Muszę przyznać, że tajska kuchnia jest jedną z moich ulubionych. Jest zdrowa, aromatyczna i kolorowa. To nie może się znudzić. Kiedy mieszkałam w Tajlandii, bardzo chciałam nauczyć się lokalnej kuchni, by móc przygotowywać ulubione potrawy dla rodziny i przyjaciół. Ponadto lubię wiedzieć, co dokładnie znajduje się w potrawach które jem, bo daje mi to kontrolę i możliwość utrzymania zdrowego stylu życia.
Tajska kuchnia ma reputację bardzo pikantnej. Jednak jest ona dobrze zbalansowana i łączy w sobie na równi słodycz, kwaśność, pikantność i słoność. Ten fascynujący mix sprawia, że każde danie jest wielopoziomowe w smaku i każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Charakterystyczne jest używanie dużej ilości świeżych ziół i przypraw, a także sosu rybnego, który nadaje potrawom wyrazistości. Ze względu na wpływ sąsiednich krajów, takich jak Chiny, Laos, Birma i Malezja, jest wiele regionalnych odmian klasycznych tajskich potraw.
Zdecydowanie tajska kuchnia jest zdrowa i odżywcza. Głównie z powodu świeżych warzyw, chudego mięsa i owoców morza, która stanowią podstawę większości dań. Taki skład jest idealny, gdy próbujesz utrzymać szczupłą sylwetkę. Znaczenie ma również sposób przygotowywania dań, tzw. „stir-fry”, który polega na szybkim smażeniu na małej ilości oliwy, ale na dużym ogniu. Dzięki temu jedzenie zachowuje aromat, kolory i teksturę oraz nie traci swoich wartości odżywczych. Swoją szansę na naukę gotowania tajskiej kuchni miałam w Khao Lak, gdzie poznałam świetną nauczycielkę. Była prawdziwą pasjonatką, co dało mi możliwość uczenia się z jej bogatego doświadczenia. To była niesamowita okazja, żeby o wszystko ją wypytać i zrozumieć jak łączyć ze sobą poszczególne składniki, aby uzyskać konkretny smak dania.
Zanim zabrałyśmy się za gotowanie, wybrałyśmy się na lokalny bazar, aby kupić wszystkie potrzebne składniki. Jestem wielką fanka tego typu miejsc. Wszystko jest świeże, kolorowe i pachnące, więc samo oglądanie lokalnych produktów jest już wystarczająco ekscytujące.
Lekcja gotowania odbywała się w pięknej, otwartej kuchni otoczonej dżunglą. Bardzo tajskie doświadczenie :) Plan kolacji był następujący: krewetki na przystawkę, zielone curry z kurczakiem jako danie główne, a na deser słynny kleisty ryż z mango.
Lekcja zajęła nam około dwóch godzin, wliczając w to czas na zjedzenie tego co zostało ugotowane. Samo gotowanie nie było trudne, instrukcje były jasne, więc wyciągnęłam z nich dużo dla siebie. A jedzenie było przepyszne!
To był świetnie spędzony czas, który zainspirował mnie do dalszego kombinowania z tajską kuchnią w wersji fit. Ceny również wydają się być przystępne za cały dzień atrakcji. Moja lekcja gotowania (wliczając w to zakupy) kosztowała około 100zł. Jeśli będziecie w Tajlandii, nie przegapcie okazji by wziąć udział w lokalnej lekcji gotowania. Naprawdę warto :)