Cholity i dziwaczna historia ich meloników, czyli moda niejedno ma imię

Z Boliwią kojarzą się przede wszystkim Cholity – Boliwijki z plemienia Indian Aymara. Wyglądają bajecznie w swoich kolorowych spódnicach, z melonikami na głowie. Są symbolem Boliwii i przedłużeniem jej tradycji i historii. Kultura Aymara, z której się wywodzą, jest absolutnie fascynująca. Jej głównymi założeniami są trzy zasady: praca jest wartością, nie można kłamać i nie można kraść. Traktuje się je jako drogowskazy w życiu, stąd bardzo silny etos pracy.

Widok kobiet handlujących na ulicach ziemniakami czy mięsem, wywołuje pierwsze wyobrażenie, że są to proste, niewykształcone „przekupki”. Nic bardziej mylnego! Boliwijskie kobiety mają „łeb na karku” i liczne biznesy. To że handlują na ulicy, wynika z tego, że jest to część ich kultury i sposób na socjalizację. Wśród Aymara praca jest wartością, więc nawet sprzedawanie batoników w kiosku jest lepsze i bardziej poważane niż bezczynne siedzenie w domu. Cholity posiadają różne źródła dochodu, które doskonale ze sobą łączą. Są właścicielkami sklepów spożywczych, z elektroniką, restauracji. Prawdziwie przedsiębiorcze kobiety.

Podobno jednym z argumentów przemawiających za posiadaniem dużej liczby dzieci jest fakt, że cholity w biznesie nie ufają obcym. Dlatego liczna rodzina gwarantuje, że dzieci będą prowadzić rodzinne firmy i nie trzeba będzie do nich dopuszczać nikogo z zewnątrz. Wszystko jest przemyślane.

Jednak to, co najbardziej przyciąga wzrok, to niezwykły ubiór Boliwijek i wymyślne meloniki na ich głowach – stała część krajobrazu tego kraju i pierwsza rzecz, którą zauważa się po przybyciu.

Od czasu pojawienia się melonika w 1849 roku w Londynie wiele znanych osób kojarzono z tym nakryciem głowy, na przykład: Winstona Churchilla, Charliego Chaplina, Laurel & Hardy, a we współczesnej kreskówkowej formie nawet Mr. Potato z Toy Story 2. Jednak żaden z nich nie nosił kapelusza tak stylowo, jak cholity z Ameryki Południowej – zwłaszcza kobiety z Boliwii.

A wszystko zaczęło się w innej części świata – w Manchesterze – wkrótce po wymyśleniu kapeluszy meloników. Dwaj bracia wyprodukowali linię tych kapeluszy z zamiarem sprzedania ich brytyjskim pracownikom kolejowym, którzy pracowali wówczas w Boliwii.

Kiedy kapelusze przywieziono do Ameryki Południowej, okazało się, że były zbyt małe na brytyjskie głowy. Przed- siębiorczy Brytyjczycy próbowali przekonać do nich Boliwijskich mężczyzn, jednak z mizernym skutkiem. Aby zatem nie tracić towaru, skierowali się wprost do – nie ma co ukrywać, najbardziej podatnej na modę grupy odbiorców – kobiet. Początkowo nie były one przekonane do trochę dziwacznych, małych kapelusików, które zatrzymywały się na czubku głowy. Zamanipulowali zatem kobiecą chęcią bycia na czasie i wymyślili fikcyjną historyjkę, którą raczyli Boliwijki. Głosiła ona, że wszystkie modne kobiety w Europie chodzą w tych kapeluszach i jest to najnowszy trend „must have”, jakbyśmy dziś powiedzieli. Jak się domyślacie zaskoczyło. I to jak!

Obecnie melonik jest dumą narodową Boliwii i stanowi nieodłączną część tradycyjnej kobiecej odzieży. Oryginalne meloniki, kosztują nawet tysiąc USD. Z powodu swojej wysokiej ceny wiele kobiet nosi dziś inne kapelusze, np. z rondem albo wełniane czapki.

Istnieje też legenda, że te które je noszą, nie mają problemów z płodnością. W Boliwii, która jest krajem pełnym przesądów i zabobonów, takie rzeczy traktuje się bardzo poważnie. Również sposób noszenia ma znaczenie i wiąże się z tym inna zabawna historia. Myślicie, że cholity po prostu zakładają melonik jak popadnie i idą w miasto? Nic bardzie mylnego! Sposób ułożenia kapelusza na głowie ma na celu konkretny przekaz i określa stan cywilny kobiety. Noszony na środku głowy oznacza, że kobieta jest mężatką. Jeśli melo- nik przekrzywiony jest na bok, to znaczy, że jest singielką lub wdową. Powstał też żarcik nawiązujący do Facebooka: noszenie kapelusza z tyłu głowy oznacza, że związek jest „skomplikowany”.

Ponieważ Boliwia jest bardzo zróżnicowana kulturowo, nie ma typowej odzieży boliwijskiej. Wybór ubrań różni się w zależności od regionu, poziomu dochodu, klimatu i oczywiście – osobistych preferencji.

Tradycyjny strój cholity jest obszerny i składa się na niego między innymi zewnętrzna, plisowana spódnica (la pollera). Im szersza, tym lepiej, więc do jej wykonania stosuje się nawet do ośmiu metrów materiału. Jak mówią sami Boliwijczycy, to co jest duże, jest piękne. Zatem bycie przy kości – podkreślone dodatkowo ubraniami, które optycznie poszerzają biodra – jest pożądane, bo kojarzy się z płodnością. Spódnica sięga do kostek, co ma kilka powodów. Po pierwsze, Boliwia jest górskim krajem i w większości miejsc panują chłód oraz surowe warunki, zatem długa spódnica chroni przed zimnem.

Drugi powód jest odrobinę mniej praktyczny. Otóż w Boliwii za najbardziej atrakcyjną część ciała uznaje się łydki. Masywne, umięśnione kobiece łydki działają na miejscowych mężczyzn jak magnes. Dlatego też cholity zakrywają je, żeby rozbudzać męską wyobraźnię (Jaka to łydka kryje się pod tą spódnicą? – zapewne myślą miejscowi). Kiedy kobieta chce skusić mężczyznę, okręca się dookoła i unosi lekko spódnicę, aby pokazać swoje łydki.

Podobno ideałem jest ta kobieta, która objuczona siatkami zakupów i z dzieckiem na plecach, wspina się pod górę. Oznacza to, że jest ciężko pracującą osobą o naprawdę silnych łydkach.

Praktycznie każda kobieta, którą spotykam ma kolorowe kolczyki i broszki (joyas). Niektóre z nich są naprawdę drogie, więc np. podczas parad czy festynów zamożne cholity zatrud- niają ochroniarzy, którzy mają chronić je przed kradzieżą.

Termin „cholita” miał kiedyś negatywny wydźwięk i był stosowany jako obelga w stosunku do autochtonicznych dziew- cząt. Jednak z biegiem lat, a także po wpływem silnego nacisku na promowanie mniejszości narodowych i zwalczanie rasizmu, określenie to zaczęło nieco łagodnieć i dziś używane jest raczej jako zabawne i żartobliwe.

W Boliwii pomimo wyraźnego wpływu zachodnich trendów mody cholity zachowały tradycyjny styl ubierania się. Moda, którą dziś obserwujemy jest następstwem hiszpańskiej inkwizycji zmuszajęcej autochtonów do ubierania się na europejską modłę. Ubiór cholity był kiedyś uznawany za strój charakterystyczny dla ubogich kobiet. Dziś status społeczny nie ma tu już znaczenia. Wiele z tradycyjnie ubierających się cholit jest zamożnych, ma własne biznesy, a stroje nosi z dumą i pewnością siebie.

Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam odkrywać miejsca, w których kultywuje się tradycję i czuć dumę z historii, kultury i przynależności. Boliwia jest takim krajem i choćby dlatego bardzo warto ją odwiedzić.


Jeśli chcecie poznać dalszy ciąg tej historii oraz inne opowieści z mojej wyprawy do Ameryki Południowej, zapraszam do przeczytania mojej książki

„Ameryka Południowa – śladami cudów natury

  (kliknijcie TUTAJ).

 Jeśli moje wpisy i rekomendacje inspirują Was i pomagają planować wymarzone podróże, będzie mi ogromnie miło, jeśli postawicie mi kawę, która da mi jeszcze więcej energii do działania i dalszego tworzenia. Nad każdym wpisem spędzam wiele dni, tak by był on jak najbardziej pomocny. Kawa zawsze się przyda! :)

Postaw mi kawę na buycoffee.to