuję.
Reszta kończyn skłąda podpis nieczytelny.
Ale ad rem: kiedyś napisałem dość kompleksowy felieton o tym, za co podróżuję po świecie i skąd ja biorę pieniądze na podróże.
Pasuje tu jak ulał, bo porusza a raczej uzupełnia ten sam temat.
http://www.osmol.pl/2016/08/za-co-podrozuje-skad-wziac-pieniadze-podroze/
PS.
Proszę wybaczyć linkowanie do siebie, ale czynię to w zbożnym celu, bo może komuś się przyda.
Lubię ten Twój wpis :))))
A jeśli podrózuję po Bałkanach autostopem, śpię pod namiotem tam, gdzie akurat mi wygodnie i dorabiam sobie, grając na gitarze w większych miastach to już jestem OSZUSTEM i KOMBINATOREM czy jeszcze nie?
A wbijasz się o wielkich hoteli udając, że jesteś gościem? Kradniesz mydło ze stacji, żeby zaoszczędzić? Czy może prosisz ludzi, żeby kupili Ci bilet lotniczy? Czy jak gdzieś napisałam, że autostop, spanie pod namiotem czy dorabianie sobie jest oszustwem? Czytaj proszę ze zrozumieniem, zanim tekst odbierzesz jako atak na swoją osobę.
Czyli to znaczy że na podróże mogą sovie pozwolić tylko ludzie bogaci ? A co z marzeniami ? Mamy się poddać tylko ze względu na brak środków bo np nie stać nas na środki transportu w danym kraju ? Nie każdy może sobie pozwolić na podróż na drugi koniec świata ze wszystkimi wyfodami, dlaczego więc lokalni mieszkańcy nie mogą nam pomóc? Widze że Pani nie musiała sobie odmawiać i dlatego brak jest tutaj spojrzenia z drugiej strony….
Natalio po pierwsze, to kto powiedział, że można podróżować tylko w luksusie i ze wszystkim wygodami? I czy gdziekolwiek napisałam o poddawaniu się? Zacznijmy od tego, że nie poddawaniem się jest chociażby zarobienie pieniędzy. Nie powiesz mi chyba, że tego nie da się zrobić w kraju takim jak Polska? I nie myl proszę pomocy w postaci podwiezienia czy poczęstowania czymś ze staniem przez dwa tygodnie i zbieraniem na wakacje. A odnośnie mnie, to skąd możesz wiedzieć, że niczego sobie nie odmawiałam? Przecież mnie nie znasz i nie masz o tym pojęcia. Ciężko pracuję na swój sukces i podróże od 15 roku życia. Jestem w miejscu w którym jestem właśnie dlatego, że często sobie odmawiałam i odkładałam, albo rezygnowałam z przyjemności na rzecz pracy. Polecam Ci przeczytać mój artykuł o tym skąd stać mnie na podróże:https://travelandkeepfit.com/pl/2016/10/13/how-can-i-afford-travelling/ to może wtedy ugryziesz się w język, zanim kogoś pochopnie i krzywdząco ocenisz. Przejdź tą drogę co ja i wtedy próbuj oceniać, czy mam spojrzenie z dwóch stron. Pozdrawiam i życzę więcej wiary w otaczające możliwości.
Dużo zależy od nastawienia. Podróżowanie stopem uważam za jak najbardziej ok, pod warunkiem, że wciąż jesteśmy wdzięczni za pomoc, a nie życzymy źle innym ludziom tylko dlatego, że się nie zatrzymali i nie pomogli. Przyjmowanie jedzenia też jest akceptowalne, kiedy ludzie nalegają lub naprawdę częstują, ale nie czują się w jakiś sposób zobowiązani żeby nas nakarmić. Niektórym wydaję się, że to że ich podróż jest tak piękne i godna podziwu, że każdy powinien bić brawo i sponsorować, a przecież dużo lepiej gdy ludzie stają się cześcią Twojej wycieczki na zasadzie jakiejś wymiany, a nie tylko z litości, na którą nie zasługujesz.
I to jest piękne podsumowanie do którego się dołączam. Dziękuję za ten komentarz Joanno :)
Wyznaję zasadę, że prawo, zakazy i niepisane zasady są po to aby je przestrzegać. Czasami możemy się z tym nie zgadzać, bo ograniczają naszą wolność, ale jak coś jest zakazane to należy to respektować. Zwłaszcza, gdy jedziemy do obcego kraju do innej kultury – musimy uszanować panujące tam obyczaje. Absolutnie zgadzam się z tym, że takie postępowanie jak opisałaś w poście powinno być piętnowane i wskazywane palcem jako niewłaściwe.
Dziękuję Łukaszu za wsparcie tematu i zrozumienie przekazu.
Mocny tekst. I bardzo potrzebny. Jestem pod dużym wrażeniem.
Dziękuję Piotrze :)
Doskonały artykuł. Po pierwsze niesamowicie ważny temat o którym większość milczy, bo w Polsce jest przyzwolenie na dziadostwo. A jak ktoś spróbuje się sprzeciwić to dostaje po głowie. Mam wrażenie, że wciąż nie potrafimy podróżować z klasą i z kasą. Byle pojechać,przetrwać, zjeść cokolwiek. Tak jakby posiadanie pieniędzy na podróże było najgorszym, co możesz zrobić. I oczywiście podnosi się lament, ale to tym żeby się wysilić, pouczyć i coś potrafić, a potem zarobić to już nie łaska. Dzięki za ten tekst. Mam nadzieję, że wielu otworzy oczy.
Dziękuję Ewelino. Ja też mam poczucie, że jak coś jest za darmo, wykombinowane to nazywa się do kreatywnością i przebojowością. Jak ktoś na to zarobi np. swoją cieżką pracą, wytrwałością i poświęconym czasem, to wtedy jest burżujem, któremu pieniądze poprzestawiały w głowie. I zaraz pojawia się zarzut, że nie każdy ma tak dobrze itp itd. Polacy mają spaczone podejście trzymania poziomu.
Bardzo, bardzo dobry tekst. Gratuluję poruszenia tego tematu. Chyba nikt się wcześniej nie odważył :)
Dzięki Arturze :) Mam nadzieję, że skłoni do refleksji :)
I to jest pisanie o istotnych rzeczach, a jakaś papka! Po pierwsze te przykłady są przerażające. Zwłaszcza włamywanie się do hoteli i chwalenie się tym. Co ci ludzie mają w głowie?! A potem wstyd za granicą mówić po polsku! Pewnie wkurzyłaś mnóstwo ludzi pisząc, że mają się wziąć do roboty haha Ale co tu dużo mówić, tak dokładnie jest. Ludziom się nie nie chce i tylko narzekają, że na nic nie mają. A jak ich zapytasz, co w tym celu zrobili to robią wielkie oczy. Nie zosze gadania, że w Poslce to cięzko, nie ma pracy i nie każdy może miec pieniądze. Co za bzdury. Chyba nigdy wcześniej nie było łatwiej zarobić pieniędzy, niż obecnie! Do roboty! A nie dziadować :DDD Pozdrawiam!
Dziękuję Sławku. Mam nadzieję, że nie wkurzyłam, tylko zasiałam ziarno do dalszych przemyśleń ;) A co do możliwości zarobienia pieniędzy – zgadzam się! Jets tyle sposobów, że aż wstyd prosić innych. Zwłaszcza jak jest się zdrowym, młodym i z rozwiniętego kraju :) Pozdrawiam!
Brawo…za podsumowanie za przyklady za chec zebrania faktow i rozpowszechnienie. Rozumiem autorke doskonale i dziękuję ze zrobila to wcześniej niz ja :) martwi mnie tylko poklask dla takich praktyk podobny do poklasku jaki dostaja kolesie ktorzy opowiadaja jak to sie narąbali jak przecinaki wsiedli w samochod i jeszcze uciekali przed policją. A gawiedz sluchajac z otwartymi ustami wychwala ich bohaterskie czyny i nieudolnosc policji. No coz…sa turysci ale na szczęście są tez podróżnicy.
Dziękuję Piotrze :) Mnie też to martwi i smuci, że ludzie uważają takie zachowania za osiągnięcie i powód do dumy.
Rewelacyjny wpis :)Jestem tego samego zdania co ty, będę zaglądać do Ciebie częściej. Niestety poszanowanie prawa i posiadanie zasad moralnych nie jest ostatnio w cenie.
Dzięki serdeczne :) Cieszę się, że tez tak na to patrzysz. Pozdrawiam!
O matko! Przyznam, że nie mialam pojecia o skali problemu cwaniactwa?! I jeszcze ani razu nie trafiłam na rady jak kombinować. To jest moocno szokujące!
Cześć! jest jeszcze wiele innych sposobów. Wymyślenie ich zapewne zajęło sporo czasu, który można było np. na poświęcić na naukę jezyka i podniesienie swoich możliwości na zarabianie dobrych pieniędzy :)
That went better than I expected :)
Ależ ja to szanuje! :D
Dziękuję :)
Zdziwił mnie tytuł… Ale na szczęście potem wszystko się wyjaśniło! Świetny, świetny wpis! Trzeba otwarcie przeciwstawiać się akceptacji tego typu zachowań, po komentarzach widać, jak wiele osób jest temu przeciwnych, skąd zatem panujące przekonanie, że rakie cwaniactwo jest cool? Najbardziej podobają mi się ci, którzy mówią, że oszczędzają w życiu, by potem w podróży mieć finansowy zapas, na przykład by spróbować lokalnej kuchni. Mam nadzieję, że niedługo dzięki takim głosom jak Twój uda się przywrócić postrzeganiu podróżowania właściwie proporcje – jako swego rodzaju „przywilejowi”, na który zasłużylo się pracą, a nie kolejnej okazji do złodziejstwa.
Dziękuję Polly i zgadzam się Tobą :)
Prawda smutna i wywołująca złość jednocześnie. Najbardziej irytuje mnie to „oszczędzanie” żeby mieć na alkohol. A potem za ciężko zarobione pieniądze jadę na krótką wycieczkę i po odpowiedzeniu na pytanie skąd jestem widzę pogardliwą realcje niektórych napotkanych osób. To smutne, bo Polak nie taki zły jak go malują, choć w obecnych czasach Polak nie brzmi już tak dumnie jak kiedyś – Kraj z piękną historią i rozczarowującą rzeczywistością.
Oj nie taką rozczarowującą! Nie bądźmy dla siebie, aż tacy surowi :) Nie tylko Polacy potrafią wykręcać takie numery, więc to nie zawsze kwestia kraju, ale mentalności danej osoby. Ale przecież jest gros ludzi, którzy myślą inaczej! :)
Smutne, że z takich powodów przypisywane są łatki :)
Zgadzam się. Smutne i krzywdzące.
Świetny wpis. Tytuł mnie trochę wzburzył, bo skoro dla nas za darmo, to wiadomo, że ktoś inny musi zapłacić, i okazało się, że dokładnie o tym, a nie o sztuczkach jak wyżebrać jedzenie jest ten wpis – jestem więc pozytywnie zaskoczona. Fajnie, że ktoś porusza takie tematy. Też nie rozumiem takich trendów. Staram się podróżować jak najtaniej, bo nie zarabiam tyle, aby szastać kasą na prawo i lewo, ale podróżowanie czyimś kosztem to żenada. Świadczy o zupełnym braku wyobraźni, a czasem zwyczajnie, o braku ludzkiej empatii.
Bardzo Ci dziękuję Alu :) Cieszę się, że jesteś „ze mną” w tym temacie :) Pozdrawiam serdecznie!
uff ! ulżyło mi, bo tytuł – przyznam – nieźle mnie nastraszył… tak w ogóle to jestem zdania, że nie ma nic za darmo; zawsze ktoś za coś płacić musi, nie ja za siebie to ktoś za mnie…pozdrawiam gorąco
A na pewno w kontekście rzeczy materialnych :) i o nich tu mówimy :) Nie chciałam Cię nastraszyć! ;))) Pozdrawiam serdecznie
Oj tam oj tam :) teraz za nic nie wbilabym się na basen nie w swoim hotelu, ale jak się miało naście lat to inaczej się na to patrzyło – to samo w sobie była swoistą przygodą :) do dziś pamiętam jak będąc jeszcze w liceum, pojechaliśmy na wakacje i kiedy skończyły nam się pieniądze (zostało tylko na bilet powrotny) a byliśmy potwornie głodni, zwedzilismy z domku obok naszego trochę chleba, pasztet, cocal cole i jakieś parówki. W zamian zostawiliśmy trochę gadżetów wygranych w wesołym miasteczku podczas pobytu i list z przeprosinami, że tak bez pytania. Oczywiście, że człowiek dojrzały tak nie postępuje, ale do dziś z nostalgia wspominam tamte wakacje i kombinowanie za malolata
Hmm…no coż trudno mi się odnieść do tego, więc może zwalmy to na młody wiek? Gorzej jak to się staje regułą lub stylem podróżowania. Jak pasztet podkradnie 40 latek, to już nawet nie jest zabawne :)
tym tytułem wywołałaś we mnie całą masę emocji. Wiesz jak się we mnie zagotowało? :D Dobrze, że później wszystko zostało wyjaśnione i w spokoju mogłam dopić kawę (bez skoku ciśnienia :D )
Nie znoszę takiego kombinowania i „kiwania” systemu. I dziwię się ludziom, że robią to i jeszcze są z tego dumni. A jeśli chodzi o żebranie na podróż- dla mnie beznadzieja. Rozumiem podróżowanie stopem, szukanie tanich opcji, ale proszenie o pieniądze na wakacje jest strasznie słabe. Ludzie są biedni, chorzy, głodni, skrzywdzeni przez los i niekiedy nie mają śmiałości prosić, a ktoś chce mieć przygodę życia i fajną zabawę i nie wstyd mu wyciągać rękę po grosze na własne zachcianki. Żenada.
Przepraszam Ewelino, nie chciałam Cię wzburzyć zaraz przed pierwszą kawą :) tytuł to taka gra słów, z przekąsem :) Zgadzam się z Tobą – jeżdżenie budżetowe, a wyciąganie pieniędzy to są dwie różne sprawy.
Z ogromną chęcią oraz zaciekawieniem przeczytałam Twój post i szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, że można aż tak kombinować – szczególnie po przeczytaniu o wbijaniu się na basen na dachu oraz o tym jak dobrze zarabiając można spędzić tydzień na ławce w Singapurze pomyślałam „Masakra, to ludzie tak robią???” Co do żebrania od lokalnych mieszkańców z państw tzw Trzeciego Świata to również uważam, że jest to okropne.
Dziękuję :) Bardzo się cieszę, że Cię zainteresował i trochę przybliżył ten problem. Może im więcej osób zwróci na to uwagę, tym mnie bezkarne stanie się takie zachowanie.
Bardzo wartościowy wpis. Sama jestem po prostu zadziwiona tym, jaką popularność zbierają osoby, które funkcjonują w ten sposób, a ich poczynania na blogach komentowane są pozytywnie. Chwalą się własną nieodpowiedzialnością, bo gdyby coś poważnego się wydarzyło, to nie byłoby tak kolorowo np. zakup lekarstw, czy zapłata za wizytę lekarską. Przerażające jest, że ludziom się podoba taki sposób podróży i coraz wiecej osób korzysta z ich rad i wybywa w świat bez grosza, potem narzekając, że któryś z narodów jest mniej gościnny, bo gdzieś indziej ich karmiono. Jest gruba granica między spontanicznym, niskobudżetowym wyjazdem, a pchaniem się na krzywy ryj. Ostatnio Ci wielcy blogowi podróżnicy mają duży problem z zauważaniem różnicy.
Mocno Ci kibicuję w prowadzeniu bloga, bo jest jedym z bardziej rzeczowych i rzetelnych w tej tematyce.
Polu, bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i za tak miłe i wspierające słowa. Ogromnie się cieszę, że blog Ci się spodobał. Jesteś tu zawsze mile widziana! :)
A usprawiedliwianie się tym, że nie ma się pieniędzy, bo były inne wydatki denerwuje mnie jeszcze bardziej niż samo zjawisko żebrania. Sama jestem studentką, pieniędzy na wyjazdy nie zbieram z drzew, ale spędzam czas w pracy po godzinach nauki, w wakacje i rezygnuję z dodatkowych przyjemności, żeby uzbierać na podróż.
Rozumiem Cię doskonale, bo ja też funkcjonuję w takim trybie i ciągle muszę wybierać pomiędzy podróżami, a czymś innym. Czasem to bywa frustrujące, ale i tak nigdy nie żałuję :)))
Cóż, nie do końca się z tym zgadzam. Oczywiście nie popieram wyłudzania, kombinowania, oszukiwanie, żeby kogoś z jedzenia obrobić, ale jednak, jak ktoś już napisał- niektórzy wybierają inny sposób podróżowania, który nie zakłada pełnego wyposażenia i wygód, balsamu do ciała, jakichkolwiek akcesoriów do makijażu i mnóstwa pieniędzy do wydawania w restauracjach. Dobrym przygotowaniem jest zabezpieczenie się tak, żeby z głodu nie umrzeć, ale nie widzę powodu, dla którego tak bardzo można na wstępie artykułu krytykować jaaakikolwiek sposób na zjedzenie za darmo. Można zaoferować pracę w zamian za posiłek, albo po prostu zaoferować pracę i często się zdarzy, że gospodarz będzie na tyle uprzejmy, że sam to zaoferuje. To jest coś za coś, nie godne potępienia wyłudzanie, które można postawić na równi z wkradaniem się do luksusowego hotelu. A co powiesz o spaniu u kogoś za darmo? Zdarzają się i takie okazje. W dobrym tonie jest zaoferować pomoc, historie, życzliwość. Są specjalne strony, przez które można umówić się na posiłek w obcym mieście z lokalnymi jego mieszkańcami. Pomóc w przygotowaniu tego posiłku, pomóc przy sprzątaniu. Nie widzę nic złego w czymś takim. Więc klikając w link do tego artykułu liczyłam na nieco inny materiał. Podkreślam, że zgadzam się z krytyką skąpstwa i wpychania się wszędzie na tak zwany krzywy ryj, jednak nie podpiszę się pod tak stanowczym „nie znam takich sposobów i wam ich nie podam!”.
Moniko, wszystko co jest wymianą, pomocą w zamian za jedzenie, pracą za jedzenie czy spanie nie jest ZA DARMO. To, że nie ma tu wymiany pieniądza nie czyni tego darmowym. Płacisz swoim czasem, swoją energią lub umiejętnościami. To jest inny rodzaj płacenia – rekompensowania, ale nie ma żadnego związku z braniem czegokolwiek za nic (podkreślam – nie jest tu mowa o sytuacjach, w których ktoś nam daje, bo chce to zrobić, chce się podzielić i pomóc sam z siebie). Artykuł jest o sytuacjach, kiedy ktoś OCZEKUJE, że wszyscy wokół mu dadzą i pomogą, bo przecież ma czas swojego życia i zasługuje na to. Stąd przykład dzieciaków z UK czy Stanów, którzy w Laosie stoją z tabliczką ” zasponsorujcie dalsze wakacje, bo chce dalej podróżować, ale nie pomyślałem wcześniej, że na to trzeba najpierw zapracować” (tu piszę z ironią). Mowa też o tych, którzy mogliby coś dać od siebie, popracować, pomóc itp, ale choć są w stanie fizycznie, to najzwyczajniej im się nie chce, bo łatwiej jest czekać, aż ktoś poratuje. Sądzę zatem, że Ty mówisz o innej sytuacji o której ja zupełnie nie napisałam, a co do reszty jesteśmy po tej samej stronie. Pozdawiam Cię i miłego dnia! :)
Fajny wpis, bo ja sam podczas swoich podróży spotykam coraz więcej ludzi (z zamożnych krajów: USA, UK, Europa Zachodnia), którzy wybierają TAKI sposób na podróżowanie. ZA DARMO. Pomimo tego że zarabiają świetnie lub mają możliwości aby bez problemu pieniądze zarobić. Argumentują to najczęściej „bo to wspaniali ludzie i zawsze pomogą, ugoszczą, nakarmią”. I nie chcą widzieć nic nieetycznego w tym, że żerują na biednych ludziach, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Fajnie, że napisałaś też, że takie „podróżowanie” staje się domeną różnych nacji. Niefajnie było by, gdyby czytający to pomyśleli, że tylko Polacy wiodą prym w takim sposobie podróżowania. :-) Ja zawsze wyrażam głośną dezaprobatę takich działań zarówno wśród rodaków jak i obywateli innych krajów. Prawie zawsze wtedy rozmowa się kończy, ale nie jest to dla mnie problem, bo nie zależy mi na zawieraniu znajomości z takimi „pomysłowymi” i „zaradnymi” pożal się Boże „podróżnikami”. :-)
Dzięki za komentarz Piotrze :) Rzeczywiście zauważam, że takie podejście nie jest często motywowane brakiem środków. Na ogół jest tak, że właśnie ludzie, którzy nie mają dużego budżetu szukają sposobów na dorobienie sobie, nocleg za pomoc etc., a ci którzy mogliby płacić, kombinują i biorą udział w jakiejś grze, modzie na „kto wyrwie więcej za nic”.
Z chłopakiem często jeździmy w podróże niskobudżetowe. Wiadomo, mało którego studenta stać na 5gwiazdkowy hotel i all inclusive. Ale my grzecznie śpimy pod namiotem(przyznam że nie zawsze legalnie, ale osobiście nienawidze tłumów ludzi na polach namiotowych i wole rozbić się gdzieś w lesie w pobliżu rzeki, gdzie naprawdę zaznam trochę spokoju), jedzenie bierzemy z Polski, a czego nam potrzeba kupujemy na miejscu, za atrakcje płacimy lub rezygnujemy uznając że brak na to kasy. Nie wyobrażam sobie jednak żebrać na ulicach czy spać po ławkach w parku. Fajnie przeżyć przygodę, ale nie upokarzając przy tym siebie i swoich rodaków.
Świetny wpis :)
Świetny komentarz! :) Dziękuję, że pokazujesz, że podróżowanie budżetowe, to nie jest to samo to podróżowanie z oczekiwaniem, że wszystko będzie za darmo. Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za kolejne podróże! :)
Wiem, ze post juz nienowy. Trafilam przypadkiem i przeczytalam z ogromna przyjemnoscia. Nic dodac nic ujac.
Bardzo dziękuję Paulino :) Ogromnie mi miło, że Ci się spodobał :) Pozdrawiam ciepło!
Wreszcie ktoś to napisał głośno. I bardzo dobrze może komuś otworzą się oczy :)
Dzięki serdeczne za wsparcie tematu! :)
Świetny tekst! Ja ostatnio miałam niemiłe sytuacje gdy okradziono mnie w hostelu w Portugalii przez Europejczyków, bujających się po świecie z macbookami… niby nic bo zwykła kurtka i niby tylko 100€ ale gdyby nie rozłożona kasa w 2 miejscach to nie miałabym jak wrócić na lotnisko. Ale od tego czasu uważam właśnie ludzi z Europy za największe podróżnicze zło. Na wschodzie kradną bo są biedni- jestem w stanie przymknąć oko, ale kraść dla sportu fejmu to zupełnie jest żenujące. Europo dokąd zmierzasz?
Aniu co Ty opowiadasz! :( co za beznadzieja sytuacja! Bardzo mi przykro, że tego doświadczyłaś. Ludzie już nie mają żadnych zasad :/